– Mamy prawdopodobnie początek końca trzeciej fali pandemii – ocenił dr Michał Sutkowski. Podkreślił, że nie oznacza to, że jest dobrze, szczególnie w szpitalach, a do maja liczba zgonów będzie najprawdopodobniej duża.
– Wydaje się, że spełnia się scenariusz stopniowego ustępowania trzeciej fali pandemii, przynajmniej jeśli chodzi o potwierdzone przypadki zakażeń i zmniejszającą się liczbę chorych, w szpitalach, także pod respiratorami – powiedział prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych dr Michał Sutkowski.
Zaznaczył przy tym, że zmniejszenie tych parametrów wskazuje na to, że „mamy prawdopodobnie początek końca trzeciej fali”.
– Oczywiście nie oznacza to, że jest dobrze – podkreślił. – W szpitalach jest bardzo źle, jest bardzo duże przeciążenie. Te zmniejszające się nieco liczby nie mają znaczenia z punktu widzenia szpitali, gdzie jest i tak nadmiarowość chorych. Bardzo trudno leczy się w takich warunkach – kontynuował lekarz.
Wskazał, że jeszcze przez dwa – trzy tygodnie można się spodziewać bardzo dużej liczby zgonów.
CZYTAJ: Lublin: rekordowa liczba pacjentów w szpitalu tymczasowym
Zapytany o to, jakie wskaźniki należy brać pod uwagę przy ocenie etapu fali pandemii, zaznaczył, że liczba zgonów będzie nadal podstawową rzeczą, podobnie jak liczba osób hospitalizowanych i pod respiratorami, liczba zakażeń oraz współczynnik reprodukcji koronawirusa – wskazujący, ile statystycznie osób zaraża chory na COVID-19.
– Jest on teraz na poziomie 0,89. W każdym województwie jest poniżej 1. Wskazuje to, że pandemia jest w odwrocie. Już można powiedzieć, że trzecia fala jest w odwrocie, ale nie można powiedzieć więcej i należy to formułować ostrożnie – zastrzegł dr Sutkowski.
Dodał, że w jego ocenie do maja będziemy mieć do czynienia z „ogromną liczbą zgonów”, więc bardzo trudno o hurraoptymizm. – Decydowały będą wskaźniki – podsumował.
RL/PAP/WM
Fot. archiwum