Przyjaciele i artyści wspominają Krzysztofa Krawczyka (na zdj.). Legendarny piosenkarz, gitarzysta i kompozytor zmarł w poniedziałek, 5 kwietnia w wieku 74 lat.
– Krzysztof Krawczyk był znakomitym muzykiem i pogodnym człowiekiem – mówi słynny lubelski wokalista Krzysztof Cugowski, współzałożyciel Budki Suflera. – To był jeden z filarów polskiej muzyki rozrywkowej. Znałem Krzysztofa Krawczyka przez ponad 40 lat. To była jedna z największych postaci naszej sceny muzycznej. Z przykrością stwierdzam, że jest coraz mniej tych tuzów estrady. To był normalny, fajny gość. Potrafił się też śmiać z siebie. Nigdy nie zauważyłem u niego jakiś gwiazdorskich gestów.
Krzysztof Krawczyk, jeden z najbardziej znanych polskich wokalistów, urodził się 8 września 1946 r. w Katowicach. Zadebiutował w 1963 r. zespole Trubadurzy. Karierę solową rozpoczął 10 lat później. W latach 70. wylansował wiele przebojów, m.in. „Jak minął dzień”, „Parostatek”, „Pamiętam Ciebie z tamtych lat”.
CZYTAJ: Zmarł Krzysztof Krawczyk
Na początku lat 80. Krawczyk wyjechał na pięć lat do Stanów Zjednoczonych, gdzie koncertował w klubach Chicago i Las Vegas. Po powrocie do kraju w 1988 r. miał poważny wypadek samochodowy, co zmusiło go do wycofania się na pewien czas z życia artystycznego. Na początku lat 90. wrócił na krótko do USA, by nagrać w Nashville płytę „Eastern Country Album”. W połowie lat 90. powrócił na stałe do Polski.
W 2000 r. Krawczyk wystąpił przed papieżem na Placu Świętego Piotra. W tym samym roku spotkał się z urodzonym w Sarajewie kompozytorem Goranem Bregowiczem, z którym nagrał płytę „Daj mi drugie życie” (2001). W 2002 r. ukazał się album Krawczyka „Bo marzę i śnię”, a w kolejnych latach – m.in. „To, co w życiu ważne” (2004), „Tacy samotni” (2006) i „Nigdy nie jest za późno” (2009).
Od tamtego czasu występował w wielu krajach Europy i w USA. Nagrał dziesiątki płyt. W 2004 r. wraz z pozostałymi członkami zespołu Trubadurzy został odznaczony przez Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego Złotym Krzyżem Zasługi.
Artysta zmarł w Poniedziałek Wielkanocny w szpitalu, do którego trafił po zasłabnięciu. Wcześniej leczył się na COVID-19 i w Wielką Sobotę został zwolniony do domu. Miał 74 lata.
MaTo / opr. ToMa
Fot. PAP/Andrzej Grygiel