W meczu Górnika Łęczna z prowadzącym w tabeli Bruk-Betem Termalica Nieciecza padł bramkowy remis 3:3.
Pierwsza połowa w rzęsistym deszczu, ale w bardzo dobrym tempie. Z animuszem rozpoczęli goście, którzy tak jak w swoim ostatnim meczu z Puszczą Niepołomice, od razu chcieli zaskoczyć Górnika. Pierwszy napór „Słoni” łęcznianie wytrzymali. Co więcej, „odgryźli się” w 14 minucie, gdy Bartłomiej Kalinkowski dostrzegł w polu karnym przyjezdnych dobrze ustawionego Pawła Wojciechowskiego, a ten precyzyjnym strzałem pokonał Łukasza Budziłka. Radość gospodarzy trwała jednak bardzo krótko. Nie minęły 2 minuty, a to Maciej Gostomski musiał wyciągać piłkę z siatki. Po strzale Adama Radwańskiego niefortunnie interweniował Paweł Baranowski i to stoperowi Górnika przypisano trafienie samobójcze. Bruk-Bet poszedł za ciosem. Ostrzeżeniem dla łęcznian był strzał Mateusza Grzybka. Z nim Gostomski sobie poradził, ale w 26. minucie był bezradny, gdy precyzyjnie bitą z rzutu rożnego piłkę wykorzystał Atrem Putiwcew. Do przerwy 2:1 dla zespołu trenera Mariusza Lewandowskiego.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Górnik Łęczna – Bruk-Bet Termalica Nieciecza
W drugiej połowie nad stadionem w Łęcznej nieśmiało zaczęło wyglądać słońce. Także nad grą Górnika. W 53. minucie w polu karnym gości Putiwcew faulował Tomasza Midzierskiego. Jedenastkę na wyrównującego gola zamienił Paweł Wojciechowski. Minęło 11 minut, a Górnik znów znalazł się w opałach. Chcąc ratować drużynę przed stratą gola, Gostomski ręką interweniował poza polem karnym. Między słupkami łęczyńskiej bramki pojawił się Adrian Kostrzewski, a boisko opuścił Serhij Krykun. Korzystając z liczebnej przewagi goście przycisnęli. Dobrze jednak do gry wprowadził się Kostrzewski, który udanie bronił kolejne uderzenia: Putiwcewa, Biedrzyckiego i Grzybka. W 82. minucie piłka wpadła do bramki Górnika, ale sędzia chwilę wcześniej dopatrzył się przewinienia jednego z zawodników gości i gola nie uznał. Wydawało się, że szczęście jest przy gospodarzach, ale nawet jeśli było – to jego limit się wyczerpał. W 86. minucie kolejny gol samobójczy Górnika. Tym razem pechowym strzelcem Bartosz Śpiączka. Górnik się jednak nie poddał. 6 minut doliczonego czasu gry pozwoliło łęcznianom na jeszcze jeden zryw, a w ostatniej akcji meczu wynik ustalił Przemysław Banaszak.
Ambicja pozwoliła grającym w osłabieniu zielono-czarnym wyrwać punkt liderowi tabeli. Po szalonym spotkaniu Górnik zremisował z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza 3:3.
– Wydaje mi się, że pierwsza połowa była pod duża kontrolą rywala. Zabrakło nam trochę odwagi w grze defensywnej. Porozmawialiśmy w przerwie i druga połowa była o wiele lepsza – mówi strzelec dwóch goli dla łęcznian Paweł Wojciechowski.
W korzystny rezultat do końca wierzył Przemysław Banaszak, który do wyrównania doprowadził w 6 minucie doliczonego czasu gry. – Wchodząc na boisko wiedziałem, że będziemy mieli szansę po błędzie przeciwnika. Udało nam się w końcówkę zepchnąć przeciwnika do obrony i stąd ta bramka.
– Z tego punktu trzeba się cieszyć – mówi trener Górnika Kamil Kiereś. – Czasami chce się zdobyć 3 punkty, ale w sporcie i w życiu są takie momenty, że zdobycz może nieduża, ale punktowa może znaczyć bardzo wiele. Mamy wrażenie, że to może być energia na finisz sezonu. Tu należy pogratulować zawodnikom walki do końca. Widzę po ich twarzach, że wiele to dla nich znaczy.
Jednak swoje mecze po 1:0 wygrały w niedzielę (02.05) drużyny rywalizujące z Górnikiem o awans. Radomiak pokonał Stomil Olsztyn, a GKS Tychy na wyjeździe okazał się lepszy od Puszczy Niepołomice. W wyniku tego łęcznianie spadli na czwarte miejsce w tabeli. Do Radomiaka i GKS-u Tychy tracą po 2 punkty, a do Bruk-Betu 5.
Do końca rozgrywek pozostało 5. kolejek. Bezpośredni awans do ekstraklasy wywalczą dwie najlepsze drużyny, zespoły z miejsc 3-6 zagrają w barażach.
JK / Media klubowe Górnika Łęczna / opr. DySzcz / ToMa / WM
Fot. Wojciech Szubartowski