W poniedziałek gościem żużlowej audycji Pięć Jeden był nowy zawodnik Motoru Lublin Krzysztof Buczkowski. 34-latek w szczerej rozmowie zdradził kulisy odejścia z GKM-u Grudziądz oraz to, że prezes Jakub Kępa nie pierwszy raz zachęcał go do jazdy w Motorze.
– Osobiście nie odczułem hejtu po odejściu. Słyszałem tylko głosy, które mówiły, że moja decyzja jest na pewno przemyślana. Oczywiście w internecie pojawiły się głosy, które mogły zaboleć, ale to norma. Czułem wsparcie kibiców i to, że jestem wychowankiem i odrodzę się w Lublinie. Taki był ich podstawowy pogląd. Ja nie chciałem być już od kogoś zależny. Nie chciałbym, żeby ludzie myśleli, że przez to, że jestem wychowankiem to muszę tu jeździć. Zawsze myślałem, że mam większy kredyt zaufania jako wychowanek, jednak nie zawsze tak było – zdradził nowy zawodnik Motoru.
Gdy Krzysztof Buczkowski ogłosił, że odchodzi z GKM-u Grudziądz, otrzymał kilka ofert z innych klubów, jednak to ta prezesa Motoru Lublin Jakuba Kępy była najlepsza. – Nie rozsyłałem żadnych ofert po klubach, nie szukałem niczego na siłę. Po oficjalnym ogłoszeniu tego, że odchodzę z Grudziądza pojawiło się kilka ofert z innych klubu, pierwszoligowych czy ekstraligowych, jednak ta od Kuby była najbardziej konkretna. Prosił mnie tylko, żebym uzbroił się w cierpliwość. Nasze spotkanie nie trwało dosyć długo, ale było owocne. Obie strony chciały tego samego – wyjaśnił Buczkowski.
Co ciekawe, oferta Motoru Lublin nie była pierwszą w historii. W poprzednich latach Kępa kontaktował się już z Buczkowskim. – Nasze drogi się w końcu zeszły. Znam się z Kubą chyba od 2015 roku i od tego momentu utrzymywaliśmy jakiś stały kontakt i nie ukrywam, że nie była to pierwsza oferta od Kuby. W przeszłości nasze drogi nie mogły się zejść, a teraz wszystko ułożyło się tak, że będę reprezentował barwy Motoru w 2021 roku – zakończył Krzysztof Buczkowski.