Na Roztoczu powstaje film dokumentalny, który przypomni niezwykły epizod z czasów II wojny światowej. 77 lat temu (w nocy z 23 na 24 kwietnia 1944 roku) w osadzie Florianka placówka Armii Krajowej „Hipopotam” przyjęła 30 ton sprzętu i wyposażenia. Zrzutu dokonały załogi 1586 Eskadry Specjalnego Przeznaczenia latającej w barwach RAF-u.
– Zorganizowanie takiego przedsięwzięcia w okupowanym kraju było najwyższym kunsztem logistycznym i organizacyjnym – mówi reżyser filmu „Hipopotam 1944 – zrzuty pamięci” Jarosław Antoszewski: – W Roztoczańskim Parku Narodowym kręcimy sceny odbioru pierwszego zrzutu na zrzutowisku „Hipopotam”. To miejsce niezwykłe, o wielkiej historii, bardzo zapomniane. Dzisiaj jest dokładna rocznica – to właśnie tej nocy kilkadziesiąt lat temu spadły pierwsze zasobniki zrzutowe na „Hipopotama”. Chcemy to upamiętnić poprzez wykonanie fabularyzowanego dokumentu właśnie w tym miejscu, z ludźmi z grup rekonstrukcyjnych, Roztoczańską Strażą Ochrony Przyrody w barwach 25 Pułku Ułanów, 1 Pułku Ułanów Kopuł z Tomaszowa, Grupą Rekonstrukcji Historycznej Ludności Cywilnej Tomaszowa i oczywiście strzelców w barwach 2 Pułku Strzelców Konnych.
– Rok 1944 przyniósł pierwszy zrzut na zrzutowisku „Hipopotam”, największym bastionie zrzutowym, jaki znajdował się nie tylko w tej części Rzeczypospolitej, ale w skali całej RP – mówi prof. nadzwyczajny, dr hab. Andrzej Olejko: – Operacje powietrzne lotnictwa specjalnego aliantów w tej części RP to jest tematyka, która od strony kamery, od strony filmu i dźwięku ciągle gdzieś leżała, czekając na swoje pięć minut. Pierwszy zrzut na „Hipopotama” poleciało kilkanaście maszyn. W rzeczywistości, w ostatniej turze, odliczając te, które zawróciły, pojawiła się siódemka. „Hipopotama” odnalazły trzy, z czego dwie załogi były brytyjskie, a trzecia polska, jedna jedyna, która przyleciała maszyną typu B24 Liberator. Ironią losu jest to, że brytyjskie maszyny znalazły „Hipopotama” bez kłopotów, natomiast polska załoga, krążąc w okolicy, nie mogąc znaleźć świateł ustawionych na ziemi, musiała poczekać na dodatkowe wsparcie. Musiano zapalić dodatkowe ognie, ustawione – jak mówią źródła – w linii. Wtedy okazało się, że – cytując z relacji: „wywalili na ziemię toboły”. Nigdzie w kraju z powietrza nie odebrano takiej ilości broni, amunicji, radiostacji, butów, materiałów wybuchowych, lekarstw, wszystkiego, co potrzebowało leśne wojsko.
– Bezpośrednią organizacją tych zrzutów, osłoną, odbiorem zajmowały się oddziały Konrada Bartoszewskiego ps „Wir”, który tu stacjonował niedaleko, na kaplicznej górze – mówi Piotr Brogowski z Zamościa: – Część materiału zrzutowego, który był jeszcze po wkroczeniu Sowietów i upadku nadziei na odtwarzanie sił zbrojnych, porucznik Konrad Bartoszewski pościągał z magazynów w terenie i ukrył w okolicy Senderek w sztolniach, żeby nie wpadło to w ręce Sowietów.
– Film to nie wszystko – zaznacza Jarosław Antoszewski: – Chcemy upamiętnić to miejsce, ustawić tablicę w miejscu, gdzie było zrzutowisko. Chcemy też zorganizować premierę tego filmu na terenie Parku, żeby odbiór był trochę szerszy, żeby można było poinformować o tym, że wspaniałe miejsce o genialnej historii jest blisko nas.
Oprócz filmu zostanie także wytyczony i oznakowany szlak turystyczny od Górecka Starego do Izby Leśnej we Floriance. Premiera dokumentu została zaplanowana na połowę lipca
AP (opr. DySzcz)
Fot. Agnieszka Piela