5 tysięcy kilometrów chce pokonać mieszkaniec gminy Wisznice, płynąc tratwą do Morza Czarnego. W ten sposób chce promować swoją gminę.
– Wyprawa nie będzie należała do najłatwiejszych, ale warto podjąć takie wzywanie – mówi Andrzej Łagowski, który już w maju planuje wypłynąć w rejs. – Planuję wyprawę od Wisły, dokładnie od Kazimierza Dolnego do Morza Czarnego poprzez 8 różnych państw. Dystans, który chcę pokonać, to około 5 tysięcy kilometrów. Do tego zbudowałem tratwę. Jest ona na 12 beczkach plastikowych, czyli jest to zrobione na zasadzie katamaranu. 6 beczek z jednej strony, 6 z drugiej. Jest zrobiona zabudowa, oczywiście mieszkalna. jest postawiony jakiś namiot do spania. Będzie kawałek przestrzeni, w którym będę mógł coś ugotować. Jest stół. Cała tratwa jest napędzana silnikiem – opisuje.
Dlaczego Andrzej Łagowski zdecydował się na taką wyprawę? – Śmieję się, że to już kryzys wieku średniego. Jedni kupują kabriolety, a inni robią inne głupie rzeczy – odpowiada. – Pomysł padł z Internetu. Zacząłem oglądać różne filmy o wyprawach tratwami, o spływach łodziami, spływy Dunajem, Wisłą. Stwierdziłem, że to wszystko połączę, że zrobię jeden duży projekt od Wisły do Morza Czarnego – dodaje.
– Niewątpliwie jest to promocja gminy. Tak to postrzegamy. Dziękujemy panu Andrzejowi, że chce promować w tej wyprawie gminę Wisznice i ze wszech miar będziemy pomagali na tyle, na ile będziemy w stanie – wypowiada się Piotr Dragan, wójt gminy Wisznice. – Co natomiast ja myślę? Wielki śmiałek, bo dwa miesiące na łodzi w samotności, gdzie też będzie się płynęło pod prąd – to trzeba mieć ogromną odwagę i śmiałość, żeby się zdecydować na taką wyprawę. My nie możemy wspomóc finansowo pana Andrzeja, natomiast w tym momencie, w którym możemy, na przykład kupując flagi czy materiały promocyjne gminy, to zawsze tak. Jednak dać na wyprawę to niekoniecznie. Prosiłem kilku sponsorów też o to, żeby wsparli i myślę, że to zrobią lub już to zrobili. Myślę też, że pozytywna reakcja, bo pan Andrzej, kiedy był pierwszy raz, to bał się troszeczkę czy sponsorzy będą. W tej chwili już są. Cieszę się, że wszystko dojdzie do skutku – opowiada.
– Jeżeli chodzi o całą logistykę, to przygotowuję się mniej więcej od pół roku, czyli sprawdzałem całą trasę, ile śluz. Tych śluz jest prawie 100. Sprawdzałem, czy są one czynne. Sprawdzałem wszystkie porty, miejsca, gdzie będę mógł zatankować paliwo, bo to też jest bardzo istotne. Nie w każdym porcie można to zrobić. Sprawdzałem z grubsza przepisy w różnych krajach, czy będę mógł płynąć, czy nikt nie zawróci – tłumaczy Andrzej Łagowski.
– Trasę zaczynam od Kazimierza Dolnego od portu. Płynę Wisłą do Bydgoszczy. Tam odbijam w lewo na drogę E70, to jest kanałem bydgoskim do Noteci, do Warty, do Odry. Odrą od góry wchodzę w Berlin przez Hawl Kanal. Popłynę kanałami do Dortmundu do Renu. Renem i Menem popłynę w górę. To jest najtrudniejszy moim zdaniem odcinek, bo jednak to są dosyć bystre rzeki z dużym nurtem. Później jest kanał łączący Dunaj i nim przez Austrię, Węgry, Słowację, Serbię, Rumunię, Bułgarię, troszeczkę Ukrainy i dopływam do Morza Czarnego – opisuje Andrzej Łagowski
– Myślę, że to bardzo fajna inicjatywa, bo nie każdy odważy się zrobić coś takiego. Myślę, że jest to duży wyczyn. Bardzo się cieszę. Życzę panu Łagowskiemu powodzenia – mówi Damian Frątczak. – Myślę, że każda gmina zasługuje na to, żeby ją promować, bo każde miasto i gmina w Polsce jest wyjątkowa na swój sposób. Warto, żebyśmy i my znali swój kraj, z czego słynie, jakie miejsca warto odwiedzić. Myślę, że taka inicjatywa pomoże wypromować Wisznice, bo warto tu przyjechać i zobaczyć, odwiedzić – dodaje.
– To pierwszy w historii gminy, o ile się orientuję, jest zrobiona bandera gminy Wisznice. To jest unikat, jedyna bandera gminy Wisznice. Będzie na tratwie, przepłynie 8 krajów i 5 tysięcy kilometrów – dopowiada Andrzej Łagowski.
Koszt wyprawy Andrzeja Łagowskiego to około 20 tysięcy złotych. Pieniądze na wyprawę zadeklarowali sponsorzy. Dodajmy, że koszt budowy tratwy wyniósł niewiele, bo około tysiąca złotych.
MaT / WT
Fot. Małgorzata Tymicka