Mieszkańcy Chełma i służby mundurowe duchowo i materialnie wspierają weteranów w czasie pandemii. Blisko 70 paczek i kartek świątecznych przygotowano w Chełmie w ramach V akcji „Wielkanocna Paczka dla Bohatera”. Jest to społeczna inicjatywa, której celem jest wsparcie weteranów i podziękowanie za ich służbę.
– Wielkanocna Paczka jest też takim pretekstem do odwiedzin, których te osoby również potrzebują – mówi koordynatorka akcji w Chełmie, Krystyna Łukasik. – W paczce wielkanocnej znajdują się jak zwykle produkty żywnościowe o długim terminie przydatności do spożycia, ale także słodycze czy wypieki świąteczne. Znajdują się tam również stroiki wykonane przez dzieci ze szkół, kartki wielkanocne. Dbamy również o to, aby nasi podopieczni byli bezpieczni, więc znajdują się tam maseczki jednorazowe i wielorazowe, płyny do dezynfekcji, mydełka – to wszystko, co jest w obecnych czasach potrzebne – dodaje.
– Coraz mniej tych kombatantów – wiadomo, lata lecą – mówi podpułkownik Jacek Chmielewski, dowódca 19 Chełmskiego Batalionu Zmechanizowanego. – Chętnie włączamy się w tę akcję i najlepsze jest to, że ta akcja z roku na rok nabiera coraz większego rozpędu. Cały czas pracujemy nad tym, żeby jak najwięcej organizacji się przyłączyło. Udostępniamy swoje pomieszczenia. Żołnierze zajmują się pakowaniem tych paczek, rozdzielaniem asortymentu. Jest to żywność, środki higieny, chemia gospodarcza. Będziemy musieli wydzielić dodatkowe pomieszczenia na ten cały asortyment, bo brakuje nam miejsca. Robi się naprawdę ciasno – dopowiada.
– Oni jako starsi ludzie też chcą się z nami podzielić pewnymi swoimi doświadczeniami życiowymi – twierdzi podpułkownik Paweł Gendera dowódca 19 Dywizjonu Artylerii Samobieżnej. – Z miłą chęcią zawsze tego słuchamy. To jest też dobra lekcja patriotyzmu dla moich żołnierzy – dodaje.
– Mieszkając na Kresach Wschodnich, jak wkroczyli Sowieci, dowiedzieliśmy się o tym, że będą nas wysyłać na zesłania. W pierwszej kolejności rodziny wojskowych – opowiada Zbigniew Piasecki, pseudonim „Różycki” i „Czekolada”. – Mama się dowiedziała, że w Warszawie istnieją internaty dla młodzieży i dzieci kadry wojskowej. Jednocześnie w internacie były już zalążki Szarych Szeregów. Uczestniczyłem w małym sabotażu, ulotkowaniu. W mieście podrzucaliśmy ulotki do tramwajów. Plakatowaliśmy ulice, rysowaliśmy znak Polski Walczącej. Myśmy już walczyli z Niemcami. Spotykaliśmy się potajemnie. Trzeba było ostrożnie to wszystko robić, żeby Niemcy nie zauważyli – wspomina.
– Ci kombatanci to są również oficerowie, podoficerowie, jak i żołnierze, którzy walczyli za ojczyznę w czasie wojny – dopowiada Jacek Chmielewski. – Obowiązków jest dużo, dlatego nie możemy sobie pozwolić, żeby do każdego kombatanta pojechać, natomiast tam, gdzie możemy, to jak najbardziej, zwłaszcza przed okresem świątecznym staramy się zajrzeć, odwiedzić tych kombatantów – dodaje.
ŁoM / WT
Fot. nadesłane