Ekspert: Chorzy na COVID-19 powinni otrzymywać leki przeciwzakrzepowe

20201022 ib223504 cr 2021 03 28 181604

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

– Podawanie heparyn drobnocząsteczkowych pacjentom hospitalizowanym z powodu COVID-19, w ramach profilaktyki przeciwzakrzepowej, zmniejsza ryzyko zgonu – ocenił dr Piotr Ligocki, kierownik oddziału covidowego Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy.

– Jestem ogromnym zwolennikiem profilaktyki przeciwzakrzepowej u pacjentów, którzy trafiają na oddział szpitalny z powodu COVID-19. W piśmiennictwie szeroko opisany jest fakt, że SARS-CoV-2 atakuje nie tylko drogi oddechowe, ale również śródbłonek naczyń i ma silnie działanie prozakrzepowe – przypomniał dr Piotr Ligocki, kierownik oddziału covidowego Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy. – Proces wykrzepiania wewnątrz naczyń powoduje powstawanie mikrozatorów i zwiększoną liczbę powikłań zatorowo-zakrzepowych, takich jak zatorowość płucna, udar mózgu czy ostre incydenty wieńcowe – wymieniał ekspert.

Jak zaznaczył, obecnie hospitalizowani pacjenci z COVID-19 powinni standardowo otrzymywać heparyny drobnocząsteczkowe w ramach profilaktyki przeciwzakrzepowej. Jak dodał, heparyna działa nie tylko przeciwzakrzepowo. – Ukazało się kilka prac, w których zaobserwowano, że heparyna blokuje przyczepiania się kolca wirusa do receptora na komórkach. I choć nie jest to lek przeciwwirusowy, to powstrzymuje dzięki temu szybsze namnażanie się wirusa – podkreślił dr Ligocki. Dodał, że jest to bardzo istotne, ponieważ, gdy wirus dostanie się do organizmu w dużej liczbie, może wywołać cięższą postać infekcji.

Specjalista zwrócił uwagę, że COVID-19 może prowadzić do incydentów zakrzepowo-zatorowych także u osób, które łagodnie przeszły chorobę i były jedynie w izolacji domowej. Chodzi na przykład o zawał mięśnia sercowego, zatorowość płucną, udar mózgu. – I tu należałoby przemyśleć, czy nie powinno się dopuścić do stosowania u chorych na COVID-19 z czynnikami ryzyka sercowo naczyniowego heparyny drobnocząsteczkowej w warunkach domowych – powiedział dr Ligocki.

Jak wyjaśnił, poza leczeniem przeciwzakrzepowym pacjent, który trafia do szpitala w ciągu pierwszych siedmiu dni od zakażenia SARS-CoV-2 z pogłębiającą się niewydolnością oddechową w przebiegu zapalenia płuc, powinien zgodnie ze standardami światowymi otrzymać lek przeciwwirusowy remdesiwir. – Obecnie remdesiwir ma różne piśmiennictwo na temat skuteczności, jednak zgodnie z aktualnymi wskazaniami wciąż podajemy go w pierwszym rzucie leczenia – tłumaczył.

Według eksperta podobnie jest z osoczem ozdrowieńców. – Ostatnio ukazało się kilka prac, które negują skuteczność jego stosowania. Jednakże w standardach ono nadal jest wymieniane. A w tej chwili mamy do niego coraz większy dostęp, dlatego podajemy je pacjentom, którzy mają zapalenie płuc w przebiegu infekcji SARS-CoV-2 – wyjaśnił dr Ligocki.

Jak zaznaczył, aktualnie nie ma jednoznacznych wskazań odnośnie stosowania innych leków przeciwwirusowych niż remdesiwir.

– Obecnie obserwujemy niestety obniżenie wieku pacjentów, którzy trafiają do szpitala z COVID-19. W okresie od listopada do lutego mieliśmy do czynienia głównie z osobami w średnim i starszym wieku z przewagą osób starszych. Osób w młodym wieku było stosunkowo mało. Aktualnie jest znacznie więcej pacjentów trzydziesto– i czterdziestoparoletnich z ciężkim przebiegiem choroby. Mają rozwinięte zazwyczaj obustronne zapalenie płuc oraz objawy niewydolności oddechowej, czyli saturacja krwi spada u nich poniżej 95 proc. i przeważnie oscyluje w granicach 90 proc. – mówił dr Ligocki. – To niesie ze sobą niebezpieczeństwo przejścia w kolejną ciężką fazę choroby, czyli rozwój burzy cytokinowej. Taki chory może trafić na oddział intensywnej terapii i zostać zaintubowany – tłumaczył.

W jego opinii wzrost liczby młodych osób ciężko przechodzących COVID-19 może mieć związek z tym, że populacja starsza została w większym stopniu zaszczepiona. – Wydaje się też, że wariant brytyjski zakaża częściej ludzi w młodszym i średnim wieku. Taka sytuacja miała miejsce w Wielkiej Brytanii i tak też jest w Polsce – zaznaczył. Dodał, że wariant ten sprzyja również bardziej agresywnemu rozwojowi COVID-19.

Ekspert podkreślił, że COVID-19 jest chorobą zdecydowanie bardziej niebezpieczną od grypy. – Obecnie nie mamy możliwości z całą pewnością ocenić, która osoba przejdzie COVID-19 lekko, a która ciężko – zaznaczył.

– Wprawdzie otyłość zwiększa ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19, podobnie jak cukrzyca i choroby serca, ale czasem osoba otyła z cukrzycą, nadciśnieniem tętniczym, chorobą niedokrwienną serca może przebyć tę chorobę lekko, nawet niezauważalnie, a wysportowany trzydziestoparolatek może trafić w ciężkim stanie na oddział intensywnej terapii i zostać zaintubowany. Dlatego tak ważna jest profilaktyka: szczepienia, noszenie maseczek, utrzymywanie dystansu społecznego, dezynfekowanie rąk – mówił dr Ligocki.

Jak zaznaczył, na ciężki przebieg COVID-19 wpływa również liczba cząstek wirusa, która dostanie się jednorazowo do organizmu. – Nosząc maseczki zmniejszamy ryzyko zakażenia się dużą liczbą cząstek wirusa, a to może nam uratować życie – podsumował specjalista. 

RL/PAP/WM

Fot. archiwum

Exit mobile version