Poraniony koziołek trafił do Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Skrzynicach Drugich w gminie Jabłonna. Zwierzę ma wiele otarć, oderwany kawałek jednego ucha i połowę drugiego oraz połamane poroże.
CZYTAJ: Skrzynice Drugie: poraniony koziołek trafił do Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt
– Ponad dwa tygodnie temu dostaliśmy informacje, że na terenie miejscowości Gołąb znajduje się koziołek – mówi Karolina Kustra z Urzędu Gminy Puławy: – Początkowo nie wiedzieliśmy skąd przybył i jak długo błąkał się po terenie miejscowości, ale po ustaleniach okazało się, że trwało to blisko rok. Koziołek był dokarmiany przez mieszkańców. Koniec końców został przez nas złapany z pomocą pracowników schroniska i lekarza weterynarii, który tymczasowo uśpił go na czas transportu. Został przewieziony do stowarzyszenia, które pomaga dzikim zwierzętom i znajduje się w Jabłonnej.
– Koziołka udało się odłowić i wczoraj do nas przyjechał – mówi Lena Grusiecka, prowadząca Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Skrzynicach Drugich: – Przyjechał w stanie kiepskim, przede wszystkim jeśli chodzi o psychikę. Widać, że został tutaj popełniony jakiś błąd wychowawczy. Ewidentnie wychował go człowiek, i wychował bardzo źle, to znaczy, że on po prostu ludzi się nie boi, oczekuje od nich jedzenia. Koziołek jest trochę poraniony, ma bardzo połamane poroże, uszkodzone uszy – jednego nie ma do połowy, drugie ma mocno poranione. Widać, że nie są to urazy, których nie doznał przed chwilą.
– Zdecydowaliśmy się na złapanie i transport ze względu na to, że życie i zdrowie samego koziołka było zagrożone. Ale drugą kwestią było to, że przez tę agresję ze strony mieszkańców w nim też obudziła się agresja i zaczął atakować dzieci i dorosłych – mówi Karolina Kustra: – Dostaliśmy kilka telefonów od mieszkańców tej miejscowości, żeby jak najszybciej interweniować, ponieważ agresja ludzi w stosunku do tego koziołka była coraz większa. Mieszkańcy mówili, że wielokrotnie widzieli jak ludzie go bardzo brutalnie odpędzali, ktoś go nawet łapał i rzucał o kostkę brukową. Ewidentnie widać, że człowiek popełnił tu błąd.
– Pamiętajmy jedną rzecz: według prawa polskiego, wzorowanego na prawie każdego cywilizowanego kraju na świecie, zwierzę nie jest rzeczą. Nie jest też osobą. Jest czymś pośrednim – mówi dr nauk weterynaryjnych Jerzy Ziętek, adiunkt w Katedrze Epizootiologii i Kliniki Chorób Zakaźnych Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie: – Zwierzę nie może być krzywdzone, pozbawiane dostępu do opieki lekarskiej, głodzone. Z tym wiąże się bardzo dużo różnych zobowiązań.
– Policjanci przypominają, że w myśl obowiązujących przepisów za znęcanie się nad zwierzęciem grozi kara pozbawienia wolności do lat 3, z kolei za znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem do lat 5 – mówi podkomisarz Anna Kamola z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Problem przede wszystkim polega na tym, że na początku koziołek był dokarmiany przez mieszkańców.
– Unikajmy tego za wszelką cenę. Może nam się wydawać, że nie mamy serca, ale proszę mi wierzyć, że leśnicy, nadleśnictwo, koło łowieckie zajmują się dokarmianiem dzikich zwierząt – mówi Karolina Kustra: – Są do tego specjalnie przystosowane paśniki, które przede wszystkim znajdują się w lasach. Nie na terenach zabudowanych, nie blisko mieszkańców. Nawet jeśli jakieś dzikie zwierzę przywędrowało do nas, zagubiło się, nie róbmy tego. Jeżeli chcemy dokarmiać dzikie zwierzęta, to na pewno nie na terenach zabudowanych, blisko naszych domostw, bo to później prowadzi do sytuacji, kiedy my dostajemy szereg telefonów i kończy się to tak, jak w tej sytuacji.
Koziołek znajduje się w lecznicy. Jak poinformował dzisiaj (26.03) Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt, koziołek już spokojnie jadł i pił. Pracownicy twierdzą, że może on mieć szansę wrócić na wolność, jeśli nie, pozostanie w ośrodku na stałe.
InYa (opr. DySzcz)
Fot. i film Stowarzyszenie Leśne Pogotowie – Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt/ FB