Kajko i Kokosz wśród nowych kolegów. Wizyta u osieroconych lisków

img 20210205 155256 2021 02 05 191744

Od kilku miesięcy śledzimy losy Kajka i Kokosza, czyli osieroconych lisków. Są one pod opieką Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt Leśne Pogotowie w Skrzynicach Drugich. Trafiły tutaj, gdy miały miesiąc. Teraz mają już 10 miesięcy i przebywają między innymi z lisami uratowanymi z fermy futerkowej.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Z wizytą u Kajka i Kokosza

– Kajko i Kokosz mają się bardzo dobrze, ale zaczęły ze sobą walczyć – mówi prowadząca Leśne Pogotowie Lena Grusiecka: – Zaczyna się już czas, kiedy one zaczynają rywalizować o teren. Zaczyna się okres godowy i przepychanki. Stają na tylnych łapach i się nawzajem boksują. Oczywiście czasem się jeszcze bawią, natomiast nie jest już tak jak kiedyś, kiedy wszystko robiły razem. Teraz to dwa zupełnie inne chłopaki i tak naprawdę lepiej by im było, gdyby już razem nie siedziały. Tak jak w naturze kopią nory, kopią za gryzoniami, dżdżownicami, pędrakami, tak tutaj jest dokładnie tak samo.

– Większość dnia liski przesypiają – podkreśla Lena Grusiecka: – Budzą się późnym popołudniem. Jeśli jest deszczowo, to dłużej śpią, jeśli jest chłodno – tak samo. Natomiast później zaczynają się zabawy, boksowanie, bicie się i do późnego wieczora karmienie, sprzątanie. Dostają zabawki co drugi, trzeci dzień. Kiedy poprzednie są już mocno zdezelowane, to je zabieramy i dajemy nowe. Dbamy o to, żeby im się nie nudziło i żeby miały nowe zapachy.

– Jeśli chodzi o jedzenie, to zależy od okresu. Najwięcej jadły przed zimą, teraz trochę mniej, ale to zależy od tego czy idą ciepłe dni. Wiemy, że jak wszystko znika bardzo szybko, to coś jest na rzeczy i będzie chłodniej. One naprawdę doskonale wiedzą co będzie się działo w pogodzie – mówi Lena Grusiecka: – Jedzą surowe mięso, bardzo lubią owoce, jabłka, banany, winogrona, biszkopty. Więcej się bawią tym niż jedzą, natomiast jest to forma zabicia czasu.

Liski za dwa miesiące będą na wolności.

– Zaczyna się wtedy okres ochronny, więc będą miały największą szansę na to, żeby się wdrożyć. Miejmy nadzieję, że nikt nie będzie wtedy do nich strzelał – mówi Lena Grusiecka: – Mamy też nadzieję, że jako piękne samczyki, założą rodzinę i to pokolenie przedłużą. Wywieziemy ich gdzieś, gdzie będą duże kompleksy leśne. One już się zrobiły bardzo dzikie. Nawet jak do nich wchodzę, to uciekają, więc to jak najbardziej super. Tak ma być. Nie wpuszczamy nikogo, staramy się ten kontakt zminimalizować do najbardziej koniecznego, czyli: jeść, pić, sprzątanie i tyle.

W Ośrodku znajdują się też liski uratowane z fermy futerkowej w Pabianicach.

– Jest ich siedmioro. Niektóre z nich spędziły nawet 5 lat w klatkach metr na metr. Widać, że każdemu z nich coś dolega – podkreśla Lena Grusiecka: – Mają problemy z kończynami, jakieś stare złamania, urazy, przykurcze wynikające z tego, że siedziały w małych klatkach. Siedziały też na kratach. Zresztą, wiemy jak to wygląda. Te klatki stoją w powietrzu i lisie łapy mają wciąż do czynienia z kratami. To są liski arktyczne, polarne. One są białe, szare, ciemniejsze, jaśniejsze. Widać , jak one zaczynają się tutaj dopiero rozwijać. Na początku siedziały w kątach, bały się ruszyć, a z czasem opanowują tu wszystko. Lubią się bawić. Wreszcie ich zachowanie wraca do normy. To naprawdę niewyobrażalne co się z nimi dzieje przez całe ich życie, które muszą spędzać w klatkach. To jest coś strasznego.

Podopiecznym ośrodka jest także borsuk, który nie widzi i nie słyszy. Są tutaj też sarny, jeże, ptaki czy chomik europejski. Ośrodek można wesprzeć karmą, podkładami, kocami oraz maskotkami do zabawy dla zwierząt.

LilKa (opr. DySzcz)

Fot. Iwona Burdzanowska

Exit mobile version