Wspierają i potrzebują wsparcia. Wolontariusze Spichlerza Brata Alberta z Zamościa codziennie dbają o to, by półki przy parafialnej jadłodzielni były pełne.
Dlaczego zbierają na busa i jak wygląda odbiór jedzenia od jednego z zamojskich marketów? Opowiada opiekun i wolontariusz Spichlerza ksiądz Krzysztof Sosnowski. – Przyjechaliśmy tutaj samochodem osobowym. Miejmy nadzieję, że nam miejsca wystarczy. Czasami jest tak, że tego jedzenia jest więcej, czasami mniej. Za chwilę podejdziemy sobie na schody, zadzwonimy dzwonkiem i poczekamy, aż otworzą się drzwi. Wtedy pracownik tego marketu nam otworzy i powie, czy już jedzenie jest gotowe do wydania, czy jeszcze chwilę trzeba poczekać – tłumaczy.
– Obecnie też bardzo prosimy o wsparcie takiej akcji „Zrzutka na busa”. Przyjechaliśmy tutaj samochodem osobowym. Nie wiemy, ile tego jedzenia zapakujemy. Jak mamy do odbioru więcej marketów, to musimy wracać samochodem osobowym do Spichlerza, wypakowywać i z powrotem jechać do następnego marketu – wyjaśnia Krzysztof Sosnowski.
– Myślę, że około 2-3 ton odbieramy z samych marketów. Oprócz tego przynoszą także ludzie do Spichlerza – wypowiada się Anna Janczyk, koordynator Spichlerza Brata Alberta.
– Wszystko pakujemy do naszego samochodu. Będzie ciężko, żeby tak w komfortowych warunkach te wszystkie pudła przewieźć. Tym bardziej jest prośba, żeby tego busa kupić. Nie dla nas, ale po to, żeby uratować jak najwięcej żywności. Są ludzie naprawdę potrzebujący – mówi Krzysztof Sosnowski.
– Dostajemy jedzenie, w którym albo termin za chwilę się skończy, albo już się skończył – informuje Krzysztof Sosnowski. – Więc to jedzenie, które wykładamy, tam w Spichlerzu musi być jakościowo dobre, przepatrzone przez wolontariuszy, przez nas. Tylko zasada jest jedna w tej naszej jadłodzielni Spichlerza Brata Alberta, że każdy bierze na swoją odpowiedzialność – dodaje.
– Często przyjeżdżam tutaj po towar. Odbieramy go codziennie – mówi Anna Janczyk.
– Bus umożliwi nam taką rzecz, że jesteśmy w stanie obskoczyć wszystkie markety, które mamy odwiedzić w jeden wieczór i nie będziemy musieli tracić czasu – twierdzi Krzysztof Sosnowski. – Teraz jest tak, że jedziemy do Spichlerza, zawozimy produkty. To, co trzeba, to wyłożymy. Jakieś sałaty, wiadomo, to co się szybciej psuje, chleb. Resztę będziemy wykładać w ciągu dnia – dodaje.
Spichlerz Brata Alberta działa od 2 lat. W tym czasie udało się uratować ponad 20 ton żywności. Wolontariusze opiekują się 120 rodzinami, które korzystają z jadłodzielni niemal codziennie. Ponadto organizują paczki żywnościowe i oferują pomoc przy odbiorze jedzenia.
Jadłodzielnia znajduje się przy ulicy Dembowskiego 24 (boczne wejście do dawnej kaplicy tymczasowej).
AP / WT
Fot. zrzutka.pl