K jak kawiarnie
Picie kawy rozpowszechniło się w Europie w wieku XVIII. Wtedy również w wielu miastach zaczęły szybko powstawać kawiarnie i cukiernie, które do dziś stanowią nieodłączny element miejskiego pejzażu. Moda na tego rodzaju lokale nie ominęła również Lublina. Wiadomo, że cukiernia działała w latach 80-tych XVIII stulecia przy pierwszym lubelskim budynku teatralnym, czyli Komedialni na Korcach (przy obecnej ulicy Królewskiej).
W 1836 roku pojawiła się w Lublinie pierwsza cukiernia słynnej szwajcarskiej rodziny Semadenich. Pierwszy ich lokal mieścił się na rogu Królewskiej i Krakowskiego Przedmieścia. Najsilniej jednak w przestrzeń miasta (także kulturową) wpisała się druga z lubelskich kawiarni należących do tej rodziny, czyli założony w latach 70-tych XIX wieku lokal działający na rogu Krakowskiego Przedmieścia i ulicy Staszica, tuż obok hotelu „Europa”. Bywali tam podczas swoich pobytów w Lublinie m. in. Henryk Sienkiewicz, Bolesław Prus czy Stefan Żeromski. Obok Semadeniego popularność zdobyły także: kawiarnia Rutkowskiego mieszcząca się w okresie międzywojennym we wzniesionym w latach 1899 – 1900 gmachu Kasy Przemysłowców Lubelskich (obecny Grand Hotel „Lublinianka”), cukiernia Domańskiego przy ulicy Narutowicza czy istniejąca do dziś przy Krakowskim Przedmieściu kawiarnia Chmielewskiego.
Kawiarnie (także te lubelskie) na przełomie XIX i XX wieku stały się nie tylko miejscem codziennych spotkań mieszkańców nowoczesnych miast, ale także swego rodzaju ośrodkami życia artystycznego i kulturalnego. To tam można było spotkać literatów, podsłuchać ich rozmowy, w nieformalny sposób zetknąć się z ich twórczością. Poza tym w niezobowiązującej atmosferze, popijając małą czarną i zagryzając ciastkiem można było również oglądać obrazy czy posłuchać muzyki. Zatem to właśnie intensywność kawiarnianego życia była świadectwem stanu życia artystycznego w mieście.
Patrząc z tej perspektywy najbardziej interesujący okres w dziejach lubelskich kawiarń przypadł na czasy dwudziestolecia międzywojennego. To właśnie wtedy lubelscy artyści i dziennikarze spotykali się u Semadeniego w ramach posiedzeń Loży Wielkiego Uśmiechu albo bawili się kosztem Bogu ducha winnych gości. Oczywiście towarzyszyły temu często awantury i alkohol (czasem podawany dla niepoznaki w maszynkach do kawy, jak to działo się w głośnej knajpie Ojca Grudnia przy dzisiejszym placu Wolności).
Wszystkie te kawiarniane ekscesy lat 20-tych i 30-tych minionego wieku nie byłyby warte przypominania, gdyby nie powstające w tym czasie lepsze lub gorsze tomiki poetyckie, pojawiające się raz po raz czasopisma artystyczne, organizowane w mieście wystawy, spektakle i koncerty. Kto wie jednak, jak wiele z tych zjawisk by nie zaistniało, gdyby zabrakło tej niezwykłej atmosfery lubelskich kawiarń. Pamięć o niej, a także smaki i zapachy tych miejsc znaleźć możemy w licznych wierszach – jak chociażby w Nocnej cukierni i Knajpie Józefa Czechowicza, pojawiają się one również we wspomnieniach Julii Hartwig, Wacława Gralewskiego, Konrada Bielskiego czy Józefa Łobodowskiego.
Jarosław Cymerman
Na zdjęciu pocztówka ze zbiorów WBP im. Łopacińskiego w Lublinie