Mieszkańcy Lublina upamiętnili 77. rocznicę likwidacji więzienia na Zamku Lubelskim oraz niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego na Majdanku.
„Los nasz dla Was przestrogą” – taki napis widnieje na pomniku mauzoleum na terenie byłego nazistowskiego obozu koncentracyjnego na Majdanku. Przed pomnikiem złożono kwiaty i zapalono znicze. Sam obóz powstał w 1941 roku z rozkazu Heinricha Himmlera i funkcjonował do 22 lipca 1944 roku.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Obchody 77. rocznicy likwidacji obozu na Majdanku
– Wtedy obóz opuściło 800 ostatnich więźniów – mówi zastępca dyrektora Muzeum na Majdanku w Lublinie, Wiesław Wysok. – To był transport pieszy aż do Ćmielowa, a stamtąd ludzie trafili do Auschwitz. Niestety po drodze SS-mani mordowali więźniów, którzy nie byli w stanie iść o własnych siłach. Na szczęście część Polaków uciekła w okolicach Kraśnika. W samym obozie na Majdanku egzekucje trwały właściwie do samego końca. W ciągu zaledwie trzech ostatnich dni przed ucieczką Niemców i likwidacją obozu załoga SS zamordowała około 800 więźniów politycznych Zamku Lubelskiego. Terror trwał w zasadzie do ostatniej minuty przed ucieczką Niemców z Lublina.
Przez obóz na Majdanku przez 3 lata jego funkcjonowania przeszło prawdopodobnie 150 tysięcy osób. Ponad połowa zginęła.
– Majdanek był jednym z najgorszych obozów niemieckich na terenie okupowanej Polski – zaznacza Wiesław Wysok. – Większość zginęła z powodu ciężkich warunków: niewolniczej pracy, głodu i chorób. Część zginęła w egzekucjach – część została zagazowana, a część rozstrzelana. Obóz na Majdanku był jednym z najbardziej prymitywnych obozów, jeżeli chodzi o warunki bytowe, stąd tak wysoka śmiertelność. Dopełnieniem tego był głód i choroby. Przez to zginęło prawie 80 tysięcy osób.
Między innymi ze względu na tragiczne warunki sanitarne – ale nie tylko – więźniowie, którzy przeżyli obóz na Majdanku, mówią wprost: to było piekło na ziemi.
– Pamiętam tylko wielki głód. Było strasznie – wspomina jeden z byłych więźniów. – Mama wiele razy była kopana za to, że znaleziono u niej jakieś artykuły spożywcze. Ściśle przestrzegano reguł i na bramie strażnicy sprawdzali, czy ktoś nie przemyca czegoś z pola.
– Po apelu dawali coś do jedzenia, ale nadal chciało się jeść – opowiada były więzień. – Szliśmy z innymi dziećmi i szukaliśmy czegoś w trawie. Bywało tak, że wszy z trawy wchodziły nam na ręce.
22 lipca to również rocznica likwidacji więzienia na Zamku Lubelskim. Niemieccy strażnicy i SS-mani wciągu dwóch godzin zamordowali ponad 300 więźniów.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Obchody 77. rocznicy likwidacji niemieckiego więzienia na Zamku w Lublinie
– Egzekucje rozpoczęły się chwilę po godzinie 9 – mówi zastępca dyrektora Muzeum Narodowego w Lublinie, Barbara Oratowska. – Otworzono cele 8, 9 i próbowano strzelać przez kraty. Więźniowie się chowali, dlatego też zaczęto wyprowadzać ich dziesiątkami. Strzelano w potylicę. Więźniowie kładli głowę na taboret. Krew lała się po korytarzach. W celi o numerze 35 stosy trupów sięgały prawie 2 m.
– Moja mama na Zamek trafiła już w październiku 1939 roku – opowiada Grażyna Kuśmierz, córka więzionej na zamku, Klementyny Torbicz. – Podejrzewam, że mama pracowała w ruchu oporu i po prostu zadenuncjował ją ktoś z rodziny. Pochodziła z Włodawy, opiekowała się rannymi w pierwszych dniach okupacji. Mama nigdy nic nie chciała mówić ani na temat pobytu na Zamku, ani traumy w Ravensbrück.
Zdaniem historyków więzienie na Zamku Lubelskim było jednym z największych i najokrutniejszych miejsc kaźni. Więźniowie byli mordowani w masowych egzekucjach lub wysyłani do obozów koncentracyjnych. Umierali też na skutek tortur i wycieńczenia.
W sierpniu 1944 na Zamku Lubelskim zorganizowano polityczne więzienie karno-śledcze podległe sowieckiemu NKWD. W latach 1944-1954 na Zamku Lubelskim rozstrzelano 180 osób, uznanych za przeciwników nowej władzy.
MaTo / opr. WM
Fot. Piotr Michalski