Uliczne pokazy żonglerki, występy akrobatyczne, a także highlinerzy na linach. W Lublinie rozpoczyna się 13. edycja Carnavalu Sztukmistrzów.
– Ta edycja festiwalu jest powrotem do korzeni i chęcią przywrócenia normalności do naszej rzeczywistości – mówi dyrektor Carnavalu Sztukmistrzów Rafał Sadownik: – Bardzo zależało nam na tym, żeby jakoś przywrócić ten karnawał na ulice. O ile zawsze spektakle namiotowe czy spektakle w zamkniętych przestrzeniach były takim sercem karnawału, to ta krew karnawału płynie na ulicach. I to jest bardzo ważne, żeby się natykać na tych baskerów, na sztukę uliczną, żeby widzieć tych highlinerów chodzących nad naszymi głowami. Rzadko kiedy otrzymujemy tak szybką reakcję, jak w przypadku sztuki cyrkowej, ulicznej na to, co się aktualnie dzieje. Artyści robią to w bardzo umiejętny sposób i są to rzeczy niezwykle uniwersalne.
– Zadania główne festiwalu są dwa – mówi Marceli Wydra, organizator Urban Highline Festival w Lublinie: – Jedno jest skierowane do uczestników festiwalu, slacklinerów z całego świata. To jest dla nich nowe wyzwanie, bo wszystkie odbywające się na świecie festiwale slackline’owe, są w górach. Takiego miejskiego nie ma nigdzie na świecie. Jesteśmy jedynym takim festiwalem, dlatego dla nich jest to nowe doświadczenie mieć tylu widzów, mieć w ogóle taką audiencję, chodzić pomiędzy budynkami, a nie w górach. Tutaj inaczej odczuwa się wysokość, przestrzeń. Za to dla widzów festiwalu ważne jest pokazanie, że świat nie kończy się na chodnikach i na ziemi. Można robić inne, ciekawe rzeczy i warto czasem spojrzeć w górę – może coś tam ciekawego się dzieje.
– Od dzisiaj, przez najbliższe cztery dni będę występował z przedstawieniem o nazwie „Plucie ogniem” – mówi Marcin Styczyński: – Pluję olejem parafinowym. Jest to dość niebezpieczna substancja, także jest bardzo duże ryzyko, że się to połknie albo można się tym zakrztusić. To przedstawienie bardzo wysokiego ryzyka. Wypełniam olejem całe usta i spluwam nim w pochodnię.
– Od początku wiedzieliśmy, że startując z takim wydarzeniem w Polsce, będziemy się mierzyć z pewnymi stereotypami związanymi z cyrkiem i sztuką uliczną, że jest to sztuka plebejska, niska – mówi Rafał Sadownik: – Wiedzieliśmy od początku, że musimy edukować czym jest nowy i współczesny cyrk i że to jest coś więcej, niż tradycyjny cyrk, który kojarzy nam się z namiotem, z pewną rutyną. Tutaj wiedzieliśmy, że w tym zakresie musimy edukować. Dla mnie zawsze ważnym było sięganie po takie spektakle, które były bardzo współczesne, które mówiły o teraźniejszych sytuacjach i w jakiś sposób wyrywały ludzi z tego poczucia komfortu. Dla mnie nie jest istotne, czy na koniec wszyscy będą się śmiali czy płakali czy przeżyją coś wstrząsającego – ważne, żeby ich wyrwać z tego komfortu.
– Jestem z Hiszpanii. Będę chodził po linie – mówi David: – W powietrzu spędzę jakieś pół godziny. Robię to od trzech lat. Wygląda to na łatwe, ale tylko z pozoru. Jest to trudna sztuka. Balansowanie na tej linie jest jak każdy inny sport – trzeba poświęcić temu sporo czasu. Na początku balansuje się na linie o średnicy 25 mm, więc to trudne. Najważniejsze jest to, żeby się zrelaksować i oddychać. Wtedy ciało podąża tam, gdzie chcesz. Jeśli jest się napiętym i nie oddycha się prawidłowo, trudniej jest utrzymać balans i się upada.
– Moja najdziwniejsza sztuczka wygląda tak, że opieram drabinę o linę, wchodzę tam i żongluję na tej drabinie – mówi Juriy Longhi z Włoch: – Poza tym żongluję różnymi przedmiotami, balansuję, robię sztuczki na linie. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, żeby ludzie przyszli i zobaczyli to na własne oczy. Najważniejszą rzeczą w mojej pracy jest kontakt z publicznością. Trzeba być w tym dobrym, ale też umieć sprawić, że ludzie cieszą się tą chwilą. Dlatego kontakt z publicznością jest rzeczą najważniejszą.
Carnaval Sztukmistrzów rozpoczyna się dziś (22.07) i potrwa do niedzieli (25.07). Szczegółowy program można znaleźć na stronie sztukmistrze.eu.
InYa/ opr. DySzcz
Fot. archiwum