„Kuchnia chłopska powraca”. Lublin wymieni doświadczenia kulinarne z ukraińskim miastem

soup 2831534 1920 2021 06 30 204122

Lublin i Równe na Ukrainie połączyła kulinarna współpraca. W Centrum Spotkania Kultur podpisano porozumienie dotyczące promowania dziedzictwa kulinarnego i marek turystycznych miast partnerskich.

Równe jest partnerem stolicy naszego regionu od 2013 roku. Przez wieki miasto leżało w granicach Wielkiego Księstwa Litewskiego, potem Korony, a przed II wojną światową było największym miastem w województwie wołyńskim II Rzeczpospolitej.

– To doskonała okazja do wymiany doświadczeń. Nasi restauratorzy przywiązują dużą wagę do produktu regionalnego i kuchni regionalnej. Korzystamy z doświadczeń ukraińskich – mówi ekspert kulinarny Kamil Kotarski. – Mamy w naszej kuchni wiele podobieństw. Rzeczpospolita kończyła się kiedyś na wschód od Równego. Stąd jest dużo wspólnego dziedzictwa kulinarnego. Na Ukrainie występuje jeszcze kuchnia dzika i bardzo naturalna. Przygotowaliśmy unikatową ukraińską potrawę – zielony barszcz poleski, robiony na bazie bardzo zdrowego karpia i szczawiu. Bardzo pierwotnym i naturalnym elementem przygotowywania tego barszczu jest suszenie ryby na sianie w piecu, w którym gospodyni piecze cały dzień. Na koniec dnia, gdy jest gorąca, wkładają tę rybę na siano, żeby wyschła. Zasuszony, zasolony i oczyszczony karp jest wykorzystywany do gotowania wywaru. Kawałki mięsa wkłada się też do barszczu.

– Najlepsza promocja to promocja turystyki i wspólnego dziedzictwa – podkreśla Sergiusz Gemberg, wiceprzewodniczący administracji rówieńskiej z Ukrainy. – Położyliśmy akcent na kulinaria. Mamy regionalny macek, czyli suche mięso. U nas gotuje się go dużo na Polesiu. Miasto Równe, wspólnie z miastem Lublin, napisało projekt promocji maceka. Jest on robiony ze świniny. W Boże Narodzenie gotuje się to mięso, a później suszy przez 6 miesięcy. Robi się tak dlatego, że 200 czy 300 lat temu nie było lodówek i trzeba było sobie radzić w ten sposób. Dla nas to wielki smakołyk. Hiszpanie mają jamon, Francuzi jambon, a my – macek. 

– Uważam, że nasze zupy są bardzo ciekawe. Wszyscy myślą, że to nic wielkiego, bo to tylko na ziemniakach, a nie do końca tak jest – zaznacza Sylwia Stachyra. – Cebulowa z Goraja może być typowo wegańska, o czym nie wszyscy mówią. Przy dobrym połączniu cebuli z ziołami i kminkiem z zupy można wydobyć esencję i słodycz. Podaję ją z ciasteczkiem kminkowym, które robimy sami, do tego dodaję trochę tymianku. Można podkręcić smak odrobiną wina lub cydru lubelskiego.

– Charakterystycznym składnikiem, który wyróżnia nasz forszmak na tle kraju, jest ogórek kiszony – mówi Kamil Kotarski. – Gdy kiedyś robiłem forszmak w Gdańsku, pan, który okazał się górnikiem z Bogdanki, powiedział, że to musi być lubelski forszmak, bo czuje w nim ogórka kiszonego. Nasz forszmak to mięso wołowe i wieprzowe, koncentrat pomidorowy i ogórki kiszone. Wszystko to dusimy i powstaje jednogarnkowa, dosyć zawiesista potrawa. Na to dajemy łyżkę świeżej śmietany i świeżo posiekany koperek. Całość najlepiej smakuje z lubelskim cebularzem. 

– Kuchnia chłopska powraca, jest nią coraz większe zainteresowanie – podkreśla Mariola Tymochowicz z Instytutu Nauk o Kulturze UMCS i Muzeum Narodowego w Lublinie. – Myślę, że wiąże się to też z popularnym nurtem ekologicznym. Kuchnia ta wyróżnia się na pewno ogromną prostotą. Wśród chłopów dominowały potrawy jarskie. Głównie były to warzywa, kasza czy mąka. Jeśli chodzi o warzywa, to myślę, że dzięki kuchni chłopskiej przypominamy sobie o tych, które trochę odeszły w zapomnienie, czyli o rzepie, brukwi (która jeszcze pod koniec XIX wieku miała ogromne znaczenie w kuchni chłopskiej), kapuście i ziemniakach.

– Na pewno możemy podzielić się owocami, wspaniałym nabiałem i tradycją – mówi Urszula Lisowska. – U mnie najbardziej tradycyjnym ciastem jest tort makowo-kawowy. To tort, w którym masa jest robiona na zasadzie ucierania na parze – tradycyjną, rzemieślniczą metodą. Jest to ucierane masło z dodatkiem jaj, spirytusu i kawy, a do tego jeszcze biszkopt, którego podstawą jest smak. Drugim ciastem jest tradycyjny sernik. Na kilogram sera idzie 9 jaj, do tego odrobina pomarańczy. To naprawdę fajny, puszysty sernik.

W partnerskim mieście na Ukrainie jest restauracja „Lublin”, działająca jako efekt współpracy miasta Lublin i miasta Równe.

LilKa / opr. WM

Fot. pixabay.com

Exit mobile version