Dziś (13.06) rano zmarł pułkownik Marian Pawełczak pseudonim „Morwa”, żołnierz AK i Zaporczyk. Pułkownik walczył zarówno przed, jak i po wojnie.
– To był jeden z ostatnich Zaporczyków w Lublinie, którzy mają za sobą szlak bojowy z majorem Zaporą. Był prawdziwym żołnierzem, który z bronią w ręku walczył podczas wojny o wolność Ojczyzny z niemieckim okupantem. A po jej zakończeniu o wyzwolenie Polski z komunistycznego zniewolenia – mówi pełnomocnik wojewody lubelskiego ds. ochrony dziedzictwa narodowego i spraw kombatantów Waldemar Podsiadły. – Był też osobą niezwykle znaną w środowisku patriotycznym. Pięknie potrafił propagować wiedzę i pamięć o swoim dowódcy mjr. Hieronimie Dekutowskim „Zapora” i całym szlaku bojowym Zaporczyków.
„Morwa” w czasie okupacji niemieckiej uczył się na tajnych kompletach. W 1940 r. został wywieziony na przymusowe roboty do Niemiec. Uciekł stamtąd i wstąpił do partyzantki. Służył w Kedywie, leśnym oddziale AK w okolicach Urzędowa, a pod koniec wojny w oddziale mjr. Hieronima Dekutowskiego, Zapory.
– Śmierć płk. Pawełczaka to wielka strata dla nas wszystkich – mówi dyrektor lubelskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, Marcin Krzysztofik. – Człowiek, który swoim życiorysem mógłby obdzielić życie wielu ludzi poza jego działalnością w okresie okupacji, po okupacji i w zgrupowaniu majora Hieronima Dekutowskiego ps. Zapora. Przede wszystkim skromność i szacunek dla innych. Wychowany w duchu patriotycznym, o czym sam mówił. Wielokrotnie zapraszaliśmy go na spotkania. W bardzo piękny sposób opowiadał o swoim dowódcy – dopowiada.
Marian Pawełczak był aktywnie zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Wolność i Niezawisłość oraz Stowarzyszenia Więźniów Politycznych Okresu Komunistycznego 1944-1989. Z jego też inicjatywy 2 Lubelska Brygada Obrony Terytorialnej za swojego patrona obrała mjr. Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”.
– Zawsze chętnie spotykał się z młodzieżą, aby opowiadać o swoim życiu i losach oddziału, w którym służył – wspomina Marcin Krzysztofik. – W bardzo piękny sposób opowiadał o swoim dowódcy, kolegach, o ich działaniach. Młodzież na tych spotkaniach słuchała go z zapartym tchem. Po jego wystąpieniach młodzież sama garnęła się do niego i jest to udokumentowane również na naszych zdjęciach, gdzie widać, że tam nie ma żadnej bariery. Oczywiście młodzież do pana pułkownika odnosiła się z ogromnym szacunkiem, ale absolutnie nie było żadnych barier i żadnego oporu – dodaje.
W 1944 r. przymusowo wcielony został do ludowego wojska, ukończył szkołę podoficerską, ale jeszcze tego samego roku uciekł do partyzantów. Usiłował przedostać się na Zachód, pod fałszywym nazwiskiem wstąpił do Milicji Obywatelskiej. W 1947 r. ujawnił się. W 1951 r. został aresztowany i skazany na 15 lat więzienia, po trzech latach uwolniono go.
– Był człowiekiem, który miał doskonałą pamięć – stwierdza przyjaciel zmarłego, Adam Łukasik ze Związku Rodzin Żołnierzy Wyklętych. – Zawsze zadowolony, uśmiechnięty, nigdy nie narzekał, „Tak Bóg chce”. Tyle patriotyzmu wlaliśmy w serca młodych ludzi. Mówiliśmy o żołnierzach wyklętych – tłumaczy.
– Odchodzą ostatni do swojego dowódcy, do „Zapory” – zmarłego pułkownika Mariana Pawełczaka wspomina prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Okręg Zamość, poseł Sławomir Zawiślak. – To smutna informacja. Ale patrząc na wpisy w mediach społecznościowych widzę wielki szacunek społeczeństwa, również młodzieży. Myślę, że „Morwa” będzie mógł obserwować, że młode pokolenie Polaków stanie na wysokości zadania, aby zabezpieczyć Rzeczpospolitą w jej rozwoju dla dobra całego naszego narodu. Będziemy zawsze o nim pamiętali.
W 2020 roku Marian Pawełczak został awansowany na stopień pułkownika oraz odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł w Lublinie w wieku 98 lat.
PaSe / MaTo / AP / opr. WT
Fot. Krzysztof Radzki