Dziś (21.06) obchodzimy Dzień Deskorolki. Miłośnicy jazdy na czterech małych kółkach świętują w Lublinie, prezentując przeróżne triki. Niektóre mogą wykonać tylko naprawdę zaawansowani…
– Deskorolka rozpoczęła się w latach 50. w Kalifornii nad wybrzeżem oceanu z tego powodu, że surferzy nie mogli surfować, bo nie było fal – opowiada Boniek Falicki. – Przykręcili sobie ośki i kółka od wrotek do desek surfingowych i tak zaczęli jeździć wzdłuż plaży w dni, gdy nie było fal. Stąd wzięła się deskorolka. Wszystko ewoluowało do skali, jaką mamy dzisiaj. W każdej przestrzeni miejskiej jest masa skaterów i to zupełnie naturalna rzecz dla każdego miasta.
– Tzw. ollie to trik, który toruje drogę do kolejnych trików. Bez tego nie da się wskoczyć na inne przeszkody i podnieść swojego poziomu – mówi Tymek Szczuka. – Tylna noga powinna leżeć na tyle deski, tzw. tailu, prawa noga w momencie wybicia musi potrzeć deskę do góry i wypoziomować. Ten trik polega po prostu na wyskoku do góry. Myślę, że jak ktoś się zepnie, to w miesiąc można już naprawdę fajnie go wykonać. To też kwestia wieku, w jakim się zaczyna. Dziecku będzie łatwiej nauczyć się takiego triku niż starszej osobie. Jednak uważam, że proces uczenia daje bardzo dużą frajdę i trzeba spróbować. W deskorolce jest bardzo mało miejsca na błędy, wszystko musi być zrobione idealnie. Ważna jest przede wszystkim pamięć mięśniowa. Im więcej prób wykonamy, tym większe prawdopodobieństwo, że deskorolka będzie nas słuchać.
– To był kick flip – sztuczka polegająca na tym, że deska obraca się 360 stopni wokół własnej osi – wyjaśnia jeden z pasjonatów deskorolki. – Nóg trzeba użyć w specyficzny sposób, dla każdego triku jest trochę inaczej. Polega to na tym, że tylną nogą zawija się deskę wokół swojej nogi, a przednią nogą kopie tak, jakby strącało się pająka z nogi. Zanim zacząłem go robić, jeździłem ok. 2 lata na deskorolce. Byłem trochę oporny. Jeżdżę już od 15 lat. Deskorolka daje mi przede wszystkim wolność. Jest to sposób na odstresowanie.
– Jeżdżę około roku. Miałam jakieś wypadki, ale dawałam radę. Jak wraca się bez obdartych kolan, to nie jest w ogóle sport – mówi Amelia. – Deskorolka to mega przyjazny sport. Jest wiele osób, z którymi można wspólnie pojeździć. Łączy nas ta sama pasja, więc jest to coś naprawdę fajnego. Najbardziej liczy się właśnie pasja – zajawka prosto z serca. Jeżeli jej nie ma, to nie ma nawet co próbować.
– To miał być kick flip – trick polegający na tym, że deska obraca się wokół własnej osi o 360 stopni. To jeden z bardziej podstawowych trudniejszych trików – mówi Kajetan. – Nauczenie się go, tak żeby wychodziło co parę prób, zajęło mi ok. 3 miesiące. Ale tak naprawdę, żeby się go naprawdę nauczyć, tj. żeby wykonywać go ładnie i go czuć, potrzeba kilku lat. Trzeba próbować, aż zacznie wychodzić. Nie tylko z tym, ale z każdym trikiem.
– To wszystko jest trochę trudne, więc jest to wyzwanie. Cała kultura i otoczka wokół tego też jest fajna – zauważa Marcin Sobolewski.
– Dzięki temu przedmiotowi na czterech kółkach każdy może wyrazić się w zupełnie naturalny sposób. To zdecydowanie więcej niż sport, to tryb życia. Oddychamy deskorolką – mówi Boniek Falicki.
Fanów deskorolki można jeszcze spotkać w Parku Ludowym, a po godzinie 20 na skateparku Rusałka w Lublinie.
LilKa / opr. WM
Fot. pixabay.com