W Czerniczynie w gminie Hrubieszów pośród pól znajduje się stary, zapomniany cmentarz prawosławny. Na przełomie XIX i XX w. byli tu chowani mieszkańcy wsi. Grupa osób chce przywrócić mu blask.
Wśród nich jest potomek bieżeńców z 1915 r. i przesiedleńców z 1945 r. Jurek Waszkiewicz z Warszawy. – Mój ojciec urodził się tutaj, w Czerniczynie w 1942 roku. Był chrzczony w tutejszej cerkwi Wszystkich Świętych. Mój dziadek, Antoni Waszkiewicz, kiedy wrócił z niewoli niemieckiej, był sołtysem, dopóki nie został deportowany. Dziadek urodził się w trakcie bieżeństwa. Kiedy jego matka stąd wychodziła, była w ciąży. Urodził się w lesie pod Baranowiczami. Mój prapradziad zginął w 1916 roku w trakcie bieżeństwa w Riazaniu. Moja rodzina wróciła tu w 1920 roku – opowiada Jurek Waszkiewicz. – Liczę, że znajdę na tym cmentarzu innych moich przodków. Choć znaczna część rodziny została stąd ponownie wywieziona w 1946 roku.
Bieżeństwo to masowa ewakuacja, głównie ludności wyznania prawosławnego, z ówczesnych zachodnich guberni Imperium Rosyjskiego w głąb Rosji, po przerwaniu linii frontu przez wojska niemieckie w okresie od 3 maja do września 1915 roku.
– To jest muzeum tego regionu. Takie muzeum pod gołym niebem. To właściwie jedyny ślad po wielu pokoleniach ludzi, którzy tutaj żyli, budowali domy, kościoły, które nadal służą innym. Ich potomkowie już tutaj nie mieszkają. Zostali zmuszeni do wyjazdu, porzucenia rodzinnych stron. A te miejsca zostały – mówi Krzysztof Gorczyca z Towarzystwa dla Natury i Człowieka w Lublinie.
– Mieszkam niedaleko. Od kilku lat interesuję się historią mojej rodziny. Okazało się, że w tej miejscowości mieszkali moi przodkowie. Kiedyś jechałem rowerem i zobaczyłem cmentarz prawosławny. Zacząłem się interesować tym tematem – opowiada Kamil Kubica. – Na rogu jest krzyż i zasypana mogiła. Widać, że ktoś przyjeżdża na ten grób, bo widziałem i kwiaty, i znicze.
– Kilka razy przyjeżdżałem tu z synem. Chodziliśmy, szukaliśmy grobów naszych przodków. Ale w takich krzakach niedużo udało się znaleźć – dodaje Jurek Waszkiewicz,
– Cmentarz był zdewastowany. Wyglądał, jakby przeszła przez niego trąba powietrzna – opowiada Krzysztof Gorczyca. – Staram się w tej chwili oczyścić jeden z nagrobków z 80-letniego mchu, żeby znów stał się biały. To biały kamień, józefowski wapień, który przyjechał tutaj ponad 100 lat temu, zapewne furmanką. Trafił tutaj prawdopodobnie kosztem kilku sprzedanych krów, bo był to duży wydatek. Był to piękny, biały, świecący kamień. Jeśli uda się te nagrobki oczyścić i postawić, ten cmentarz stanie się taką galerią białych figur.
Jeśli ktoś chciałby pomóc w uporządkowaniu nekropolii, proszony jest o kontakt z lubelskim Towarzystwem dla Natury i Człowieka.
AP / opr. ToMa
Fot. Agnieszka Piela