Mieszkańcy Lublina upamiętnili 81. rocznicę likwidacji obozu jeńców wojennych w Ostaszkowie. Trafiali tam głównie policjanci, strażnicy graniczni, strażnicy więzienni czy żandarmi wojskowi – ludzie uważani przez NKWD za szczególnie niebezpiecznych dla komunistycznego systemu.
– Jedną z osób, które trafiły do tego obozu, jest mój dziadek, przodownik policji Bolesław Rybczyński – mówi komendant Straży Miejskiej w Lublinie, Jacek Kucharczyk. – Odkąd pamiętam, babcia zawsze wspominał o tragicznym losie mojego dziadka. To tragiczna historia. Ta uroczystość jest emocjonalna dla mnie, ale również dla mojej mamy, która pamiętała ojca z dzieciństwa. To jest naprawdę wielki hołd dla tych ludzi, którzy nie chcieli zdjąć munduru, zawsze pozostali wierni idei i niestety zapłacili za to najwyższą cenę – dodaje.
Msza święta w intencji jeńców z obozu w Ostaszkowie odprawiona została w kościele pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusowego przy ul. Kunickiego w Lublinie.
W Ostaszkowie na początku listopada 1939 roku zgromadzono 8397 jeńców, a w kwietniu 1940 roku było ich 6570. Likwidacja obozu zaczęła się 4 kwietnia 1940 roku i trwała do 19 maja 1940 roku. Jeńcy byli przewożeni koleją do Kalinina (obecnie Tweru), do miejscowego więzienia i siedziby Zarządu Obwodowego NKWD przy ulicy Sowieckiej. Byli przetrzymywani w celach piwnicznych. Rozstrzeliwania rozpoczynały się wieczorem i trwały do świtu. Z obozu w Ostaszkowie ocalała bardzo mała grupa jeńców.
Podczas II wojny światowej przetrzymywano tam głównie policjantów, strażników więziennych, strażników granicznych i żandarmów wojskowych.
MaTo / opr. WT
Fot. Tomasz Maczulski