Aeroklub Świdnik zbiera pieniądze na remont kultowego samolotu Antonow An-2 – czyli popularnego „Antka” – z 1987 roku. Maszyna na swoim pokładzie gościła między innymi Budkę Suflera, Bajm czy zespół Wilki. Za jego sterami siedział prymas Polski Józef Glemp. „Antek” pomagał też podczas tzw. powodzi stulecia.
Samolot teraz sam potrzebuje pomocy. Bez niej nie będzie mógł latać. – To samolot kryty płótnem i zgodnie z przepisami wymiana tego płótna powinna następować co 10 lat – wyjaśnia Krzysztof Janusz, instruktor pilot i dyrektor Aeroklubu Świdnik. – Nadchodzi czas, kiedy powinniśmy to zrobić. To operacja bardzo kosztowna, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Trzeba najpierw zdjąć skrzydła, później zdjąć z nich to płótno i wymienić na nowe. To 72 metry kwadratowe. Do tego dochodzi inspekcja i przemalowanie samolotu w nowe barwy. Cała ta operacja kosztuje ogromne pieniądze.
– Mechanik nie może tego zrobić, ponieważ w lotnictwie wszystkie tego typu rzeczy są certyfikowane. Dokonać może tego tylko wyspecjalizowana firma. Dlatego koszty są tak wysokie – tłumaczy Krzysztof Janusz.
– To wyjątkowy samolot. Mimo że jest w zasadzie maszyną transportową, może szybować. Co jest ciekawe i unikalne, producent nie podaje prędkości minimalnej. Proszę sobie wyobrazić, że ten samolot może lecieć z zerową prędkością. Może się to wydawać niemożliwe, ale wystarczy odpowiednio silny wiatr wiejący od śmigła i ten samolot już leci – opowiada Jacek Zagożdżon, kierownik Działu Edukacji, Organizacji i Udostępniania Wystaw Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie. – Mógł być samolotem transportowym, a za chwilę zostać przebudowany na ekskluzywną salonkę. Mógł „założyć narty” i wylądować w Arktyce.
– Ten samolot jest w naszym aeroklubie już od 33 lat. Zdarzało się, że lataliśmy z pomocą charytatywną dla powodzian. Dość często lataliśmy z Budką Suflera, bo znaliśmy się z muzykami tego zespołu – mówi Krzysztof Janusz.
– Za moich młodych lat nazywaliśmy te samoloty „kukuruźnikami”. Zbyt wielkich luksusów w tej maszynie może nie ma, ale są siedzenia i leci. Raz z nami poleciał mój średni syn – Piotr. Niestety ze względu na to, że bardzo źle znosił lot, musieliśmy wylądować na lotnisku w Kielcach. A myśmy lecieli dalej. Bardzo fajnie to wspominam, bo była to dosyć karkołomna impreza, ale się udała. Absolutnie namawiam, żeby pomóc wyremontować ten samolot – wspomina Krzysztof Cugowski.
– Lataliśmy też z zespołami: Brathanki czy Wilki. Mieliśmy taką historię, że były obchody związane z Aeroklubem Polski i trzeba było przewieźć tam prymasa Polski. To był lot na trasie Przasnysz – Warszawa. Prymas Józef Glemp zwierzył się nam, że jego marzeniem było być pilotem. Posadziliśmy go na fotelu i odbył tak cały lot. Był bardzo zadowolony, bardzo nam dziękował – opowiada Krzysztof Janusz.
– Ogłosiliśmy zbiórkę na portalu zrzutka.pl. Można się przyłączyć, wesprzeć każdym grosikiem naszą inicjatywę. Chcielibyśmy go zachować także dlatego, że to jest stosunkowo nowy samolot. Ma przed sobą bardzo dużo życia – dodaje Krzysztof Janusz.
– To samolot dla prawdziwych pilotów. Ostatni z wielkich. Ważne, żeby oglądać go na niebie – w miejscu, dla którego samoloty były przecież budowane – mówi Paweł Pawłowski, dyrektor Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie.
Na remont „Antka” potrzebne jest 150 tysięcy złotych. Areoklub chce te pieniądze zebrać do kwietnia 2021 roku.
MaTo / opr. ToMa
Fot. zrzutka.pl