Po trzech latach ciężkiej pracy „Biegnącej po falach” został przywrócony dawny blask. W środę, 16 czerwca została zwodowana na Zalewie Zemborzyckim. To imponujący jacht, legenda Wielkich Jezior Mazurskich. Powstał 44 lata temu w Domu Kultury na lubelskim LSM-ie i jest od początku w rękach Yacht Klubu Polski Lublin.
O tym, co wyróżnia „Biegnącą po falach”, mówi Magdalena Kotyra z Yacht Klubu Polski Lublin. – To jacht naprawdę malowniczy, brygantyna. Ma żagle rejowe. Wygląda trochę jak statek piracki. To wszystko bardzo ją wyróżnia wśród innych łódek. Nie ma takiej drugiej na śródlądziu. To była w ogóle pierwsza łódka rejowa zbudowana w Polsce, przed „Darem Młodzieży”. W Lublinie mamy więc kawał historii.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Legendarna „Biegnąca po falach” znów na wodzie
– Jacht jest fajny. Dobrze, żeby pływał i służył wszystkim. Nie tylko nowym generacjom żeglarzy, ale i tym „staruszkom”, którzy go budowali, pływali na nim – opowiada Wojciech Sadowski, komandor Yacht Klubu Polski Lublin. – Pierwowzorem była brygantyna „Varua”, która pływała po Pacyfiku Jacht miał być przetransportowany na Mazury koleją. Dlatego jej szerokość wynosi 3 metry i jest dostosowana do szerokości wagonu kolejowego.
CZYTAJ: Remont „Biegnącej po falach” na finiszu. Jacht niebawem zostanie zwodowany
– Przez ostatni rok byłam tu co tydzień, a nawet częściej. „Biegnąca po falach” jest uosobieniem tradycji żeglarskiej. Jest majestatyczna, niezwykła. To perełka. Niewiele takich jachtów zostało na całym świecie – mówi Magda Skałecka, która pomagała przy remoncie.
– Efekty pracy są niesamowite. Trzeba było dbać o każdy detal. To było trochę jak odrestaurowywać zabytek – opowiada Magdalena Kotyra. – Myślę, że wszyscy lublinianie powinni być dumni, że mamy taką łódkę na naszym zalewie.
– Jak był wiatr, to było naprawdę coś fajnego. Jak wiatr zawiał w żagle, to ona leżała na boku. Moje dzieci stały nogami oparte na relingach, a łódka był w przechyle 90 stopni. To było niesamowite. Nawet przy silnym wietrze ta łódka zawsze da radę – opowiada pan Kazimierz.
– Od 1977 roku „Biegnąca po falach” była na Mazurach. Na tamtych akwenach są w zasadzie tylko łódki jednomasztowe. A tu są dwa maszty i reje. Ma niepowtarzalny kształt. W latach 70. na Mazurach nie było w zasadzie łódek kabinowych, a tu nagle pojawiła się „Biegnąca po falach”. Na Mazurach wszyscy ją kojarzą – mówi Magdalena Kotyra.
– Zakochałem się w tej łódce. Wymaga ona dużego opanowania i wiedzy. Musimy umieć kierować załogą i żyć z nią. To nie jest tak, że w pojedynkę zdobędziemy całe Mazury – wyjaśnia Bartosz Gnyp. – Do manewru jest potrzebna cała załoga. Każda osoba ma przydzielone zadanie.
– Masa młodzieży wychowała się na tym jachcie. Został on zbudowany, po to, aby lubelscy żeglarze przed wyjściem w morze nabrali praktyki na większej jednostce. I większość ludzi, którzy trochę popływali na „Biegnącej po falach”, poszło później na pełnomorski dwumasztowy jacht „Roztocze” i dalej. Jest ona legendą i chwała tym, którzy dbają, żeby ona przetrwała – dodaje Dariusz Prus.
„Biegnąca po falach będzie na Zalewie Zemborzyckim w Lublinie przez 10 dni. Po weekendzie Yacht Klub Polski Lublin zaprasza na pokład jachtu. Później pojedzie na Mazury na zlot oldtimerów.
LilKa / opr. ToMa
Fot. Iwona Burdzanowska