ECMO kontra COVID. Lubelski szpital uratował matkę i dziecko

179669943 282359386688710 3553240098770464360 n 2021 04 28 172445

35-letnia ciężarna kobieta chora na COVID-19 przeszła w Lublinie terapię urządzeniem ECMO, która polega na pozaustrojowym natlenianiu krwi i pozwala odciążyć niewydolne płuca. To pierwszy tego typu przypadek w Lublinie.

Pacjentka w 24. tygodniu ciąży została do Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie przetransportowana ze Zgierza helikopterem wojskowym w święta Wielkanocy. Dziś (28.04) zakończyła terapię w lubelskiej placówce i została przewieziona do łódzkiego Instytutu Matki Polki, żeby mogła być bliżej rodziny.

Lubelski ośrodek ECMO w SPSK1 jest jedyną tego typu placówką w makroregionie. Trafiają tu także chorzy z sąsiednich województw. Wśród nich 35-latka z województwa łódzkiego, która zapadła na bardzo ciężką postać koronawirusa.

– Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jest to młoda kobieta bez żadnych obciążeń – mówi kierownik II Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK1 w Lublinie prof. Mirosław Czuczwar. – Matka miała tę postać COVID, która jest na ogół śmiertelna. Płuca zostały całkowicie zajęte, a wentylacja mechaniczna przy pomocy respiratora była po prostu nieskuteczna. Przebieg choroby był piorunujący. Kobieta została zabrana z domu przez pogotowie do szpitala. Tam szybko zorientowano się, że jej stan jest na tyle poważny, że wymaga intensywnej terapii. Została w nocy przewieziona do szpitala covidowego do Zgierza. A tam okazało się, że – pomimo stosowania wszelkich klasycznych metod intensywnej terapii – jej stan pogarszał się tak szybko, że podjęto wstępnie decyzję, iż prawdopodobnie najlepszym rozwiązaniem będzie wykonanie cesarskiego cięcia.

CZYTAJ: Pierwsza ciężarna chora na COVID-19 w lubelskim Ośrodku ECMO. Jej stan jest ciężki, ale stabilny

Decyzja o cesarskim cięciu podejmowana jest m.in. ze względu na to, że noworodki w trakcie naturalnego porodu mają dużą szansę zakazić się wirusem. – W tym wypadku, w 24. tygodniu ciąży, dziecko miałoby ok. 7% szans na przeżycie – tłumaczy kierownik Kliniki Położnictwa i Patologii Ciąży SPSK1 w Lublinie profesor Anna Kwaśniewska. – Nawet terapia, która polegałaby na podawaniu leków, jakie mają spowodować dojrzewanie płuc płodu, w tym czasie jeszcze nie wchodziła w grę. Matka i dziecko to są dwa oddzielne życia, ale życia które są połączone. To wszystko, co dzieje się u matki – zaburzenia oddychania, kłopoty z utlenowaniem krwi – przenosi się na dziecko. 

– Lekarze ze Zgierza nie chcieli ryzykować życiem nienarodzonego dziecka, wówczas skontaktowali się z nami – dodaje prof. Czuczwar. – Szanse na przeżycie dziecka były praktycznie minimalne. A poza tym nie wiadomo było, czy matce to cesarskie cięcie pomogłoby, czy zaszkodziło. Decyzja była więc jedyna możliwa, jeśli nie ma dużo do stracenia, a jest dużo do zyskania. Podjęliśmy to ryzyko. Polecieliśmy do Łodzi. Tam zaczęliśmy terapię. Pacjentka została bezpiecznie przetransportowana śmigłowcem do Lublina. Zajęliśmy się pozaustrojowym natlenianiem krwi matki, a pani profesor Kwaśniewska – wraz z zespołem – zaczęła nas wspomagać, bo takich rzeczy jeszcze nie robiliśmy. Nie bardzo wiedzieliśmy, jak pacjentka w krytycznie ciężkim stanie, wymagająca wspomagania wielu układów jednocześnie, jest w stanie donosić ciążę. Okazało się, że dziecko zniosło to wszystko dobrze.

– Nie wiedzieliśmy, jak to się skończy. Wszystkie zespoły były w stanie alarmowym – uzupełnia prof. Kwaśniewska. – Nie wiedzieliśmy, czy pacjentka przeżyje COVID, czy nie będziemy musieli kończyć ciąży w warunkach sali intensywnej opieki. W sali cięć cesarskich wszystkie zespołu neonatologiczne były przygotowane na każdą ewentualność. Jeżeli byłoby hasło, że pacjentka się „załamuje”, że mamy ratować dziecko, byliśmy do tego przygotowani.

 – Mimo obciążającej terapii i krytycznego stanu kobiety, ciąża rozwijała się prawidłowo – mówi prof. Czuczwar. – Dzisiaj pacjentka już dochodzi do siebie, jest w pełnym kontakcie z nami, oddycha, układ krążenie nie wymaga wspomagania. Przekazaliśmy ją więc do Instytutu Matki Polki i mamy nadzieję, że ciążę donosi do końca.

Lubelski Ośrodek ECMO przy SPSK1 w Lublinie przyjął w ciągu roku około 50 pacjentów, czyli tyle, ile przez pierwszych pięć lat działalności. Większość pacjentów przyjętych przez ostatni rok to osoby ciężko przechodzące COVID-19.

Jak podkreślają lekarze, trzecia fala koronawirusa jest najcięższą i najtrudniejszą dla kobiet w ciąży. Na oddziale intensywnej terapii w SPSK1 leczyło się 7 pacjentek w ciąży lub po porodzie. Trzem udało się pomóc, cztery kobiety zmarły.

ECMO to urządzenie do pozaustrojowego natlenienia krwi, wykorzystywane u pacjentów, u których nawet przez kilka tygodni konieczne jest zastąpienie pracy serca i płuc. Terapia przy pomocy ECMO to metoda natlenowania krwi i eliminowania z niej dwutlenku węgla poprzez zastosowanie krążenia pozaustrojowego. Urządzenie samo w sobie nie leczy niewydolnego narządu, ale daje czas potrzebny do wyzdrowienia. To rodzaj protezy zastępującej pracę serca i płuc do czasu, gdy nastąpi poprawa funkcji tych narządów, pozwalająca na ich samodzielne funkcjonowanie.

ElKa / opr. ToMa

Fot. Iwona Burdzanowska / SPSK1/nadesłane

Exit mobile version