Rozpoczął się projekt dotyczący lokalizacji siedlisk obcych i inwazyjnych gatunków żółwi w Polsce.
– Dzięki temu będziemy mogli te żółwie skutecznie odławiać i zapobiegać ich ekspansji. W Polsce, oprócz żółwia błotnego coraz częściej możemy spotkać szereg innych gatunków – mówi Bartłomiej Gorzkowski z Fundacji Epicrates. – Nie tylko żółwia czerwonolicego, o którym najczęściej słyszymy w jakichś przekazach medialnych, ale także żółwie żółtolice, żółtobrzuche, z rodzaju pseudemys i inne, które stanowią poważne zagrożenie dla ekosystemu. Po pierwsze, stanowią konkurencję pokarmową dla żółwia błotnego, który jest zagrożony wyginięciem. Przenoszą szereg patogenów, wirusów, grzybów, pasożytów, które są groźnie nie tylko dla naszego żółwia błotnego właśnie, ale także dla innych gadów, płazów, ryb, ssaków i ptaków. Po trzecie zaburzają delikatną równowagę, jaka jest w przyrodzie poprzez swoją żarłoczność – wyjaśnia.
– Jest specjalna ankieta na naszej stronie i można wrzucić tam też zdjęcie, określić lokalizację, datę, nawet w sposób taki bardziej ogólny – tłumaczy Aleksandra Kolanek, prezeska Towarzystwa Herpetologicznego NATRIX. – Taka obserwacja trafia od naszej bazy. Mamy w tym momencie informacje o tym, że w danym miejscu taki gatunek się znajduje i w przyszłości planowane są odłowy tych żółwi i umieszczanie ich w azylach, tak żeby i one były bezpieczne, i nasza przyroda – dopowiada.
– Jeśli chodzi o żółwie czerwonolice i inne podgatunki żółwia ozdobnego, między 1994 a 1997 rokiem bezpośrednio z USA do polskich sklepów zoologicznych sprowadzono 448 tysięcy młodych żółwi, wielkości dosłownie małej monety, które jednak szybko rosną, brudzą wodę w akwarium, zjadają ryby i rośliny. Stają się kłopotliwe – opowiada Bartłomiej Gorzkowski. – Jeżeli ktoś nie przemyślał sprawy i nie pomyślał na temat zakupu takiego zwierzęcia, to pozbywał się problemu. Te żółwie w naszym środowisku znakomicie sobie radzą. Zjadają olbrzymie ilości ikry ryb, skrzek płazów, także stanowią poważne zagrożenie dla środowiska. One zostały swojego czasu objęte pewnymi obostrzeniami, między innymi zakazem importu, posiadania bez zezwolenia, sprzedaży bez stosownego zezwolenia. Natomiast w ich miejsce zaczęto sprowadzać inne gatunki, które żadnymi restrykcjami objęte nie są, a które również już w naszym środowisku obserwujemy coraz częściej. Szczególnie tutaj warto wspomnieć o żółwiach z rodzaju pseudemys, które też pochodzą z Ameryki, ale importowane są obecnie do Polski z azjatyckich ferm. W większości sklepów zoologicznych można je spotkać. Malutkie, dosłownie wielkości 5-złotówki żółwie osiągają jednak około 5 kilogramów wagi, o czym rzadko kiedy sprzedawca mówi, a niekiedy nawet o tym nie wie – dodaje.
– Mamy nadzieję, że takim dodatkowym efektem tego naszego zbierania danych będzie poznanie nowych stanowisk żółwia błotnego i ich skuteczniejsza ochrona – mówi Aleksandra Kolanek. – Planujemy wszystkie te obserwacje żółwi błotnych, które dostaniemy, przekazać zarówno do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, jak i Regionalnych Dyrekcji Ochrony Środowiska, żeby te instytucje miały dane i mogły reagować. To często jest tak, że jeżeli chcemy jakąś inwestycję przeprowadzić, to trzeba się zwrócić do odpowiedniego organu, w tym właśnie do RDOŚ-ów z prośbą o zgodę o taką inwestycję. Jeżeli RDOŚ ma informację, że gdzieś występuje chroniony gatunek, jak na przykład żółw błotny, to może nakazać jakieś szczególne działania w ramach inwestycji, lub troszeczkę zmienić charakter tych prac, tak żeby inwestycja mogła przebiegać, ale też, żeby te gatunki były należycie chronione – wyjaśnia.
– Żółwie z terenu Lublina będą trafiały do lubelskiego egzotarium. Tutaj powstał pierwszy taki w Polsce azyl dla tych egzotycznych zwierząt z terenów miasta – informuje Bartłomiej Gorzkowski. – Jako fundacja natomiast będziemy też odławiać żółwie, co też czynimy od wielu lat, na innych terenach Polski. Nie tylko my, ale też inne organizacje, które wspólnie do tego tematu podeszły. Teraz natomiast nie ma jakichś rozwiązań systemowych, nie ma dużych azyli. Chcemy doprowadzić do tego, żeby one powstały. Duże azyle dla takich żółwi, które mogłyby magazynować te wszystkie odłowione osobniki, ale być także buforem przed wypuszczaniem żółwi do środowiska, które jeszcze są w rękach ludzi. Byłyby to świetne miejsca do edukacji. Aby stworzyć takie azyle trzeba mieć środki. Na razie będziemy się opierać na naszych wolontariuszach, którzy mają jakieś stawy, oczka wodne, którzy oczywiście zabezpieczą to odpowiednio i uzyskają zezwolenie regionalnego dyrektora ochrony środowiska na przetrzymywanie gatunków inwazyjnych – tłumaczy.
Pod opieką lubelskiego egzotarium jest ponad 40 osobników gatunków inwazyjnych odłowionych między innymi z terenów Bystrzycy czy Zalewu Zamborzyckiego. Pod opieką wolontariuszy przebywa kilkadziesiąt innych żółwi odłowionych poza Lublinem.
Lokalizacje obcych gatunków żółwi można zgłaszać przez Internet.
LilKa / WT
Fot. pixabay.com