Po nocnym wypadku ukraińskiego autokaru na autostradzie A4 w pobliżu Jarosławia zginęło 5 osób. Na miejscu zdarzenia bardzo szybko pojawił się konsul generalny Ukrainy w Lublinie, Wasyl Pawluk.
CZYTAJ TAKŻE: 5 osób nie żyje, 34 są ranne. Wypadek autokaru na A4 pod Jarosławiem [ZDJĘCIA]
– Widziałem to wszystko. Na miejscu zginęło pięć osób – mówi Wasyl Pawluk: – W szpitalu mówili, że jeszcze jedna osoba, ale tego na razie nie potwierdzono. 35 osób trafiło do szpitala. Niektórych już wypisują – oni pojadą na Ukrainę. Ci, których stan zdrowia jest gorszy, zostają. Czekamy teraz na identyfikację osób. Wszystkie dokumenty były przemieszane, nie było wiadomo kto kim jest. Są ludzie z całej Ukrainy. Odprawiamy ich na Ukrainę, gdzie będziemy się nimi opiekować.
W szpitalach pozostaje 29 osób, 14 z nich jest w stanie ciężkim.
Z dotychczasowych wiadomości wynika, że w autokarze podróżowało 57 osób, w tym dwóch kierowców. Prokuratura będzie to także weryfikować, bowiem z listy pasażerów wynika, że było 54 osób.
Na miejscu wypadku udało się ustalić personalia trzech spośród pięciu ofiar śmiertelnych. Miały bowiem przy sobie dokumenty. To jedna kobieta i dwóch mężczyzn. Tożsamość dwóch pozostałych ofiar będzie ustalana. Wiadomo jedynie, że były to kobiety.
Jak poinformowała zastępca prokuratora okręgowego w Przemyślu Beata Starzecka śledztwo będzie prowadzone w kierunku katastrofy w ruchu lądowym. Przemawia za tym m.in. liczba ofiar. Podkreśliła, że brane są pod uwagę różne wersje śledcze, w tym umyślnego bądź nieumyślnego spowodowania katastrofy przez kierowcę. – Mogły one być następstwem np. jego nieostrożności, czy też zaśnięcia za kierownicą, podjęcia niewłaściwego, czy spóźnionego manewru skrętu na pobliskie miejsce obsługi podróżnych – wymieniała prok. Starzecka. Ponadto prokuratura weryfikuje też, czy może do wypadku doszło z powodu stanu technicznego autokaru.
– Żadnej z tych możliwości na chwilę obecną nie da się wykluczyć, ani też jednoznacznie potwierdzić. Wszystkie weryfikujemy – podkreśliła prokurator.
Z zabezpieczonego do śledztwa tachografu wynika, że kierowca autokaru na chwilę przed wypadkiem jechał z prędkością 96-97 km na godzinę, ale tuż przed wypadkiem, przed ostatnie cztery sekundy prędkość pojazdu spadała z 95 do 45 km na godz. Wiadomo też, że uderzył w barierę ochronną, która dostała się pod autokar, a pojazd na niej niejako przewrócił się na prawy bok i stoczył się ze skarpy.
Obaj kierowcy byli trzeźwi. Pobrano od nich także krew m.in. na obecność narkotyków i innych środków odurzających. Wstępne testy nie wykazały ich obecności.
Ustalono też, że na przestrzeni ostatnich co najmniej 2 godzin i 45 minut kierowcy się nie zmieniali.
Prokurator zapewniła, że trwają przesłuchania tych świadków, których stan na to pozwala. Dodała, że drugi z kierowców, który siedział w chwili wypadku obok prowadzącego autokar, opuścił już szpital. Prokuratura zaplanowała na najbliższy czas czynności procesowe z jego udziałem.
TSpi / PAP (opr. DySzcz / ToMa)
Fot. PAP/Darek Delmanowicz