Jedna z pierwszych w tej części Europy farm wertykalnych powstała w Puławach. Start-up działający w miejscowym Parku Naukowo-Technologicznym opracował hodowlę roślin w zamkniętych warunkach, która ma przynieść taki sam plon jak sto razy większe pole pod gołym niebem.
– To kolejny etap ewolucji rolnictwa – mówi Dawid Drzewiecki, twórca start-upu Vertigo Farms. – Zaczęło się przed tysiącami lat na otwartych polach, później były szklarnie, a to jest trzeci krok, gdzie przenosimy się do całkowicie kontrolowanych warunków, w których jako ludzie jesteśmy w stanie wpływać na wszystkie czynniki uprawy. Mamy kilka przewag nad szklarniami, czyli my sterujemy światłem, my sterujemy temperaturą, a nie zawsze w szklarniach da się to robić. A farma wertykalna dlatego, że jest wiele poziomów – nie uprawiamy w jednej płaszczyźnie tylko możemy tworzyć jedną nad drugą.
– W 2018 roku którym podjęliśmy się wspólnie z partnerami bardzo dużego wyzwania – mówi Tomasz Szymajda, prezes Puławskiego Parku Naukowo-Technologicznego. – Zaaplikowaliśmy o możliwość pozyskania około 20 milionów złotych, które pomogą rozwijać różnego rodzaju pomysły biznesowe i w ramach właśnie tego projektu Wschodniego Akceleratora Biznesu zgłosił się pomysłodawca pan Dawid Drzewiecki, który bardzo pozytywnie został oceniony przez panel ekspertów. Dostał się do procesu inkubacji, założył nową spółkę. Zapewniliśmy mu różnego rodzaju wsparcie w postaci usług specjalistycznych, różnego rodzaju badań. Kolejnym etapem była możliwość pozyskania środków z Programu 112. I te środki w wysokości około 1 miliona złotych zainwestował tutaj w Puławach, tworząc pierwszą w Polsce farmę wertykalną.
– Myślę, że poszliśmy w takim trochę unikalnym kierunku – wyjaśnia Dawid Drzewiecki. – Nie będziemy produkować ziół do konsumpcji, tylko do dalszego przetworzenia do postaci ekstraktów, które później mają dużo szersze zastosowanie. Mogą one trafić do żywności, do kosmetyków czy do farmaceutyków. Zaczynamy od tradycyjnych często spotykanych. Da się tutaj zauważyć kiełki szałwii, za chwilę wykiełkuje nam bazylia, będzie też mięta. Natomiast w dalszej perspektywie chcielibyśmy się ukierunkować na unikalne zioła z dalszych regionów świata, żeby rozwiązać kolejny problem, czyli transport przez dziesiątki tysięcy kilometrów. Chcemy pokazać dostawcom wiarygodne sposoby uprawy, żeby to, co dzisiaj importują z Chin, z Indii czy z Ameryki Południowej, byli w stanie z naszą pomocą wyprodukować lokalnie i tu pozyskać.
– Temat poprawiania warunków uprawy roślin jest już znany. Natomiast tutaj mówimy o naprawdę wysokiej precyzji – podkreśla Karol Kłopot z Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli. – Precyzji, która – jeżeli będziemy w stanie roślinom dostarczyć wszystko na optymalnym poziomie, czyli w optymalnej ilości światło, wilgotność, temperaturę i składniki pokarmowe dostosowane do wzrostu wegetatywnego – pozwoli osiągnąć bardzo dobry produkt.
– Cały system jest zautomatyzowany, czyli światło świeci wtedy, kiedy powinno, mamy mechanikę, która nam przesuwa rynny, które tu widać – tłumaczy Drzewiecki. – Czyli minimalizujemy ilość pracy, którą musi pracownik wykonać. My tak naprawdę jesteśmy tu po to, żeby doglądać roślin, wspomóc je w tym początkowym wysiewie i na końcu w zbiorze. Natomiast cały proces pomiędzy jest całkowicie zautomatyzowany.
– To już jest chyba półka wyżej niż uprawy szklarniowe – dodaje Karol Kłopot . – W uprawach szklarniowych czy to roślin warzywniczych jak pomidory i ogórki, czy każdych innych roślin ozdobnych, są już zapewnione właśnie precyzyjne temperatury, składniki i te wszystkie inne rzeczy. Tutaj natomiast mówimy jeszcze o dołączeniu odpowiedniej ilości światła i o robieniu tego piętrowo, czyli jeszcze trochę inaczej. Myślę, że to jest ciekawy pomysł, ale wymaga dużego nakładu i dużej wiedzy.
Zdaniem specjalistów z Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego taki sposób uprawy roślin może się upowszechnić. Ale jest to perspektywa kilkunastu lat.
ŁuG / GRa
Fot. Łukasz Grabczak