13.08.2021 Halo komiks

13.08.2021 halo komiks 2021 11 28 163431

Alfonso Font, jeden z mistrzów komiksu hiszpańskiego, na polskim rynku zadebiutował niedawno, bo w 2018 roku zbiorem krótkich form zatytułowanym Opowieści o niedoskonałej przyszłości. Obecnie mamy rok 2021 i Alfonso Font pojawia się u nas po raz drugi, tym razem z fabułą zatytułowaną Więzień gwiazd (wyd. Elemental). To ponownie krótkie formy, ale zawsze z otwartym zakończeniem, pędzącym z przygodami bohaterów w szalonym tempie do przodu. Krótkie formy, które tworzą całość. No i jakże to jest narysowane! Font jest jednym z tych rysowników, którzy swoje plansze lubią dopieszczać w szczegół, uwielbiają kreskowanie i zdecydowanie stawiają na warstwę graficzną. Czytając Więźnia gwiazd w roku 2021 miałem wrażenie, jakbym obcował z krótkim przeglądem komiksowych możliwości najlepszych rysowników świata na przestrzeni ostatnich 30, 40 lat. Przede wszystkim przebija tu Moebius, mnóstwo jest też skojarzeń brytyjskich, jak Steve Dillon i Brett Ewins, widać również kontynuatorów myśli Fonta, takich jak Przemysław Truściński. Główny bohater Więźnia gwiazd jest takim Blueberrym przepisanym w przyszłościową scenerię. Nawet wygląda jak Jean Paul Belmondo, a raczej jak rysowany przez Moebiusa Blueberry udający Jeana Paula Belmondo. Natomiast cały album, pomijając warstwę wizualną, to takie zgromadzenie motywów znanych od lat. Kotlet podgrzany bardzo dobrze, ale jednak podgrzany. Ci, którzy lubią czytać wciąż to samo, powinni być zachwyceni. To esencja przygody z dawnych lat.

Hubert Ronek opublikował drugi zeszyt, a właściwie może album, albo i album i zeszyt, swojej serii WE. No właśnie. Komiks jest efektem zbiórki crowdfundingowej. To czytelnicy zadecydowali czy i w jakiej formie zostanie wydany. Akcja zakończyła się bardzo dużym sukcesem i publikacja została sfinansowana. Po zbiórce na pierwszy album otrzymałem mnóstwo fantów: wersję w miękkiej oprawie, twardej, opcję blank plus coś jeszcze. Po zbiórce na dwójkę otrzymałem nieco mniej tych precjozów, ale jednak też sporo. Marketingowo akcja została przemyślana idealnie. Edycja standard, edycja limitowana do 140 egzemplarzy, edycja blank, edycja wspieram.to, edycja HC, trzy printy, a do tego notatnik zatytułowany Eksploracja. Mnóstwo edycji, dużo progów do osiągnięcia, mnóstwo osiągniętych. Akcja przeprowadzona tip top. Ale co z samym komiksem? Coraz częściej odnoszę wrażenie, że w przypadku tak mocno zakrojonych akcji marketingowych sam komiks gdzieś się gubi i zostaje przez tę akcję zjedzony. Już nie chodzi o komiks, tylko o sprawy pozakomiksowe. Plansza komiksowa nie ma już znaczenia, a liczą się dodatki. Twarda oprawa, naklejki, karty, gry planszowe wygrywają z kompozycją planszy i precyzją kreski. Takie czasy. Komiks w komiksie nie jest już najważniejszy. Wracając do drugiego numeru serii Huberta Ronka – świetne zabiegi przykrywają tu schematy znane od lat. Jest na przykład znakomita ksywka pewnego złola, która brzmi Gruuby, ale też nie daje niczego więcej poza stereotypową postacią obdarowaną fajną ksywką. Jest rozrabiający po lesie Gargamel, ale nie rozbudowany ponad poziom Gargamela. Rysownik wciąż stosuje szybką, czarno-białą kreskę, tworzoną zapewne w niewielkim formacie. Niejednokrotnie ze znakomitym skutkiem tę kreskę ulepsza, co z jednej strony pokazuje, że ma ogromne możliwości, ale z drugiej sprawia wrażenie, jakby jednak ogromną część zeszytu odpuścił i zrealizował na szybkości, szkicownikowo.

A na deser postapo pełną gębą, czyli komiks Gartha Ennisa i Michaela Dipascale. Jest to postapokalipsa z perspektywy psów, co już daje opcję świeżego spojrzenia, rozbieżnego z wciąż wałkowaną na wszelkie możliwe sposoby ścieżką fabularną serialu Żywe Trupy. Rover Red Charlie (wyd. Avatar Press) to Ennis w nieludzkiej formie. Perypetie trójki psich przyjaciół w czasach, kiedy ludzie sfiksowali i zaczęli się nawzajem wybijać, to saga porównywalna z najlepszymi dokonaniami irlandzkiego scenarzysty, który pisząc o zwierzakach bardziej niż sprawnie diagnozuje kondycję ludzkości. Charlie jest psem, tak samo jak jego kumple – Red i Rover. Coś się stało z tymi, którzy ich karmią – zaczęli krzywdzić się nawzajem. Psiaki zostały same. Czeka ich ennisowska przeprawa przez życie. Wielbiciele Kaznodziei i Hellblazera pewnie domyślają się, że nie będzie łatwo. Słusznie się domyślają.

Exit mobile version