W Syczynie pod Wierzbicą w gminie Chełm odkryto nielegalną stację demontażu pojazdów. W sprawie interweniowała chełmska delegatura Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska i policja. Śledztwo wszczęła też prokuratura. W sprawie chodzi o zagrożenie środowiska naturalnego.
Przybyli na miejsce policjanci znaleźli 60 samochodów, które były częściowo zdemontowane i stały na podwórku posesji.
– Jak się okazało, właściciel nie posiadał żadnych pozwoleń na prowadzenie takiej działalności – mówi Lech Wieczerza, prokurator rejonowy w Chełmie. – Dla tego typu działań powinny być spełnione określone warunki związane z ochroną środowiska. Niestety w tym wypadku nie zostały spełnione. Ta działalność nie była również zarejestrowana. Ze wstępnych ustaleń wynikało, iż wszelkie płyny, które znajdowały się w samochodach, dostawały się do gleby. Okolica, w której miało miejsce rozbieranie samochodów, znajduje się w niedalekiej odległości od zbiorników wodnych, co mogło powodować przenikanie tychże płynów z rozbieranych pojazdów do cieków wodnych.
To nie jedyna sprawa dotycząca nielegalnych miejsc demontażu samochodów. Chełmska delegatura Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie przyznaje, że obecnie toczą się cztery podobne postępowania w powiecie chełmskim i włodawskim.
– W każdym przypadku sprawa wymaga zbadania przez specjalistyczną grupę – tłumaczy Andrzej Wereszczyński, pełniący obowiązki kierownika chełmskiej delegatury WIOŚ. – W takich dziuplach jest bardzo dużo różnych samochodów z całej Europy, są tam porozkładane ich części: zderzaki, opony, silniki. Stacja demontażu musi spełniać warunki techniczne i mieć zgodę na demontaż. Niestety w związku z tym, że jest tutaj ściana wschodnia i odbywa się handel częściami samochodowymi, ten rynek jest ruchomy. Ten proceder coraz częściej traktowany jest jako źródło utrzymania. Walka z tym jest dość trudna. Najmniejsza kara, jaka grozi osobom podejmującym się takich działań, to 10 tysięcy złotych, a największa milion.
– Prowadząc badania terenowe, bardzo często obserwuję, że w miejscach nielegalnego składowania czegoś podejrzanego, pojawiają się różnego typu płyny organiczne – mówi profesor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Chełmie, dr hab Ignacy Kitowski. – One potrafią funkcjonować przez dziesiątki lat w glebie. Kolejny rodzaj skażeń to skażenia metalami ciężkimi. Następne skażenia to różnego typu substancje chemiczne kwasowe, na przykład z akumulatorów czy innych elementów. Gdy dochodzi do efektu synergii tych wszystkich skażeń, które zostały wyemitowane, takie miejsce może niewątpliwie stać się miejscem, którego później nie da się już w żaden sposób wykorzystać – ani do zamieszkiwania, ani nawet (jeśli jest to gleba bardzo silnie skażona) do celów rolniczych.
Prokuratura gromadzi materiały dowodowe w tej sprawie. Do tej pory nikomu nie zostały przedstawione zarzuty.
Artykuł 183 Kodeksu karnego, w kierunku którego toczy się postępowanie, mówi o nieodpowiednim postępowaniu z odpadami. Za ten czyn grozi do 5 lat więzienia.
RyK/WM
Fot. pixabay.com