Andrzej Łagowski z gminy Wisznice, który własnoręcznie wykonaną tratwą wyruszył z Puław do Morza Czarnego, musiał przerwać swoją wyprawę w Ratyzbonie w Niemczech. Niemiecki Urząd Żeglugi Śródlądowej nie dopuścił tratwy do pływania po tamtejszych wodach. Powodem był brak jej rejestracji oraz certyfikatów dopuszczających do ruchu.
– Pomimo tych trudności nie poddaję się, zamierzam dotrzeć do Morza Czarnego rowerem – mówi Łagowski. – Musiałem zmienić swoje plany, ale cel pozostał ten sam. Dalej jadę do Morza Czarnego, ale na rowerze. Niestety nie dało się tratwy ani zarejestrować, ani „zrobić”jej numerów, ani przeprowadzić ekspertyzy. Ma więc zakaz dalszego płynięcia. Wpadłem na pomysł, że żona przewiezie mi rower, zabierze wszystkie rzeczy z tratwy, a dalszą drogę pokonam na rowerze.
Wcześniej podróżnik miał problemy w niemieckim w Wesel, gdzie z powodu przepisów nie mógł samodzielnie pokonać Renu. Wówczas jego tratwa została przewieziona lawetą nad Dunaj.
CZYTAJ: Tratwą przez Europę. Podróżnik z gminy Wisznice zatrzymany w Niemczech
Mieszkaniec gminy Wisznice wyruszył na wyprawę Wisłą własnoręcznie zbudowaną z desek i beczek tratwą na początku maja z Puław. Do przepłynięcia miał blisko 5 tys. km.
CZYTAJ: Tratwą przez Europę. Wyjątkowy podróżnik utknął w Niemczech
CZYTAJ: Tratwą z Kazimierza Dolnego do Morza Czarnego. Niezwykły rejs pod banderą gminy Wisznice
MaT / opr. ToMa
Fot. archiwum