Piłkarze Górnika Łęczna zremisowali 0:0 z Puszczą Niepołomice w meczu 25. kolejki I ligi. Spotkanie rozczarowało – zarówno poziomem, jak i ilością podbramkowych sytuacji.
Tak występ swoich podopiecznych na pomeczowej konferencji prasowej podsumował trener Kamil Kiereś: – Przygotowując się do spotkania musieliśmy się zmierzyć z sytuacją: kadrową, kartkową i kontuzjami. Zdawaliśmy sobie też sprawę, że Puszcza – mimo że wysoko przegrała ostatni mecz u siebie z Radomiakiem – w poprzednich trzech trudnych meczach na wyjeździe zdobyła łącznie 7 punktów. To zespół bardzo „charakterny”. Nawet jak co jakiś czas wysoko przegrywa, to szybko potrafi się podnieść. I spodziewaliśmy się, że przyjedzie drużyna, która będzie prezentowała swój charakter i dominowała pod względem stałych fragmentów gry. Kluczowe jest, że zagraliśmy „na zero z tyłu”. A nie było się łatwo wybronić przed atakami ze stałych fragmentów zespołu z Niepołomic. W defensywie zagraliśmy więc poprawnie. Ale zabrakło nam elementów ofensywnych.
Krytyczny wobec postawy zespołu był obrońca łęcznian Paweł Baranowski.
– Patrząc na liczbę sytuacji, które sobie stworzyliśmy, nie można być zadowolonym z tego meczu. Nie przyzwyczailiśmy kibiców tu, na własnym stadionie, do takiej gry. Był to trudny mecz, bo Puszcza dobrze broniła, jednak trzeba wziąć na siebie to, że nie zagraliśmy dobrego meczu – mówi Paweł Baranowski.
Straconych punktów żałował pomocnik zielono-czarnych Bartłomiej Kalinkowski.
– Puszcza grała bardzo zawzięcie. Nie odstępowała nam ani na krok. To bardzo nieprzyjemna drużyna w tej lidze, ale to nas nie usprawiedliwia. Jeżeli chcemy grać o coś więcej, to musimy wygrywać takie mecze u siebie, a tutaj niestety nie dopisaliśmy sobie punktu, tylko straciliśmy dwa – podsumowuje Bartłomiej Kalinkowski.
Górnik pozostaje na 2. miejscu w tabeli. W kolejnym spotkaniu łęcznianie 23 kwietnia zmierzą się na wyjeździe z Widzewem Łódź.
AR / opr. ToMa
Fot. archiwum