Dziadek odebrał z przedszkola w Lubartowie cudzego wnuka. 80-latek odebrał 4-letniego chłopca z placówki i wraz z nim udał się do domu. Tam go nakarmił i włączył bajki w telewizorze. Dopiero wówczas zorientował się, że to nie jego wnuk.
W tym czasie trwał już szeroko zakrojona akcja poszukiwania chłopca, bo przedszkole zgłosiło całą sprawę na policję. – Totalny zbieg okoliczności – mówi dyrektor placówki Iwona Kożuchowska. – Dziecko odebrał niewłaściwy dziadek, łudząco podobny do właściwego dziadka chłopca. Fatalny zbieg okoliczności. Dziadkowie byli ubrani bardzo podobnie, tak samo jak wnukowie, stąd ten dziadek w pierwszej chwili nie zorientował się, że bierze cudzego. Zareagowaliśmy błyskawicznie. Wezwałam policję, kiedy ustaliliśmy, że nikt ze znajomych ani rodziny dziecka nie odebrał – opowiada.
O sprawie tej pisaliśmy już we wtorek: CZYTAJ: Dziadek odebrał z przedszkola nie swojego wnuka. „Niespodziewany zbieg okoliczności” w Lubartowie
– Rozpoczęły się natychmiastowe poszukiwania, w których brało udział ponad 50 funkcjonariuszy, w tym policjanci z oddziału prewencji w Lublinie, a także przewodnik z psem tropiącym – opisuje rzecznik lubartowskiej policji, straszy sierżant Jagoda Stanicka. – Chłopiec został odnaleziony przez policjantów w mieszkaniu u starszego mężczyzny, który był dziadkiem innego chłopca. Jak określił, doszło do pomyłki, niespodziewanego zbiegu okoliczności. Wystąpiła tutaj także zbieżność imion obu chłopców. 4-latek cały i zdrowy został przekazany rodzicom – dodaje. – W lubartowskiej komendzie toczy się postępowanie, czy dziecko zostało narażone na utratę życia bądź zdrowia.
– To był wielki stres. Przedszkole zareagowało błyskawicznie – wypowiada się Natalia Nowicka, mama małego Kaspiana. – Dostałam telefon z przedszkola, o tym co się wydarzyło. Gdy przybiegłam, to już pani dyrektor z wychowawczynią i przedszkolanką działały. Przedszkolanka zapamiętała dość dużo szczegółów i dzięki temu doszliśmy, że to na pewno nie jest nikt obcy, ale też nikt z rodziny nie mógł odebrać dziecka. Byłam pewna, że to jest osoba nam bardzo dobrze znajoma, bo syn nigdy by z obcą osobą nie poszedł.
– Gdy odnaleźliśmy syna, zapytałam się go, czy wszystko w porządku, co robił. Odpowiedział mi, że wszystko w porządku. Dostał mentosy, oglądał bajki, tak że wszystko było w porządku. Dziadek, gdy się zorientował był w totalnym szoku, wystraszył się strasznie. Dziękuję Bogu, że syn trafił w jego ręce i się nim tak zaopiekował – dodaje pani Natalia.
– Były już niejednokrotnie sytuacje, gdzie jakieś wątpliwości budziła osoba, która odbiera dziecko. Była ona legitymowane przez osoby wydające dzieci – tłumaczy Iwona Kożuchowska. – Tutaj zadziałał fatalny zbieg różnych okoliczności. Natychmiast tego samego dnia zamówiłam dodatkową kamerę. Dodatkowo zrobiłam spotkanie z pracownikami całego przedszkola; omówiłam procedury, przypomniałam o konieczności stosowania ich. Oczywiście zajmiemy się również pomocą psychologa dla dzieci i tym, żeby przypomnieć dzieciom, że nie mogą wychodzić z obcymi osobami, nawet jeżeli są one zaprzyjaźnione – informuje.
Lubartowska policja wyjaśnia, czy doszło do narażenia zdrowia i życia chłopca. Na razie postępowanie toczy się w sprawie.
JPie / WT
Fot. Jerzy Piekarczyk