Tylko dwa zeszyty tej serii ukazały się na papierze. Dwa z pięciu. Publikację kolejnych przerwała pandemia koronawirusa. W przypadku akurat tej serii jest to dość niesamowita sytuacja, ponieważ napisany przez Petera Milligana komiks Tomorrow (wyd. Dark Horse Comics) też właściwie opowiada o pandemii, a ściślej mówiąc o śmiertelnym wirusie, który rozlewa się po Ziemi, zabijając większość dorosłych, a oszczędzając dzieci. Nie jest to covid, a rosyjski wirus, ale schemat pozostaje mniej więcej ten sam: ludzkość zostaje zaatakowana przez niewiadomą zarazę i próbuje sobie jakoś z tym radzić, a to dystansując się społecznie, a to znajdując sobie jakiś cel w życiu. Milligan dzieli tę fabułę na grupkę wyraźnie nakreślonych postaci. Neuroatypowy Oscar wraz ze swoją bezcenną wiolonczelą poszukuje swojej bliźniaczki Ciry, grupa pracowników pewnej firmy odcięta od technologii integruje się w górach skalistych, a pewien spec od komputerów próbuje znaleźć wyjście z kryzysowej sytuacji, w jakiej znalazł się świat. Milligan znakomicie poukładał wszystkie elementy swojej układanki, tworząc niezwykle urozmaicony obraz świata przedstawionego. Punktem wyjścia dla scenarzysty nie była pandemia, bo zaczął pisać Tomorrow na długo przed jej wybuchem. Jak sam mówi, do stworzenia tego komiksu zainspirowało go pojawienie się odważnych, niezwykłych młodych ludzi, którzy w przestrzeni publicznej zaczęli mówić o pędzie ludzkości ku samozniszczeniu. Jeśli są oni przedstawicielami jutra, to jutro na pewno stanie się bardziej przyjaznym, tolerancyjnym i odpowiedzialnym miejscem do życia. Niestety – mówi Milligan – na każdą z tych wyjątkowych młodych jednostek przypada tuzin łobuzów, którzy dręczą dzieciaki na szkolnym boisku. Co jeśli to oni są naszą przyszłością? Czy jeśli nie byłoby dorosłych, to dzieci stałyby się tak zepsute i nieczułe na los planety, jak ich rodzice? Te rozmyślania scenarzysty dały początek Tomorrow. Wspominałem, że ukazały się tylko dwa zeszyty tej serii – na szczęście wszystkie pięć ujrzało światło dzienne w wydaniu zbiorczym. Nie wspominałem jednak, że ten komiks nie ukazał się w Polsce. Więc wspominam: nie ukazał, co jest totalnie niezrozumiałe i obciąża polskich wydawców, od lat ignorujących dokonania ostatniego z twórców, którzy w latach 90. ubiegłego wieku dokonali brytyjskiej inwazji na amerykański rynek komiksowy. Tomorrow czyta się naprawdę dobrze – Milligan sięga tu po technologiczne rozwiązania, romantyzm i muzykę klasyczną, ale także nawiązuje do Władcy much, wnika w podświadomość swoich bohaterów i uprawia specyficzną postapokalipsę. A wszystko to rewelacyjnie zilustrowane przez Jesusa Hervasa, który choć kreskę ma dość realistyczną, to potrafi momentami zacytować ekspresyjnego Teda McKeevera. Niezwykle inteligentna opowieść o końcu świata i początku… czegoś nowego.
Shenzen (wyd. kultura gniewu) to kolejny z travelogów Guya Delisle’a. Przypomnę, że kanadyjski twórca swoje obserwacje z pobytu w przeróżnych krajach spisał i zarysował w takich produkcjach jak Kroniki Birmańskie czy Kroniki Jerozolimskie. Shenzen to komiks, od którego wszystko się zaczęło, pierwszy dziennik z zagranicznych wojaży wydany w 2000 roku, który sprawił, że Delisle na pełnej prędkości rozpoczął swoją karierę rysowniczą. Artysta w tym komiksie opisuje to, co zobaczył w położonym na południu Chin industrialnym mieście, oraz – co oczywiste – nie opisuje tego, czego nie zobaczył. Wszystkie te obserwacje mają słodko-gorzki posmak, a poszczególne scenki rodzajowe Delisle ukazuje za pomocą czarno-biało-szarej ołówkowej, cartoonowej kreski. Dla wielbicieli twórczości kanadyjskiego autora jest to album absolutnie niezbędny i kompletujący dotychczas wydane w Polsce jego komiksy.