Pisanki pani Alfredy, czyli o tradycji malowania wielkanocnych jaj

20210327 141442 2021 03 31 211154

Malowanie pisanek to nieodłączna tradycja świąt wielkanocnych. I sztuka…. Od lat zajmuje się tym Alfreda Urbańska z Hrubieszowa. Pisanki batikowe – woskowe i skrobane przygotowuje już dwa miesiące przed świętami. Wykonanie woskowej pisanki zajmuje jej około 1,5 godziny, na skrobaną musi poświęcić dwie.

Pani Alfreda pierwsze artystyczne kroki stawiała pod okiem rodziców w rodzinnej wsi Siedliszcze koło Dubienki.

– Pisanka ludowa to taka prawdziwa pisanka, na wosku – mówi pani Alfreda. – Są jeszcze skrobane. Można skrobać na nich zwierzątka, kościółki. Ludzie bardzo to lubią. Niektórzy zbierają je od 40 czy 50 lat. Od dziecka interesowałam się ludowymi rzeczami, nie tylko pisankami, ale także wycinankami. Gdy byłam dzieckiem, tata zawsze robił dla mnie małe pisanki. Podobało mi się, że babcia, tata i mama malowali pisanki w jednym kolorze, w wywarze z łupin cebuli. A jeżeli go zabrakło, to nieraz malowali w farbach do wełny. 

– Wzory na pisankach robiono gorącym woskiem – opowiada Andrzej Urbański z Muzeum Zamojskiego. – W tym celu z kawałka blaszki sporządzano lejeczek albo wykorzystywano metalowe zakończenia sznurowadeł, czasem nawet monetę. Rozgrzany wosk nanoszono takim właśnie osadzonym narzędziem w rozdwojonym patyczku na jajka. Później jajka wkładano do łupin cebuli, aby uzyskać złoty kolor. Barwiono również w innych barwnikach naturalnych, między innymi na kolor czerwony w odwarze z tzw. robaczków czerwca. Później wosk delikatnie zdejmowano z tak zabarwionego już jajka za pomocą wilgotnej szmatki. 

– Tata pokazał mi parę razy, aż w końcu spróbowałam – wspomina pani Alfreda. – Niestety nie udało się, sparzyłam palce, bo wosk się wylał. Już jak byłam panienką, chłopaki wręczali dziewczynom pisanki. To było w latach 50.-60. XX wieku. Zawsze na Wielkanoc ludzie obdarowywali się pisankami. Chrzestni dawali je też swoim chrześniaczkom. Kiedyś, w młodości, na drugi dzień świąt Wielkanocy dzieci wychodziły z pisankami i stukały się. Kto ile mógł. Jak ktoś stuknął jajko, to je zjadał. Taka była tradycja. Dzisiaj – i trzeba nad tym ubolewać – gdy stoję na kiermaszu i sprzedaję pisanki robione woskiem (a są przepiękne), młodzież wcale się tym nie interesuje. Ubolewam nad tym, że tradycja polska ginie. 

– W naszym regionie bardzo popularnymi elementami zdobniczymi były grabki, wiatraczki i różnego rodzaju ślimacznice – wylicza Andrzej Urbański.

– Wzory są różne – mówi pani Alfreda. – Te, które wykonuję teraz, robię szpileczką. Każdy jest inny. Wymyślam coś innego w zależności od tego, jak pójdzie mi szpileczka.

Pani Alfreda w tym roku skończy 70 lat. Jest laureatką wielu konkursów. Od 2002 roku należy do ogólnopolskiego Stowarzyszenia Twórców Ludowych. 

AP/WM

Fot. Agnieszka Piela

Exit mobile version