Piłkarskie święto czas zacząć! Rusza Euro 2020

img 7595 2021 06 11 182759

Wieczorem 11 czerwca mecz Włochy – Turcja zainauguruje piłkarskie mistrzostwa Europy. Przed nami miesiąc zmagań o tytuł najlepszej drużyny kontynentu. Będą to jednak mistrzostwa zupełnie inne niż te, które do tej pory były rozgrywane.

Pierwotnie Euro miało odbyć się już rok temu, ale zostało przeniesione ze względu na pandemię koronawirusa. O miano najlepszej reprezentacji Starego Kontynentu powalczą 24 drużyny. Turniej nie ma klasycznego gospodarza, bowiem mecze będą rozgrywane w 11 miastach i 10 krajach. Tak rozbudowanego turnieju jeszcze nie było.

– Format rozgrywek budzi pewne kontrowersje – przyznaje były selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski Jerzy Engel: – Idea poszerzania pojawiła się już bardzo dawno. Chodziło o to, aby rozdzielać pieniądze, jak również ten entuzjazm związany z Euro na coraz szerszą grupę ludzi i federacji. W związku z tym to było dobre. Niemniej jednak myślę, że aż tak szeroko rozszerzenie możliwości, że nawet trzy zespoły mogą wyjść z jednej grupy, jest to trochę za dużo.

Polscy piłkarze turniej rozpoczną w poniedziałek w Sankt Petersburgu meczem ze Słowacją. Dotychczasowe występy naszej drużyny prowadzonej od niedawna przez Portugalczyka Paulo Sousę nie dają wielu powodów do optymizmu – uważa wielokrotny reprezentant Polski, wychowanek Motoru Lublin, Władysław Żmuda: – Jest to wielka niewiadoma. Wszyscy mamy chyba takie wspólne zdanie, że nic nie wiadomo, bo po tych dwóch meczach towarzyskich i trzech meczach eliminacyjnych do mistrzostw świata gramy różnie. Można nawet powiedzieć, że przeciętnie, słabo. Tak, że oczekiwania chyba nie są duże, ale jak wyjdziemy z grupy, to może ta drużyna złapie rytm i zrobi niespodziankę.

Biało-czerwoni zmierzą się jeszcze w grupie z Hiszpanią i Szwecją. Po meczach będziemy wiedzieli czy podstawowy cel został zrealizowany. Oprócz kontuzji z turnieju, jeszcze przed jego rozpoczęciem, niektórych piłkarzy wykluczyły zakażenia koronawirusem. Reprezentacyjny obrońca Kamil Glik przyznaje, że trzeba się z tym pogodzić: – Często wypadali zawodnicy bardzo ważni w zespołach, w trakcie sezonu. Stąd ye mistrzostwa może będą wyglądać.

A jakie są oczekiwania jednego z bardziej doświadczonych polskich piłkarzy? – Chciałbym wrócić z tego turnieju z taką świadomością, że wiedziałem, że zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby nie mieć do siebie wewnętrznych pretensji. Myślę, że z takim nastawieniem trzeba jechać, żeby każdy mógł sobie powiedzieć: „zrobiłem wszystko, nie mogłem więcej”. Myślę, że jeśli z taką świadomością pojedziemy i wrócimy z tego turnieju, to będzie okej – mówi Kamil Glik.

Z pewnością biało-czerwoni nie są wymieniani jako główni kandydaci do tytułu, chociaż w 2016 roku awans do półfinału przegrali dopiero w rzutach karnych z późniejszym triumfatorem, czyli Portugalią. A kto jest faworytem Władysława Żmudy? – Jest ich dużo, ale ze względu na to, że trochę mieszkałem we Włoszech, a ta reprezentacja zrobiła ostatnio postępy, to jej kibicuję i liczę, że reprezentacja Włoch zrobi jakąś niespodziankę.

Warto dodać, że po raz pierwszy w historii piłkarskich Mistrzostw Europy sędziowie będą mogli korzystać z powtórek. W rozpoczynającym się turnieju sędziowie VAR, w tym lubelski arbiter Paweł Gil, będą wspierać głównych zdalnie, ze studia zlokalizowanego w Nyonie. Mistrza Europy poznamy 11 lipca.  

Inauguracyjny mecz piłkarskiego Euro rozpocznie się o godzinie 21:00.

AR/ opr. DySzcz

Fot. archiwum

Exit mobile version