Duże zainteresowanie Mobilnym Punktem Narodowego Spisu Powszechnego w Lublinie. Od czwartku zdążyło się w nim spisać blisko 400 osób. Rachmistrzowie czekają na zainteresowanych przy Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. Hieronima Łopacińskiego przy ul. Narutowicza do piątku 23 lipca.
We wtorek 20 lipca z punktu skorzystało około 100 osób, głównie starszych.
– Ten punkt to bardzo dobry pomysł. A dla nas spisanie się w nim jest po prostu bezpieczniejsze – mówią lublinianie. – Komputer nam się już zużył i nie działa. Dzwonił do mnie ktoś, ale boje się podawać dane przez telefon, bo obawiam się, że ktoś może się podszywać pod rachmistrza. W radiu cały czas mówią, że podszywają się pod różne osoby, później idziesz do banku, a pieniędzy na koncie nie ma.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Narodowy Spis Powszechny: mobilny punkt przy Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Lublinie
Osoby, które chcą się spisać w tym punkcie, nie muszą się wcześniej rejestrować ani umawiać na konkretną godzinę. – Wystarczy przyjść i poczekać na swoją kolej – mówi dyrektor Urzędu Statystycznego w Lublinie, Krzysztof Markowski. – Wymagamy kilku podstawowych danych, które są przy w formularzu spisowym. To numer PESEL. Dobrze też, żeby przychodzące osoby pamiętały powierzchnię mieszkania.
Pierwotnie punkt miał działać do poniedziałku 19 lipca, ale ze względu na duże zainteresowanie jego prace przedłużono do piątku. Trzeba było też zwiększyć liczbę pracujących tam rachmistrzów. – Pierwotnie planowaliśmy, że punkt obsługiwać tylko dwie osoby, ale kiedy otrzymaliśmy informację, że zrobiła się dość długa kolejka, udało się tam jeszcze dwóch kolejnych pracowników – informuje Krzysztof Markowski.
Jak wygląda cała procedura? – Czekamy w kolejce i podchodzimy do stanowiska – mówi Elżbieta Duda z Urzędu Statystycznego w Lublinie. – Jeżeli jest to jedna osoba i podaje dane tylko za siebie trwa to 8-10 minut. Jeżeli spisuje też pozostałych domowników, musi pamiętać, że potrzebne są też ich PESEL-e. Każda dodatkowa osoba zajmuje kolejne 5 minut.
Wszystko, jak mówią sami rachmistrzowie, upływa w miłej i przyjaznej atmosferze.
A o co pytają? – Czy dana osoba przebywała na stałe lub pracowała za granicą. Jeżeli tak, to trzeba dodać jak długo i w jakim kraju. Inny dział dotyczy niepełnosprawności. Kolejna rzecz to jest, jak nasi mieszkańcy żyją? Stąd pytamy o powierzchnię mieszkania, liczbę pokoi i ile osób tam mieszka, żeby zorientować się, jaka jest jakość życia. Wszystkie te informacje, które pozyskujemy od mieszkańców są bezpieczne i specjalnie chronione. Są one później anonimizowane, a statystyka publiczna nie udostępnia ich żadnej innej instytucji – tłumaczy Krzysztof Markowski.
Rachmistrzowie natomiast na pewno nie spytają nas o numer dowodu, numer konta czy nasze dochody.
A dlaczego zbierane są te dane? – To jest portret Polaków – tłumaczy Elżbieta Duda. – Dowiadujemy się z niego: jak żyjemy, w jakich warunkach mieszkamy, w jakich zawodach pracujemy. To też informacja dla rządzących, którzy zajmują się polityką społeczną, demograficzną, ochroną zdrowia, aby na podstawie tych informacji mogli wdrożyć odpowiednie działania i programy służące rozwojowi państwa.
Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań odbywa się co 10 lat. Udział w nim jest obowiązkowy. Za odmówienie spisu grozi kara grzywny.
Do tej pory w Polsce spisało się ponad 44% uprawnionych czyli ponad 17 milionów osób. W województwie lubelskim spisano 42 procent osób, czyli około 880 tysięcy mieszkańców regionu.
MaTo / opr. ToMa