Wielkimi krokami zbliża się dzień, kiedy restauracje i puby będą mogły otworzyć swoje ogródki. Trwają wielkie przygotowania do 15 maja. Na ten moment czekają zarówno właściciele lokali gastronomicznych, jak i lublinianie.
– Lubimy w ładną pogodę posiedzieć w ogródku i porozmawiać. Daje to kontakt z ludźmi, czego teraz brakuje. Można ten czas spędzić miło i jest świeże powietrze – mówią mieszkańcy.
– To wielka radość i wielkie wyzwanie, żeby w tak krótkim czasie zdążyć z przygotowaniem ogródków i lokali. Bowiem trzeba też przestawić kuchnię i zrobić nowe menu, takie typowo restauracyjne, a nie dowozowe. Nad tym pracuje sztab ludzi w każdej restauracji. Jest to wszystko dosyć trudne, ale na pewno damy radę – opowiada lubelski restaurator Marcin Polański.
– Kiedy lokale są przez pół roku nieczynne, starzeją się. Trzeba je odnowić. Nie pracowaliśmy przez tyle miesięcy, więc nie mamy pieniążków, ale musimy kupić towar. Remontujemy i rozbudowujemy ogródki, choć po lockdownie nikt nie ma srodków. Mamy nadzieję, że klienci będą do nas przychodzić tłumnie, co pozwoli nam przetrwać – mówi Karol Mansz, właściciel dwóch lubelskich knajpek.
– W ogródkach restauracyjnych ma obowiązywać ścisły reżim sanitarny. Klienci będą zajmowali co drugi stolik. Odległość między stolikami winna wynosić co najmniej półtora metra, chyba że między stolikami znajduje się przegroda o wysokości minimum metra, licząc od powierzchni stolika – informuje Katarzyna Wnuk, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie.
– W tej chwili zapraszamy z powrotem do pracy osoby, które nie pracowały z nami przez czas zamknięcia. Nie dla wszystkich zdołaliśmy znaleźć zajęcie w systemie dowozowym. Teraz zapraszamy naszych byłych pracowników, którzy zwykle wyjechali do swoich rodzinnych miejscowości – dodaje Marcin Polański. – Większość właścicieli restauracji, z którymi rozmawiałem ciągnęła już ostatkiem sił. My sprzedaliśmy mieszkanie, żeby to wszystko ratować. Każdy wierzył, że na wiosnę przyjdzie ten moment, kiedy będziemy mogli otworzyć. Dobrze, że wreszcie. Myślę, iż w wakacje będziemy się w stanie na tyle odbić finansowo, żeby wrócić do pełnego zatrudnienia. Przed pandemią w naszej firmie pracowało 160 osób, w tej chwili 60.
– Każdy, kto ma restaurację czy pub, czekał na to, jak na zbawienie. W moim przypadku pewne rzeczy są już nieodwracalne, bo lockdown potrwał za długo i koszty utrzymania firmy przerosły moje możliwości finansowe. Musiałem się wyzbyć części rzeczy, których się wcześniej dorobiłem. Trochę pracowałem na budowie, trochę tworzyłem nowe projekty. Przygotowywałem się z moim pomysłami na kolejne ewentualne lockdowny – mówi Karol Mansz.
– Zapowiada się mocne otwarcie. Mamy bardzo dużo rezerwacji i nawet są na nie listy rezerwowe. Zainteresowanie jest więc bardzo, bardzo duże – mówi Mateusz Kolczyk z jednej z lubelskich restauracji.
Od 29 maja restauracje i puby będą mogły przyjmować gości również wewnątrz lokalu, jednak połowa miejsc musi pozostać wolna.
LilKa / opr. ToMa
Fot. archiwum