Niemal 42 tysiące zwolnień lekarskich wystawili w ubiegłym roku psychiatrzy w województwie lubelskim. Dane dotyczą osób ubezpieczonych w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych.
– To o 18 procent więcej niż w 2019 roku – mówi rzecznik lubelskiego oddziału ZUS Małgorzata Korba. – Wtedy zwolnień w tej grupie schorzeń było w regionie ponad 35 tysięcy. Główne jednostki chorobowe, które pojawiają się w tych zwolnieniach lekarskich to reakcja na ciężki stres i zaburzenia adaptacyjne. Takich zwolnień było kilkanaście tysięcy w regionie. Po kilka tysięcy zwolnień lekarskich wynikało z epizodów depresyjnych, zaburzeń depresyjnych nawracających i innych zaburzeń lękowych – dodaje.
– Myślę, że naprawdę można by się spodziewać nawet większych procentów, ponieważ myślę, że wielu ludzi nie radzi sobie z tymi problemami, zarówno w grupie ludzi, którzy wcześniej cierpieli na zaburzenia emocjonalne, zaburzenia psychiczne, głównie na depresje, jak i wśród takich nowych pacjentów, ponieważ pandemia zabrała wiele różnych rzeczy – twierdzi Andrzej Czernikiewicz, profesor Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.
– Pandemia, która niesie ze sobą bardzo dużo niepewności, lęku o przyszłość, o siebie, o zdrowie bliskich, nasiliła różne objawy, więc nawet te osoby, które wcześniej je miały, to po prostu teraz doświadczają ich intensywniej i proszą o pomoc lekarską. Wtedy, jeśli idą na zwolnienie to prawdopodobnie dlatego, że jest to taki stan, w którym już czegoś nie są w stanie wytrzymać – tłumaczy Małgorzata Marcinkowska, psychoterapeutka z Centrum Pomocy Psychologicznej i Psychoterapii w Lublinie.
– Biorąc pod uwagę z jednej strony tę pandemię, która nasze życie przebudowała w znacznym stopniu, plus te czynniki biologiczne, chociażby związane z samym przejściem covidu, liczba osób, które zgłaszają się po pomoc do psychologów i psychiatrów, wzrosła w bardzo zauważalnym stopniu. Badania populacyjne w Stanach Zjednoczonych wskazują, że w tym okresie pandemii liczba nowych zachorowań, jeśli chodzi o zaburzenia depresyjne, lękowe, podwoiła się – informuje profesor Hanna Karakuła-Juchnowicz, kierownik pierwszej Kliniki Psychiatrii i Katedry Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
– Pozostaje pytanie, czy ci wszyscy ludzie, którzy cierpią na depresję, koniecznie muszą być na zwolnieniach lekarskich – mówi Andrzej Czernikiewicz. – Brak aktywności, tak jak pokazywał to Goya w słynnym cyklu grafik „Bezczynność umysłu rodzi upiory”, niestety bezczynność dodatkowa, która jest związana ze zwolnieniem, powoduje, że ci ludzie mają więcej czasu na różnego rodzaju negatywne, często również katastroficzne przemyślenia – wyjaśnia.
– Z mojej perspektywy wynika, że lepiej radzą sobie osoby, które już kiedyś doświadczyły kryzysów, czyli już nauczyły się rozpoznawać w swoim ciele pewne objawy – zauważa Małgorzata Marcinkowska. – Objawy depresji, która jest bardzo podstępną chorobą, czy objawy nerwicowe, są bardzo niespecyficzne, bo to są bóle mięśni, głowy, często całego ciała, brzucha, kołatania serca, bezsenność. Dla kogoś, kto nigdy się nie obserwował, te objawy mogą go zaprowadzić do lekarza rodzinnego. Zacznie się diagnoza i poszukiwanie przyczyn takich somatycznych – dopowiada.
– Izolacja i samotność jest ogromnym i znanym jeszcze przed pandemią czynnikiem zwiększającym ryzyko rozwoju depresji i zaburzeń lękowych – mówi Hanna Karakuła-Juchnowicz. – Te nasze codzienne kontakty interpersonalne, odwiedziny nie mogą mieć miejsca. W związku z tym rzeczywiście to poczucie osamotnienia, niepewności, braku wsparcia jest istotnym czynnikiem zwiększającym ryzyko rozwoju depresji i zaburzeń lękowych – dodaje.
– U części osób jest to zespół stresu pourazowego w sytuacji żałoby, ponieważ zmarł ktoś nam bliski. W związku z tym czujemy się jakby nieco osaczeni przez tę chorobę – tłumaczy Andrzej Czernikiewicz. – Druga grupa to pacjenci, którym pandemia zabrała zdolność do socjalizowania się, nawiązywania dialogu, wymiany różnego rodzaju komunikatów, w tym również tych emocjonalnych. Myślę, że gdybyśmy tak naprawdę przebadali całą populację, to okazałoby się, że to nie jest 18 procent, a od 28-38 procent czy nawet o połowę.
Lekarze apelują, aby w razie potrzeby podejmować leczenie.
Łącznie w 2020 roku mieszkańcy Lubelszczyzny przebywający na zwolnieniu lekarskim z powodu chorób natury psychicznej, byli nieobecni w pracy przez około 840 tysięcy dni.
EwKa / WT
Fot. pixabay.com