Sprawę oskórowanych lisów wiszących pod wiatą na jednej z posesji w Stasinie w gminie Konopnica zbada prokuratura.
Funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie od Lubelskich Animalsów o truchłach i możliwości znęcania się nad zwierzętami w nocy z niedzieli na poniedziałek. Właścicielem posesji okazał się 75-letni mieszkaniec Lublina.
– Wezwali nas mieszkańcy Stasina, którzy odkryli to miejsce – mówi prezes Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami Lubelski Animals Elżbieta Tarasińska: – Zobaczyliśmy na ogrodzonym kawałku pola dosyć sporą wiatę, nakrytą blachą, Były w niej poziome kołki z metalowymi hakami. Na każdym z tych haków za nogą wisiało martwe, oskórowane, z uciętą głową zwierzę. Tych rzędów było 16, a zwierząt w jednym rzędzie było ok. 10 bądź więcej.
– Policjanci otrzymali zgłoszenie o tym, że na jednej z działek w gminie Konopnica może dochodzić do znęcania nad zwierzętami i na tej działce znajdują się truchła zwierząt, prawdopodobnie psów – mówi młodszy aspirant Kamil Karbowniczek z Komendy Wojewódzkiej policji w Lublinie: – Policjanci pojechali na miejsce. Tam zastaliśmy zamkniętą, ogrodzoną posesję. Na miejsce wezwaliśmy również lekarza weterynarii. Ustaliliśmy właściciela posesji. Okazał się nim 75-letni mieszkaniec Lublina. Po wejściu na posesję pod wiatą ujawniliśmy ok. 300 sztuk oskórowanych zwierząt. Lekarz weterynarii stwierdził, że są to lisy.
– Lisy były już stare, wyschnięte – mówi Tomasz Brzana, zastępca Powiatowego Lekarza Weterynarii w Lublinie: – Nieopodal było miejsce, w którym okazało się później, że właściciel też wnętrzności tych lisów przetrzymywał.
– Na działce obok znajdowało się pięć piesków. Były one zadbane, nie dochodziło do znęcania się nad tymi zwierzętami – mówi Kamil Karbowniczek.
– Psy były w dobrej kondycji. Właściciel mieszka w Lublinie, ale przyjeżdża i regularnie je karmi. Była woda, były dobrze odżywione – mówi Tomasz Brzana.
– Bardzo nas zaniepokoił ten stan, że jest ich tak mało, ponieważ ludzie, którzy tam się zgromadzili, tłumaczyli nam, że jeszcze kilka tygodni temu tu dosłownie było tak głośno i było tyle psów, jak w schronisku – mówi Elżbieta Tarasińska: – Stały puste klatki, psów nie było, pan twierdzi, że wyzbył się ich. Nie wytłumaczył nam w jaki sposób i gdzie. Na podwórku znaleźliśmy wiatę, w której stał wielki pniak, siekiera, leżały też zwłoki martwych zwierząt. I pan nas poinformował, że ktoś na sąsiednią działkę przywiózł lisy i tutaj wyrzucił.
– 75-latek tłumaczył, że tusze lisów znalazł na pobliskiej działce, wziął je na swoją posesję, suszył je i karmił swoje czworonogi tym mięsem – mówi Kamil Karbowniczek.
– Nie jesteśmy przekonani co do słów tego pana, ponieważ tam ewidentnie było widać przygotowanie – mówi Elżbieta Tarasińska: – Były tam wiaty, jedne kryte blachą, drugie innymi materiałami. Było to bardzo skrzętnie przygotowane. Była tam również ziemianka, obok tych suszarni, tez nakryta blachą w profesjonalny sposób. Było to zrobione fachowo. Myślimy, że trwało to już bardzo długo.
– To jest sytuacja niedopuszczalna. Ja się nie spotkałem z tym, żeby karmiono psy zabitymi lisami – mówi Tomasz Brzana: – Nie wiadomo zresztą jakie jest pochodzenie – w tym względzie wydam decyzję o zakazie skarmiania tym truchłem i nakażę utylizację całości tego materiału. Teraz odbędzie się sprawdzenie ferm. Z reguły wygląda to w ten sposób, że od listopada do lutego lisy są uśmiercane i pozyskiwane są skóry. Pozostałości tych lisów powinny być poddane utylizacji. Właściciel tej posesji mówi, że znalazł kilkaset oskórowanych lisów, także jeżeli ktoś to rzeczywiście wyrzucił, to będziemy się starali to znaleźć, bo to jest nieprawidłowość. Powinno to być poddane utylizacji.
Szczegółowe okoliczności zdarzenia wyjaśniają policjanci z Bełżyc. Funkcjonariusze zwrócą się do prokuratury o ocenę prawno-karną czynu.
EwKa/ opr. DySzcz