Po roztopach i obfitych opadach deszczu mieszkańcy części Ułęża w powiecie ryckim mają na ulicy bajoro o długości ponad 50 metrów i głębokości kilkudziesięciu centymetrów. Olbrzymia kałuża tworzy się przy wjeździe na nowe osiedle. Miejscowa Ochotnicza Straż Pożarna już wielokrotnie musiała interweniować na tym terenie – ostatnio kilka dni temu.
– Jest kłopot z przejściem, a nawet z przejazdem niskim samochodem – mówi mieszkaniec tej ulicy Ryszard Mysielski: – Tu jest zlewnia, akurat mniej więcej na tej drodze. Jeżeli woda spływa powoli, wszystko jest w porządku. Woda się rozpłynie, częściowo wsiąknie, częściowo zostanie. Ale jeżeli są gwałtowne roztopy, to ona nie ma się gdzie podziać. Tu jest różnica poziomu ok. pół metra. I zostaje. Nie ma gdzie odpłynąć. Sąsiad często musi workami z piaskiem zagradzać bramę, bo mu wszystko płynie.
– Jak jest za dużo wody, to mi przez bramę wchodzi, ale mam worki przygotowane i daję sobie radę – mówi Leszek Wojewoda: – Poprzedni wójt powinien zrobić tutaj przepust. Nie zrobił go, pozwolił się w tym miejscu pobudować. W takim miejscu nie daje się pozwoleń na budowę. Ten człowiek nasypał tam ziemi i woda nie ma gdzie odejść. Kiedyś ta woda miała naturalne odejście, teraz nie ma.
– W tej chwili, żeby rozwiązać ten problem, złożyliśmy wniosek z Funduszu Dróg Samorządowych na modernizację drogi, a w zasadzie trzech dróg, ponieważ to jest droga w górę, aż do samego wzgórza, do powiatówki, i wzdłuż osiedla, czyli prostopadła do tej drogi – mówi Barbara Pawlak, wójt gminy Ułęż: – Czekamy na rozstrzygnięcie i decyzję w sprawie Funduszu Dróg Samorządowych. Jeżeli otrzymamy środki, to ta droga w tym roku zostanie wybudowana, ale z pewnością nie będzie to całkowite rozwiązanie problemu, dlatego też zastanawiamy się nad dodatkowym rozwiązaniem w postaci wykopania od wzgórza do terenu byłego GS-u, wkopanie w ziemię rury odprowadzającej wodę, czyli najpierw studzienka, później położenie podziemia na prywatnych działkach, oczywiście za zgodą mieszkańców, bo sami tu niczego nie zrobimy. Mam nadzieję, że chociaż częściowo będą też partycypować w kosztach.
– Gmina ma to robić. My z sąsiadem, który już się tu pobudował, zgodziliśmy się, żeby po granicy puścić rurę i żeby to poszło przez drogę – mówi Leszek Wojewoda.
– Gdyby się to udało, to wtedy pod drogą powiatową przeciskiem tę rurę wprowadzilibyśmy w dawną kanalizację na GS-ie – mówi Barbara Pawlak: – Dwadzieścia kilka lat temu była próba postawienia w Ułężu oczyszczalni i kanalizacji. Wyłożono nawet jakieś pieniądze, stworzono kawałek sieci. Nie wiemy na razie jak dokładnie ta sieć przebiega, dlatego też są tutaj dzisiaj moi pracownicy, odkopują studzienkę i zobaczymy czy przez tyle lat nie zostało to zasypane. Utrudnieniem jest też to, że część tych działek została już sprzedana, czyli nie należy do nas, dlatego musimy szukać takiego miejsca, gdzie byśmy ewentualnie odprowadzić te rury.
– Jest to uciążliwe o tyle, że przejść pieszo się nie da. Trzeba mieć długie gumowce, po kolana – mówi Ryszard Mysielski: – Przejechać – też niespecjalnie. W tej chwili tam powstało to osiedle, siedem domów już stoi. Tam trzeba jakoś dojechać.
– Nie mamy innego rozwiązania. Nie da się w asfalcie wykopać rowu, odprowadzić wody – mówi Barbara Pawlak: – Za chwileczkę rozpoczniemy budowę wodociągu, dlatego że z Rządowego Funduszu Inicjatyw Lokalnych otrzymałam dofinansowanie na dobudowanie wodociągu w miejscowości Sarny i Ułęż, między innymi właśnie na nowym osiedlu, i jak wejdzie sprzęt ciężki oraz firma, która w tej chwili już wygrała postępowanie przetargowe, to spróbujemy ocenić koszty.
Przedstawiciele gminy zapowiadają więc dwutorowe działania zmierzające do rozwiązania problemu. Z jednej strony modernizacja ulicy, z drugiej – odprowadzenie wody ze wzgórza poprzez rurę na teren byłego GS-u. O efektach tych starań będziemy informować na naszej antenie.
ŁuG (opr. DySzcz)
Fot. nadesłane