Norki z fermy w powiecie kartuskim na Pomorzu zakażone są wirusem SARS-CoV-2. Wczoraj (31.01) Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi poinformowało o pierwszym w Polsce potwierdzonym przypadku zakażenia u zwierząt futerkowych. Badania w tym zakresie prowadzi Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach.
– Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi Grzegorz Puda wyznaczył nasze laboratorium do wykonywania badań diagnostycznych w ramach tzw. urzędowego monitoringu – tłumaczy w rozmowie z Radiem Lublin prof. Krzysztof Niemczuk, dyrektor Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach, z którym rozmawiał Łukasz Grabczak.
Badania te wykonywane są na fermach norek i „wynikają bezpośrednio z jednego z trzech rozporządzeń, które minister podpisał w grudniu 2020 roku, a które dotyczą m.in, umiejscowienia norek wśród gatunków podatnych na zakażenia SARS-CoV-2, a w przypadku stwierdzenia zakażenia na takiej fermie, do wdrożenia działań administracyjnych mających na celu likwidację takiej fermy zgodnie z postanowieniami prawa”- tłumaczy dyrektor Niemczuk. – Podobnie zresztą jak w przypadku innych chorób, jak np. afrykański pomór świń, czy grypa ptaków – dodaje.
– Próbki do badań otrzymaliśmy faktycznie z gospodarstwa zlokalizowanego w powiecie kartuskim – tłumaczy szef puławskiego Instytutu, dodając, że badanie związane jest z urzędowym monitoringiem, co oznacza, że „każda ferma zajmująca się hodowlą norek będzie zweryfikowana”.
– Pamiętajmy o tym, że norki są kluczowym gatunkiem zwierząt, które są bardzo podatne na zakażenie wirusem SARS-CoV-2 – dodaje prof. Niemczuk. – Mało tego, że są podatne, są dowody naukowe, że w organizmie norek może dochodzić do zmian tego wirusa, które znane są pod postacią mutacji lub wariantów. Jedne z nich, opisane w Danii, Holandii bezpośrednio zagrażają ludziom. Dodatkowo badane są dowody naukowe, badane są hipotezy, czy te nowe warianty mogą zakłócić proces szczepień. Innymi słowy, czy będą skuteczne szczepionki w przypadku zakażenia nowymi wariantami wirusa. Stąd wszystkie działania, które są wdrożone w Polsce, w sposób przemyślany, poprzedzone programami pilotażowymi, związane są z ochroną zdrowia publicznego, tak aby zniwelować wektory czy rezerwuary wirusa, które mogą zagrażać zdrowiu czy życiu człowieka.
A problemu mutacji wirusa nie należy bagatelizować, co potwierdzają badania laboratoryjne: – Wykonano badania w Danii, która potwierdziły występowanie nowego wariantu u norek i możliwość przeniesienia go na ludzi, bo taki transfer wirusa został udowodniony i opisany w poważnych czasopismach naukowych, w warunkach laboratoryjnych, ten wirus reagował w inny sposób, niż wariant klasyczny – zauważa profesor Niemczuk. – Wykazywał dość dużą oporność na stymulację organizmu przeciwciałami odpornościowymi. Przypomnę, że to jest jedna z form terapii u ludzi, czyli podawanie osocza ozdrowieńcom. To był pierwszy sygnał, który wskazywał, że należy wykazywać głęboką ostrożność i podejmować dość radykalne działania ze względu na zagrożenie dla ludzi. Takie działania zostały wdrożone przez Duńczyków i na tę chwilę warto podkreślić, że te działania były działaniami słusznymi. Pamiętajmy o tym, co stało się w przypadku Chin, w prowincji Wuhan, kiedy niektóre działania były opóźnione. Wynikało to przede wszystkim z faktu, że nie było wiadomo z jakim i jak niebezpiecznym wirusem mamy do czynienia.
– Badania, które wykonaliśmy z prób nadesłanych do Instytutu, związane są z pewnego rodzaju kluczem epizootycznym. W ramach rozporządzenia otrzymujemy próbki od około dwudziestu reprezentatywnie wybranych zwierząt na fermie – dodaje dyrektor PIWet. – Wiemy o tym, że wśród tych dwudziestu, na pewno cztery są z wirusem SARS-CoV-2. Teraz weryfikuje te dane Inspekcja Weterynaryjna. Na dziś wiemy, że na tej fermie jest około 5 tys. norek. W związku z tym nie znamy skali zakażenia w stosunku do całego gospodarstwa, natomiast wiemy jedno, że zastosowane narzędzia, czyli identyfikacja próbek pochodzących od określonych zwierząt, okazała się skuteczna.
Jak mówi prof. Krzysztof Niemczuk, na obecnym etapie trudno jest wskazać, w jaki sposób doszło do zakażenia norek na fermie. Prowadzone dochodzenie wskaże dopiero, czy na fermę wprowadzane były ostatnio inne zwierzęta, z innych lokalizacji w Polsce, „czy też na fermie uda się wykonać badania u wszystkich ludzi, którzy byli związani z tą fermą”:
– Raczej skłaniamy się ku hipotezie, że jest to zakażenie pochodzące od ludzi – tłumaczy dyrektor PIWet.
Wykrycie na fermie zakażenia jest jednoznaczne z likwidacją zwierząt, które są w stadzie: – Tak stanowi prawo – mówi szef Instytutu. – Prawo zostało skonstruowane po to, żeby chronić ludzi przed kolejnymi możliwościami wtargnięcia wirusa i jego potencjalnie niebezpiecznych wariantów na terytorium kraju. Pamiętajmy co się działo późną jesienią w Danii, obecnie w Holandii. Holendrzy na podstawie danych i zagrożenia epidemiologicznego, ze względu na zagrożenie dla ich obywateli, likwidują hodowle norek w całym kraju. Taką informację przekazała Komisja Europejska.
Jednak wariant holenderski nie musi powtórzyć się w Polsce: – Stwierdziliśmy w Polsce pierwszy przypadek zakażenia, zobaczymy jak sytuacja będzie wyglądała na kolejnych fermach. Jak ta sytuacja epizootyczna wygląda. Od skali ewentualnych zakażeń będzie uzależnione dalsze postępowanie – tłumaczy gość Radia Lublin.
W najbliższym czasie w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym w Puławach planowane jest wykonanie wysokospecjalistycznych badań materiału genetycznego wirusa stwierdzonego u zakażonych norek: – To są badania, które będą wykonane w naszym Instytucie – potwierdza dyrektor PIWet Krzysztof Niemczuk. – Zadbaliśmy o to, żeby mieć odpowiednie finansowanie na zakup specjalistycznego sprzętu. Będziemy poddawali ten materiał genetyczny, który stwierdziliśmy w tej fermie tzw. badaniom sekwencjonowania. Mówiąc wprost, będziemy rozbierali wirusa na czynniki pierwsze. Wyniki tych analiz będziemy porównywali z dostępnymi danymi w międzynarodowych bazach danych, które zostały już opublikowane. W związku z tym należy się spodziewać, że będziemy potrafili odpowiedzieć na pytanie, czy to jest mutacja, czy jest zbliżona np. do wariantu brytyjskiego, którego najbardziej w tym momencie Europa się obawia. Widzimy co się dzieje w Wielkiej Brytanii, widzimy co się dzieje w Portugalii. Musimy spokojnie poczekać na wyniki tych badań, żebyśmy wiedzieli z jakim wirusem w Polsce u norek mamy do czynienia. Tego typu badania staramy się robić błyskawicznie. Dzisiaj (1.02) podjąłem decyzję, że zespół, który się zajmuje tą techniką, powinien odłożyć wszystkie inne badania, które nie są priorytetowe, i zająć się wyłącznie tymi badaniami. Mam nadzieję, że pierwsze wyniki badań będziemy znali mniej więcej za tydzień – zapewnia gość Łukasza Grabczaka.
Cała rozmowa dostępna w podcaście:
ŁuG/WP
Fot. www.gov.pl