Pożary sadzy w kominie były powodem kilkunastu interwencji straży pożarnej w naszym regionie. W Wilkołazie dwoje dzieci trafiło na obserwację do szpitala, natomiast w Wielkopolsce zginęły trzy osoby – ojciec, matka i syn.
CZYTAJ: Wilkołaz: wybuch sadzy w kominie
– Takie interwencje są o tyle trudne, że trzeba ugasić pożar, który jest w zamkniętej przestrzeni w kominie – mówi starszy aspirant Tomasz Stachyra, rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej: – Do tego celu strażacy używają chociażby soli czy zwilżonego piasku. Staramy się takie pożary ugasić jak najszybciej z tego względu, żeby ogień nie przeniósł się na cały budynek, a tak też się zdarza. Jeśli chodzi o tego typu pożary, to najczęściej dochodzi do nich ze względu na różnego rodzaju zaniedbania właścicieli budynków czy obiektów mieszkalnych. Oczywiście powinniśmy przestrzegać określonych przepisów w tym zakresie jeśli chodzi o opalanie budynków paliwem stałym, to powinniśmy te układy kominowe czyścić co trzy miesiące. Jeśli dbamy o to, by te układy kominowe były czyste, bardzo rzadko dochodzi do takich zdarzeń.
– Ludzie często chcą, żeby było samo zaświadczenie, a czyszczenia w ogóle nie, także jest to bardzo ważny element – mówi Rafał Wilczyński, lubelski kominiarz: – Należy o nim pamiętać, nie tylko do ubezpieczalni, bo jeżeli mamy zapalenie sadzy, a nie mamy zaświadczenia kominiarskiego, to ubezpieczalnia od razu wychodzi z tym, żeby nie wypłacić odszkodowania. Dlatego warto co roku zrobić to czyszczenie.
– Nawet jeśli dbamy o wszystkie elementy związane z bezpieczeństwem, czyli właściwie użytkujemy takie urządzenia grzewcze, nasze piece, to może dojść do pożaru – mówi Tomasz Stachyra: – Możemy zabezpieczyć się w postaci czujnika dymu bądź też czujki tlenku węgla, który wydziela się w sytuacji niewłaściwego procesu spalania. Tlenek węgla to gaz niewidoczny, bardzo silnie trujący. Bardzo łatwo wnika do naszego organizmu. Może spowodować niebezpieczeństwo utraty zdrowia a nawet życia.
Pożarom towarzyszy bardzo duży huk: – To bardzo wysoka temperatura, dochodzi nawet do 1200 stopni, gdzie ten komin cały się trzęsie – mówi Rafał Wilczyński: – Wszystko zależy od tego, ile tej sadzy jest w środku. Zdarza się, że u niektórych ta sadza się pali, a oni nawet o tym nie wiedzą. Lata temu pojechaliśmy z kolegą na czyszczenie. Jadąc do klienta, obserwujemy że z komina się dymi. Byliśmy już lekko podenerwowani, bo klient miał wygasić, a on na to, że wygasił i że już dzień się nie pali. Wykuliśmy dziurę, kolega włożył rękę, a tam była lawa jak w wulkanie. Pamiętam, że aż sobie rękę poparzył. I klient by w szoku. Może być słup ognia wychodzący na 2 metry z tego komina – zależy od tego jaka to jest sadza i jak dużo jej jest.
Takich pożarów nie można gasić wodą: – Wytwarza się wtedy para, która może uszkodzić komin lub spowodować wzrost ciśnienia i zniszczyć cały budynek – mówi Tomasz Stachyra: – Jest to bardzo niebezpieczne. Gdybyśmy na własną rękę podjęli próbę ugaszenia takiego pożaru, to lepiej posłużyć się solą kuchenną, wsypując ją od strony dachu w układ kominowy, ewentualnie lekko zwilżonym piachem. Wtedy sól czy piach osadza się na ściankach osadza się na ścianach komina, wytwarzając niewielką ilość pary, która ma również działanie gaśnicze. Ale podkreślam: niewielką ilość. Oczywiście tego nie polecamy, ponieważ niebezpieczeństwo jest duże. To strażacy są służbą, która będzie wiedziała jak zareagować i ugasić ten pożar.
Sygnałem, że zapaliła się sadza w kominie może być wzrost temperatury w piecu czy głośne pękanie układu kominowego. W przypadku pożaru należy natychmiast zadzwonić pod numer alarmowy 112.
LilKa (opr. DySzcz)
Fot. straz.lublin.pl / archiwum