– Sytuacja epidemiczna w Polsce wciąż jest trudna – ocenił w sobotę lek. med. Michał Sutkowski – specjalista medycyny rodzinnej z Uczelni Łazarskiego. Jednym z powodów dużej liczby zgonów – jak tłumaczył prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych – jest późne zgłaszanie się chorych do lekarzy.
W sobotę Ministerstwo Zdrowia podało, że badania potwierdziły zakażenie koronawirusem u kolejnych 5965 osób. Zmarły 283 osoby. Z powodu COVID-19 zmarły 72 osoby, natomiast z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami zmarło 211 osób. Ponadto kancelaria premiera podała, że w Polsce wykonano dotąd 1 617 764 szczepienia przeciw COVID-19.
CZYTAJ: MZ: 5965 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Zmarły 283 osoby
– Sytuacja epidemiczna jest dalej trudna, choć oczywiście jest lepiej niż w listopadzie 202 roku, gdy liczba zakażeń była na poziomie powyżej dwudziestu, dwudziestu kilku tysięcy potwierdzonych przypadków, a liczba zgonów również była wyższa niż obecnie. Mimo że obecne spadki zakażeń są pocieszające, to jednak liczba zgonów jest nadal bardzo duża. To codziennie jest ok. 300 zgonów – stwierdził doktor Sutkowski.
Ekspert z Uczelni Łazarskiego podkreślił, że jednym z powodów dużej liczby zgonów jest późne zgłaszanie się chorych do lekarzy. – Bardzo często ludzie leczą się na własną rękę, własnymi sposobami, co jest, najłagodniej rzecz ujmując, niedobre w pandemii – zwrócił uwagę Sutkowski. Dodał też, że powodami dużej liczby zgonów jest utrzymująca się powszechna obecność koronawirusa w Polsce oraz przeciążona służba zdrowia, która prawie od roku zmaga się z epidemią.
– To wszystko rzutuje na dużą liczbę zgonów, choć obecnie ta sytuacja trochę się poprawia – podkreślił.
CZYTAJ: Luzowanie obostrzeń. Od połowy lutego wybierzemy się do kina i przenocujemy w hotelu
Specjalista odniósł się również do zapowiedzianego przez rząd poluzowania obostrzeń związanych z epidemią, czyli warunkowego – na dwa tygodnie – uruchomienia od 12 lutego m.in. teatrów, hoteli i basenów.
– To jest odważny krok, ale uczyniony z ostrożnością, bo jest warunkowy. To jest bardzo istotne, bo jeżeliby dochodziło do sytuacji, w której będą narastały liczby potwierdzonych zakażeń i zgonów, to oczywiście możemy wrócić do ostrzejszych obostrzeń – zaznaczył Sutkowski.
Ekspert dodał też, że – biorąc pod uwagę obecne statystyki związane z epidemią koronawirusa – możliwe byłoby otwarcie restauracji, gdzie łatwiej o przestrzeganie rygorów sanitarnych, niż np. w barach, pubach czy dyskotekach. Zastrzegł jednak, że w restauracjach, które są miejscami zamkniętymi i gdzie nie nosi się masek, istnieje większe ryzyko zakażenia koronawirusem. niż na otwartej przestrzeni uruchamianych np. stoków narciarskich czy boisk.
W piątek rząd ogłosił, że od 12 do 26 lutego w reżimie sanitarnym dostępne będą hotele i miejsca noclegowe do 50 proc. łóżek, a także kina i teatry z obłożeniem do 50 proc. miejsc. Ponadto, otwarte mają być baseny, stoki i boiska zewnętrzne. Zamknięte pozostaną siłownie, a restauracje mogą nadal działać tylko oferując jedzenie na wynos.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. archiwum