Igrzyska olimpijskie. Jan Hołub: Zostaliśmy oszukani przez nasz związek

mid 21718135 2021 07 19 092231

Jan Hołub z AZS UMCS Lublin, który szykował się do występu w igrzyskach olimpijskich w Tokio, ale z powodów proceduralnych nie może wystartować i wrócił w niedzielę do Warszawy wraz z pięciorgiem innych pływaków, ma żal do polskiej federacji. – Zostaliśmy oszukani – uważa.

W wyniku nieprawidłowości formalnych w zgłoszeniach do olimpijskiego startu w Tokio nie mogą wystartować: Hołub, Aleksandra Polańska, Dominika Kossakowska, Alicja Tchórz, Bartosz Piszczorowicz i Mateusz Chowaniec. W sobotę podano oficjalną informację o usunięciu ich z ekipy Biało-Czerwonych, a w niedzielę cała szóstka zameldowała się w Warszawie.

– Sytuacja jest dość przykra. Mówiąc wprost, trochę zostaliśmy oszukani przez nasz związek. Zachował się on nieprofesjonalnie. Z tego co wiem, nie ma w tym momencie w naszym związku nikogo, kto zajmuje się regułami i tak dalej. Była taka osoba – pan Jerzy Kowalski. On został zwolniony, nie do końca wiadomo, dlaczego. Był w takich kwestiach zorientowany, a teraz takiej osoby nie ma. No i z tego rodzą się takie sytuacje – powiedział 25-letni Hołub dziennikarzom na warszawskim lotnisku.

– Związek wysyłał do Międzynarodowej Federacji Pływackiej (FINA) zapytania dotyczące naszej sytuacji – czy możemy wystartować, czy nie. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi, więc z tego punktu widzenia jest w tym też trochę winy FINA. Związek, zarząd, prezes zdecydowali, że wyślą nas większej liczbie do Japonii i wyszło, tak jak wyszło – relacjonował.

CZYTAJ: Pływacy kadry olimpijskiej apelują do prezesa Polskiego Związku Pływackiego o podanie się do dymisji

Próba interwencji Polskiego Komitetu Olimpijskiego w MKOl, Komitecie Organizacyjnym igrzysk oraz Międzynarodowej Federacji Pływackiej (FINA) okazały się nieskuteczne. Japońscy organizatorzy oraz FINA nie zgodzili się, by wobec błędnej interpretacji przepisów kwalifikacyjnych przez Polski Związek Pływacki i zgłoszenia zawodników z wypełnionym jedynie minimum B dokonać zmian na listach startowych.

Hołub uważa, że pismo, które zostało w międzyczasie skierowano do FINA, było napisane roszczeniowym językiem, a sformułowanie go w innym tonie mogło przynieść lepszy efekt.

– Nie widziałem tego pisma, ale wiem, w jakim tonie zostało napisane. Związek nie uderzył się w pierś, raczej przyjął postawę, że „to nie my popełniliśmy błędy, tylko wy”. FINA oczywiście się wkurzyła, odpisała, że nie ma takiej możliwości. Potem był ruszony PKOl, MKOl, pozwolono nam wymienić tych zawodników. Ja byłem na liście oficjalnie dopuszczonych do startu, ale wiadomo, że to jest sport i trzeba sobie jasno powiedzieć, że są ważni i ważniejsi. Bez Janka Kozakiewicza nasza najlepsza sztafeta – 4×100 st. zmiennym – nie miałaby czego szukać – tłumaczył Hołub.

CZYTAJ: Jan Hołub nie weźmie udziału w igrzyskach olimpijskich w Tokio

Przyznał, że jest mu przykro z powodu tej sytuacji, ale „to nie jest koniec świata”. W najbliższych dniach zamierza odpocząć, a potem wrócić do treningów.

– Trzeba sobie to wszystko w głowie poukładać. Pięć lat temu byłem „pierwszy, który nie pojechał” do Rio de Janeiro, teraz już byłem tam, już bliżej się nie dało. Mam nadzieję, że za trzecim razem, do Paryża, już mi się uda pojechać. Są osoby w naszej kadrze, które znacznie bardziej to przeżyły ode mnie. Ja jestem już bardziej dorosłym zawodnikiem, mam swoją wspaniałą dziewczynę, to jednak umila powrót do domu. Bardzo chciałem wystartować, bo po Rio był niedosyt, ale trochę wyszło niefajnie – kontynuował.

Nie ukrywał także, że nie ma już zaufania do Polskiego Związku Pływackiego. – Tak jest już od lat, praktycznie co roku dzieje się coś, co podkopuje zaufanie. W zasadzie zaufania nie ma już od dawna. Może to będzie kropla, która przeleje czarę goryczy, i w końcu uda nam się coś zmienić. Pan prezes wydał dziś oświadczenie. Przeprosił, uderzył się w pierś… Fajnie, ale chyba troszeczkę za późno. Moim zdaniem czas na zmiany – zaznaczył.

Już po powrocie do kraju obszerny wpis w mediach społecznościowych zamieściła Alicja Tchórz. – Przez błędną interpretację przepisów ja i 5 innych osób: Kossakowska, Polańska, Chowaniec, Hołub, Piszczorowicz właśnie wysiadamy na Okęciu w Warszawie, wchodząc nawet do wioski olimpijskiej. Materiał na prawdziwy thriller! – zauważyła. Zwróciła uwagę, że po kilku latach katorżniczej pracy na 6 dni przed wielkim finałem okazuje się, że przez niekompetencję osób ona i koledzy zostali obdarci z marzeń. – Ciężko zebrać myśli, a na spakowanie walizki zostało kilka godzin – wspomniała.

RL / PAP / opr. ToMa

Fot. PAP/Radek Pietruszka

 

Exit mobile version