Naukowcy – uczestnicy debaty eksperckiej pt. „Czy na każdego z nas działa szczepionka przeciw SARS-CoV-2? Jak to sprawdzić?” – zgodnie apelują, by się zaszczepić przeciw COVID-19. Uczulają jednocześnie, że nie u każdej osoby zaszczepionej w jednakowym stopniu wytworzy się odporność, a u niektórych wcale.
– Nawet niskie miana przeciwciał po szczepieniu na COVID-19 są sygnałem, że wykształciliśmy odporność. Przy zetknięciu z wirusem układ odpornościowy nasili odpowiedź immunologiczną – powiedział prof. Piotr Trzonkowski z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego podczas czwartkowej konferencji.
Podczas debaty eksperci odpowiadali na szereg pytań związanych z przyjęciem szczepionki. Wśród nich pojawiła się kwestia wysokiego i niskiego poziomu przeciwciał.
Eksperci zgodnie przyznali, że im więcej przeciwciał, tym lepiej, ale zwrócili uwagę, że żadna uznana na świecie instytucja medyczna nie określiła zakresu dla „dobrej” i „złej” wartości, bo sam fakt, że organizm wytworzył przeciwciała jest uznawany za pozytywny sygnał.
– Każda pozytywna odpowiedź organizmu jest dla nas informacją, że wykształciliśmy odporność. Oczywiście ona może być niska/słaba, ale nie ustalono w tej kwestii żadnej normy. Nawet jeśli to są niskie wartości, w przypadku infekcji dojdzie do wzrostu miana tych przeciwciał. Układ odpornościowy nie reaguje w sposób linearny, tylko w sposób logarytmiczny: bardzo silnie nasilając odpowiedź – powiedział prof. Piotr Trzonkowski.
Prof. Trzonkowski zwrócił uwagę, że na szczepienie najsłabiej odpowiadają osoby, które najbardziej potrzebują ochrony, jaką daje szczepionka – starsze, przewlekle chore – zwłaszcza pacjenci po przeszczepach.
Lekarz dodał, że słabsza odpowiedź pojawia się także u osób z osłabioną odpornością: – Mniej więcej jedna na 300 osób produkuje zmniejszone ilości przeciwciał. Czyli po podaniu szczepionki. Ten niedobór bardzo często nie jest diagnozowany. Mówimy o takich ludziach, że są chorowici, natomiast oni sami nigdy się nie badają. Natomiast może okazać się, że nie odpowiedzą na szczepionkę.
Piotr Trzonkowski dodał, że reakcja taka jak gorączka, bóle mięśniowe, stawowe, jest naturalną odpowiedzą na szczepienie: – To się zdarza bardzo często, ponieważ nasz układ odpornościowy to taka „armia”, która „ćwiczy” przed prawdziwą infekcją. Jego reakcja jest więc taka sama, jak w przypadku prawdziwego zakażenia. Ale to są „manewry”, czyli do takiej reakcji dochodzi w sposób bezpieczny.
Lekarz zaznaczył, że brak takich objawów nie oznacza, że układ odpornościowy nie zadziałał. Podkreślił, że miarodajną informację o reakcji na szczepienie może dać tylko laboratoryjne oznaczenie poziomu przeciwciał przeciwko białku S w klasie IgG. Dodał, że jeśli badanie wykazuje brak przeciwciał, trzeba skonsultować je z lekarzem, bowiem może wskazywać to, że chorujemy na jakąś chorobę, której nie jesteśmy świadomi.
Eksperci zwrócili się też z apelem, by nie szturmować komercyjnych laboratoriów jedynie po to, by zaspokoić swoją ciekawość i sprawdzić dokładnie poziom przeciwciał w organizmie. Jednak, jeśli już bardzo komuś zależy, by zrobić sobie test, należy pamiętać, że ma on sens tylko wtedy, gdy jest wykonany przynajmniej dwa tygodnie po otrzymaniu drugiej dawki szczepienia. Test nie wykaże przeciwciał, jeśli zostanie wykonany po pierwszej dawce.
– Nie ma dużego sensu, żeby się bardzo mocno diagnozować po szczepieniu. 90 proc. z nas reaguje na szczepienie. Tylko ludzie z grup ryzyka powinni sprawdzać poziom przeciwciał. U nich to ma duży sens. Natomiast jeśli jesteśmy zdrowi, to możemy mieć prawie 100 proc. pewności, że nasz organizm zareagował odpowiednio i jesteśmy bezpieczni – powiedział prof. Trzonkowski.
Debata odbyła się online w ramach z cyklu debat pt. „Ufajmy nauce” organizowanych przez Fundację na rzecz Nauki Polskiej.
RL / IAR / PAP / opr. ToMa
Fot. archiwum