Kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie profesor Krzysztof Tomasiewicz (na zdj.) apeluje, by nie bać się szczepienia preparatem firmy AstraZeneca z uwagi na potencjalne ryzyko zakrzepicy. Podkreślał, że bać się należy raczej choroby COVID-19, która powoduje bardzo poważne następstwa. Zwracał uwagę, że powikłanie zatorowo-zakrzepowe to możliwy efekt uboczny wielu leków.
Lekarz przypominał, że zakrzepica występuje jako choroba ogólnie w populacji, także u pacjentów chorych na COVID-19: – Powikłania zakrzepowo-zatorowe mamy na co dzień u naszych pacjentów zakażonych SARS-CoV-2. Sam wirus może wywołać tego typu zjawiska. A w tej szczepionce nie mamy nic takiego, co mogłoby bezpośrednio wpływać na krzepnięcie krwi. Reakcja układu immunologicznego jest podobna jak przy szczepionkach mRNA (czyli Pfizer i Moderna) – mówił prof. Tomasiewicz.
Dodał, że w jego ocenie bezpośrednie powiązanie preparatu AstraZeneca z zakrzepicą to „zbyt duży skrót myślowy”. Zastrzegł jednak, że wszystkie przypadki takich powikłań muszą być monitorowane.
CZYTAJ: Ekspert: Osoby, które rezygnują z przyjęcia szczepionki, robią źle sobie
Profesor przypomniał, że wiele leków może powodować różne skutki uboczne, a mimo to podaje się je ze względu na korzyści, które powodują: – Jeślibyśmy patrzyli tylko na możliwość wystąpienia działań niepożądanych, to nigdy nie podalibyśmy żadnego leku. Prześledziłem badania kliniczne innych szczepionek. Przykładowo w szczepionce przeciw HPV, czyli wirusowi brodawczaka ludzkiego, również były wymienione powikłania zakrzepowo-zatorowe u osób, które otrzymywały tę szczepionkę w trakcie badań klinicznych – stwierdził profesor Krzysztof Tomasiewicz.
Ostrzegł też przed bagatelizowaniem objawów chorobowych dotyczących układu oddechowego. Zachęcał, by – gdy one wystąpią – zrobić badanie w kierunku COVID-19, gdyż w bardzo wielu przypadkach ich przyczyną jest koronawirus. Lekarz ostrzega, że ta choroba ma poważne długofalowe następstwa.
Profesor Tomasiewicz mówił, że unikanie testów i brak samoizolacji w przypadku wystąpienia objawów infekcji to brak odpowiedzialności: – W dzisiejszych czasach, jeśli ktoś ma gorączkę i kaszel, to najbardziej prawdopodobne, że powodem jest COVID-19. Oczywiście może mieć każdą inną infekcję. Ale, żeby to wykluczyć lub potwierdzić, musimy wykonać test. A bardzo wiele osób tego unika, bo po pierwsze uważa, że jest to niepotrzebne, a po drugie boi się rygorów, wynikających z konieczności izolacji. Bez przerwy słyszymy takie historie: „Nie badałem się, bo bałem się, że zamkną mi firmę, będę musiał siedzieć w domu, nie będę mógł pójść do sklepu”. I później mamy tego konsekwencje – ostrzegł profesor Krzysztof Tomasiewicz.
Podkreślił, że COVID-19 to „podstępny wróg”, który na długo zostawia ślad w zaatakowanym organizmie. Jak mówił, „nie mamy żadnej innej ostrej choroby wirusowej układu oddechowego, która by w tak dużym stopniu wpływała później na stan zdrowia tak wielu osób”: – Obserwujemy te konsekwencje przez wiele tygodni czy miesięcy. Pomijam tu nawet zespoły zmęczenia czy zaburzenia nastroju. Ale widzimy dwu -, trzymiesięczne zmiany w płucach, zaburzenia układu krzepnięcia czy problemy ze strony układu krążenia. To naprawdę wyjątkowy przeciwnik – dodał profesor.
Krzysztof Tomasiewicz zwrócił też uwagę na zagrożenie ze strony brytyjskiej mutacji koronawirusa, która jest bardziej zaraźliwa i powoduje cięższy przebieg choroby oraz częściej śmierć, także u ludzi młodych. – Wiek nie jest gwarantem bezpieczeństwa – podkreślał lekarz zachęcając wszystkich do zachowania dyscypliny i respektowania obowiązujących zasad sanitarnych.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało dziś (21.03) o 21 849 nowych zakażeniach koronawirusem. Według danych resortu od wczoraj zmarło 140 zakażonych osób, a wyzdrowiało 16 777.
RL / IAR / opr. ToMa
Fot. archiwum