Zagrożenie epidemiczne jest coraz mniejsze, ale coraz bardziej widoczne są długotrwałe skutki pandemii koronawirusa. Są to między innymi zaburzenia psychiczne czy zaniedbane choroby przewlekłe. Są to efekty pandemicznej izolacji, ograniczonego dostępu do lekarzy i strachu pacjentów. W Lublinie mówili dziś o nich medycy ze Szpitala Klinicznego nr 1.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Konferencja prasowa ze specjalistami z SPSK1 w Lublinie
Fali powikłań wynikających z nieleczenia chorób przewlekłych w czasie pandemii obawiają się specjaliści chorób wewnętrznych.
– Trafiają do nas pacjenci z zaawansowanymi chorobami – mówi prof. Grzegorz Dzida z Kliniki Chorób Wewnętrznych Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie: – Według danych NFZ wizyty konsultacyjne jeżeli chodzi o cukrzycę zmniejszyły się o 26 procent, a o nadciśnienie – 24 procent. To jest dużo. Niektóre stany kardiologiczne, jak na przykład przewlekła choroba wieńcowa aż o 40 procent zmniejszyła się ilość konsultacji. W związku z tym obawiamy się tych powikłań i już je widzimy, chociażby w postaci zaniedbanych stóp cukrzycowych, które będzie ciężko leczyć i będą groziły amputacjami.
Przybywa też ozdrowieńców, którzy trzy, cztery miesiące po chorobie zaczynają skarżyć się na masowe wypadanie włosów. – Dotyczy to 1/4 lub nawet 1/3 wszystkich ozdrowieńców – mówi prof. Dorota Krasowska, kierownik Kliniki Dermatologii, Wenerologii i Dermatologii Dziecięcej Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie: – Pacjenci zgłaszają się z masywnym wypadaniem włosów. Te włosy, jak sami pacjenci określają, wyłażą, są wszędzie. I to wydaje się być bardzo duży problem, ponieważ generuje przede wszystkim duży stres, dużą obawę o całkowitą utratę włosów i tego, że te włosy mogą nie odrosnąć.
Takim pacjentom nie pomaga zmiana diety przy pielęgnacji włosów. Dermatolodzy z SPSK1 w Lublinie proponują im terapię światłem. – Stosujemy laser o niskiej energii – mówi prof. Dorota Krasowska: – To jest taka lampa LED, która emituje światło czerwone. W obserwacji mamy ponad 20 pacjentów – przeważają oczywiście kobiety. Stosujemy te naświetlania raz, czasem dwa razy w tygodniu w zależności od pacjenta. Obserwujemy bardzo dobrą skuteczność takiej terapii. Zwykle to łysienie trwa kilka miesięcy, a po miesiącu naświetlania obserwujemy zupełne zahamowanie wypadania włosów i przede wszystkim dużą poprawę satysfakcji pacjenta.
Ogromny wzrost liczby pacjentów obserwują także psychoterapeuci i psychiatrzy. Zgłaszają się osoby, które po przechorowaniu COVID-19 mają zaburzenia poznawcze czy depresyjne. Z problemami zmagają się też osoby, które nie chorowały, ale pandemia zmieniła ich życie – mówi dr Agata Makarewicz z Kliniki Psychiatrii, Psychoterapii i Wczesnej Interwencji Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie: – Pacjenci przychodzą z zaburzeniami pamięci, z różnego rodzaju przewlekającymi się dolegliwościami, których wcześniej nie mieli, z różnych obszarów. To jest pierwsza sprawa. Druga sprawa to są skutki psycho-społeczno-emocjonalne, które dotykają głównie młodzież, ale także osoby dorosłe, które w jakiś sposób zatraciły dotychczasowy rytm życia. Z tymi osobami jest największy problem, ponieważ – co tu dużo mówić – walczymy o ich życie.
Pandemia jeszcze się nie skończyła i mimo znacznego spadku zakażeń wciąż mamy sporo zgonów – mówi kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych SPSK1 w Lublinie, prof. Krzysztof Tomasiewicz: – Zdajemy sobie sprawę, że w momencie kiedy mamy jeszcze wielu pacjentów na respiratorach, to ta liczba zgonów jeszcze przez jakiś czas będzie się utrzymywała na poziomie ok. 100. Miejmy nadzieję, że to w miarę szybko będzie spadało. Przed nami dwa, trzy miesiące, wydaje się względnego spokoju. Idziemy śladem zeszłego roku, kiedy wakacje były w miarę przyzwoite. Nie chcemy nikogo straszyć, ale apelujemy o to, aby pamiętać, że wirus nie zniknął z naszej populacji i nadal krąży.
Prof. Tomasiewicz zaapelował także do osób, które mają objawy koronawirusa o zgłaszanie się do szpitali. Dodał także, że najlepszą ochroną przed koronawirusem są szczepienia.
Szef Kliniki Chorób Zakaźnych SPSK 1 powiedział również, że obecnie do szpitali trafiają przede wszystkim osoby niezaszczepione.
MaK/ opr. DySzcz
Fot. Iwona Burdzanowska