Zastrzelenie żyjącego na Roztoczu wilka Kosego we wrześniu 2019 roku spowodowało poważną stratę przyrodniczą, ale także – zahamowanie ważnego ogólnopolskiego projektu badawczego. Tak wynika z informacji naukowców ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” oraz pracowników Roztoczańskiego Parku Narodowego.
CZYTAJ: Po rocznym śledztwie schwytano 42-latka, który zastrzelił wilka
Kosy był przewodnikiem stada, a także pierwszym wilkiem, który otrzymał obrożę telemetryczną z nadajnikiem GPS, która pozwalała monitorować jego zwyczaje.
– Był bardzo charakterystyczny – to dzięki niemu zaczęliśmy rozpoznawać poszczególne osobniki – mówi dr Przemysław Stachyra z Roztoczańskiego Parku Narodowego. – To był potężny wilk, który zawsze miał wszystkie wilki pod sobą. Kosy okupował cały obszar parku, a dodatkowo jego sąsiedztwo. W jego areale, zwłaszcza w centrum, nie pojawiał się żaden inny obcy wilk. Po prostu był panem i władcą tej naturalnej przestrzeni przyrodniczej. W zachowaniach innych wilków, które się pojawiały, widać było respekt.
Na początku stycznia Prokuratura Okręgowa w Zamościu wspólnie z zamojską policją ustaliła sprawcę zastrzelenia zwierzęcia. Więcej na temat skutków zabicia wilka powiemy w Aktualnościach Radia Lublin.
AlF/WM
Fot. Paweł Marczakowski, Roztoczański Park Narodowy