Sympatycy prezydenta USA Donalda Trumpa wtargnęli w środę do gmachu Kongresu, doprowadzając do wstrzymania posiedzenia amerykańskiego parlamentu. Na teren Kapitolu przybyła zmobilizowana Gwardia Narodowa. Na miejsce wysłano też FBI.
Demonstranci rozchodzą się. Służby bezpieczeństwa zapewniają, że Kapitol jest już bezpieczny.
Wtargnięcie zwolenników prezydenta do Kongresu i ewakuacja parlamentarzystów stanowi bezprecedensowe wydarzenie w historii Stanów Zjednoczonych. Demonstrantom udało się wejść m.in. do sali obrad Izby Reprezentantów oraz biura szefowej tej izby Nancy Pelosi. Zdjęcia przechadzających się po korytarzach Kongresu sympatyków Trumpa z flagami Konfederacji oraz bronią obiegły świat.
W gmachu Kongresu, w którym trwało posiedzenie zatwierdzające głosowanie Kolegium Elektorów na prezydenta, wybito w środę część okien oraz zdemolowano drzwi. Stacja NBC podała, że zmarła postrzelona w Kapitolu kobieta. Telewizja CNN przekazała, że jeden z protestujących, który wspiął się na rusztowanie przy jednej z elewacji Kapitolu, spadł z wysokości ok. 9 metrów i został w stanie krytycznym przewieziony do szpitala.
Pojawiają się informacje o rannych policjantach oraz kilkunastu aresztowanych manifestantach. CNN poinformowała, że policja Kapitolu zatrzymała co najmniej 20 osób. Szef policji Dystryktu Kolumbii, Robert Contee powiedział, że żadna z aresztowanych osób nie jest mieszkańcem Waszyngtonu.
O północy z 6 na 7 stycznia polskiego czasu w Waszyngtonie rozpoczęła się godzina policyjna. Spokój na ulicach miasta egzekwować ma oprócz policji Gwardia Narodowa. Nad miastem lata policyjny śmigłowiec, w centrum słychać ciągły dźwięk syren pojazdów służb porządkowych.
Przy Kapitolu znaleziono materiały wybuchowe. Policja je zabezpieczyła. Z powodów bezpieczeństwa ewakuowano także biuro Partii Demokratycznej w Waszyngtonie.
Z obawy przed demonstrantami część dziennikarzy i kongresmenów chowała się w gmachu amerykańskiego parlamentu za szafkami. Niektórzy leżeli na podłodze. Demonstranci robili sobie zdjęcia z posągami oraz obrazami w parlamencie.
Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg ocenił, że w Waszyngtonie doszło do „szokujących scen”. „Rezultat tych demokratycznych wyborów należy uszanować” – dodał Jens Stoltenberg we wpisie na Twitterze.
Wiceprezydent Mike Pence został ewakuowany „w bezpieczne miejsce”. Podobnie ewakuowano spikerkę Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych Nancy Pelosi. Burmistrz Waszyngtonu Muriel Brower ogłosiła w mieście godzinę policyjną.
Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump zaapelował do wszystkich przebywających w amerykańskim Kapitolu o zachowanie spokoju. „Żadnej przemocy! Pamiętajcie, to my jesteśmy partią prawa i porządku – szanujcie prawo i naszych wspaniałych ludzi w niebieskich barwach” – wezwał prezydent USA we wpisie na Twitterze.
Dziesiątki tysięcy zwolenników Donalda Trumpa wzięło udział przedpołudniem w wiecu z udziałem prezydenta, który powiedział im, że nigdy nie uzna zwycięstwa Joe Bidena. Następnie dziesiątki tysięcy protestujących ruszyło w kierunku siedziby Kongresu. Po dotarciu na Kapitol grupa protestujących z amerykańskimi flagami i transparentami „Trump 2020” sforsowała bariery ochronne. Dziesiątki osób wdarło się do siedziby parlamentu, gdzie osoby z zewnątrz nie mają wstępu. Niektórzy protestujący krzyczeli do członków Kongresu „Zdrajcy!”. Służby ochronne użyły gazu łzawiącego. W pewnym momencie oficerowie strzegący sali obrad Izby Reprezentantów stali przy drzwiach z gotową do strzału bronią.
RL / IAR/ PAP (opr. DySzcz)
Fot. RL