W tym roku żegnamy się z jednorazowym plastikiem. W Unii Europejskiej obowiązuje zakaz wprowadzania na rynek jednorazowych wyrobów z tworzyw sztucznych. Firmy mają czas do 3 lipca na wykorzystanie ich zapasów zgromadzonych w magazynach.
– Zakaz dotyczy dziesięciu produktów – mówi Grzegorz Chrobak, kierownik Punktu Informacji Europejskiej – Europe Direct Lublin: – To przede wszystkim różnego rodzaju sztućce: widelce, noże, łyżeczki, mieszadełka, talerzyki plastikowe i inne tego rodzaju naczynia, słomki do napojów, patyczki do uszu, rączki do balonów, które często można spotkać na festynach czy tworzywa sztuczne ulegające tzw. oksydegradacji.
– Tego plastiku wiemy, że mamy za dużo, bo naukowcy znajdują go i w Rowie Mariańskim, w lodowcach, a nawet w łożysku jeszcze nienarodzonych dzieci – mówi Tomasz Marzęda, zastępca dyrektora Departamentu Ochrony Środowiska i Zasobów Naturalnych Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie: – Dlatego ten plastik w postaci mikroplastiku za bardzo ingeruje w nasze życie. Mówi się, że ponad 100 milionów ssaków w oceanach rocznie umiera z powodu zanieczyszczenia oceanów. Bo głównie oceany są zanieczyszczone plastikiem, dlatego Unia Europejska podjęła walkę z tym rodzajem produktu.
– Jestem absolutnie przeszczęśliwy z tego powodu – mówi Jakub Kazimierczak, właściciel kawiarni Nie wylej: – Od samego początku funkcjonowania naszej kawiarni nigdy nie używaliśmy jednorazowego plastiku. Cieszę się, że inni będą do tego trochę zmuszeni. Będzie to lepsze dla nas, dla planety. Zazwyczaj staramy kierować się produktami, które są neutralne dla środowiska, tudzież jak najłatwiejsze do rozłożenia, czyli na przykład opakowania jednorazowe są z kartonu, sztućce mamy drewniane, kubki i pokrywki są biodegradowalne, a słomki są ze słomy. To jest fenomenalna rzecz – fajna alternatywa, która pochodzi prosto z natury. Słoma, która jest materiałem pozostającym po zbiorze zboża, jest wykorzystana jako słomka, przez którą pijemy napój.
– Oczywiście popieram tę inicjatywę, ale nie przy wyższym koszcie opakowań wymiennych – mówi Agnieszka Stasiak z Pierogarni Stolnica: – Ich ceny powinny być niższe albo dotowane. Jeżeli zamienimy plastikowy widelczyk na drewniany, to ten pierwszy kosztuje 15 groszy, a drugi 75 groszy. Przecież jesteśmy trzeci miesiąc zamknięci. Obroty są na poziomie głodowym.
– Może pewnie na początku koszty produkcji danego elementu, tzw. alternatywy, mogą być wyższe niż produkcja plastikowego elementu, który jest obecnie zakazany jeśli chodzi o te jednorazówki, ale z czasem myślę, że ta cena się zmniejszy i ustabilizuje – mówi Grzegorz Chrobak: – Musimy pamiętać, że to tak naprawdę kwestia tego, że chronimy siebie, swoje zdrowie, przyrodę.
– Koszt tego ekologicznego opakowania jest dwa, trzy razy wyższy – mówi Dominik Przeciechowski: – Staraliśmy się brać ten koszt na siebie, ale widać tę różnicę.
– Unia w swoich założeniach obliguje państwa członkowskie, przede wszystkim do recyclingu, szczególnie plastikowych butelek PET. Do 2025 roku co najmniej 25 procent tych butelek powinno ulegać obowiązkowi recyclingu. Do 2030 roku mamy już minimum 30 procent tego recyclingu wszystkich butelek plastikowych. Obligatoryjną rzeczą jest to, że każde państwo członkowskie za tzw. odpady plastikowe musi zapłacić 80 eurocentów za kilogram – podkreśla Grzegorz Chrobak.
Szacuje się, że Polska może zapłacić nawet 2 miliardy euro rocznie za plastikowe odpady.
LilKa (opr. DySzcz)
Fot. pixabay.com