Powolną eutanazją nazywa działania szpitala w Plymouth Kolegium Rektorskie KUL. Rektor i prorektorzy uniwersytetu solidaryzują się z chorym i rodziną, która walczy o zachowanie go przy życiu oraz sprowadzenie do szpitala w Polsce.
– W pełni utożsamiamy się ze stanowiskiem przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, który zwrócił się w liście do kardynała Vincenta Nicholsa, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Anglii i Walii, o podjęcie starań w celu ratowania życia Polaka ze szpitala w Plymouth – zaznaczają władze KUL.
Kolegium Rektorskie przypomina, że zgodnie z przysięgą Hipokratesa podstawowym zadaniem lekarzy jest ratowanie życia każdego człowieka, nawet w sytuacji, gdy jego stan jest bardzo ciężki, a rokowania nie są pomyślne. – Z relacji, jakie do nas docierają, wynika, że w przypadku Polaka hospitalizowanego w Plymouth, zasada ta jest rażąco naruszana. W tej sytuacji nie możemy mówić o braku stosowania tzw. daremnej terapii, ale o celowym uśmiercaniu ciężko chorego człowieka. To łamanie jego podstawowego prawa – podkreśla Kolegium.
Władze uczelni w wydanym oświadczeniu przywołały też słowa św. Jana Pawła II z encykliki Evangelium Vitae, że w dzisiejszych czasach „coraz silniejsza staje się pokusa eutanazji, czyli zawładnięcia śmiercią poprzez spowodowanie jej przed czasem”.
Sprawa dotyczy mężczyzny w średnim wieku, który od kilkunastu lat mieszka w Anglii i który 6 listopada 2020 r. doznał zatrzymania pracy serca na co najmniej 45 minut, w wyniku czego, według szpitala, doszło do poważnego i trwałego uszkodzenia mózgu. W związku z tym szpital w Plymouth wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury podtrzymującej życie, na co zgodziły się mieszkające w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne są temu jednak mieszkające w Polsce matka i siostra, a także zamieszkujące w Anglii druga siostra mężczyzny i jego siostrzenica.
– Brytyjski sąd przychylił się w poniedziałek wieczorem do wniosku szpitala w Plymouth, by nie zezwalać konsulowi w RP na dostęp do przebywającego tam, pozostającego w śpiączce obywatela Polski – poinformowali jego bliscy.
Jak dodali, sąd uzasadnił decyzję tym, że „nie byłoby to w najlepszym interesie” mężczyzny. Zgodnie z wcześniejszą decyzją sądu, szpital w Plymouth ponownie odłączył rurki, którymi był on odżywiany i nawadniany.
Ta część jego rodziny, która walczy o podtrzymywanie życia, uważa, że stan mężczyzny poprawił się zauważalnie od czasu pierwszego orzeczenia sądu. Wskazała, że po odłączeniu go od aparatury wspomagającej oddychanie oddycha on samodzielnie i nie było potrzeby jej ponownego przyłączenia. Później w sporze chodziło tylko o odłączenie lub nieodłączanie rurek podających mu pożywienie i wodę. Przedstawiała też jako dowód nagranie wideo, na którym mężczyzna mruga oczami w trakcie obecności rodziny w szpitalu, a także opinię neurologa wyrażającego odmienne zdanie na temat jego szans na powrót do w miarę samodzielnego życia. Ponadto zaproponowała przetransportowanie mężczyzny do Polski, gdzie mógłby być dalej utrzymywany przy życiu. Na to jednak nie zgadza się żona mężczyzny.
Sąd nie zgodził się też na przetransportowanie mężczyzny do Polski, argumentując, że wiązałoby się to z dużym ryzykiem śmierci w trakcie transportu, co byłoby – jego zdaniem – bardziej uwłaczające godności niż odłączenie aparatury.
MaK / PAP / opr. ToMa
Fot. archiwum