Centrum Wspinaczkowe Kotłownia organizuje w piątek 6 sierpnia strefę kibica Aleksandry Mirosław, która wystartuje w olimpijskim finale wspinaczki sportowej.
Przedstawicielka Klubu Wspinaczkowego Kotłownia Lublin w środę (04.08) awansowała do finału, zajmując 7. miejsce w gronie 20 zawodniczek. Zawody polegają na połączeniu trzech konkurencji: sprintów, boulderingu oraz prowadzenia.
Do wspólnego kibicowania zaprasza Michał Ginszt, prezes Klubu Wspinaczkowego Kotłownia: – Mamy awans, więc w piątek (06.08) największe emocje. Na pewno tutaj na Kotłowni będziemy ostro kibicować całą rzeszą osób z klubu i nie tylko. Liczymy na to, że ten medal się pojawi. Jakby do tego był rekord świata na czas, to także byłoby miło – dodaje Michał Ginszt.
CZYTAJ: „Liczymy na medal!” KW Kotłownia kibicuje Aleksandrze Mirosław
Do rywalizacji przystąpi 8 zawodniczek. Aleksandra Mirosław jest dwukrotną mistrzynią świata w konkurencji na czas. Aby liczyć się w walce o medal, musi wygrać czasówkę i liczyć, że konkurentkom nie powiedzie się w boulderingu i prowadzeniu, które są z kolei jej słabszą stroną.
CZYTAJ: Igrzyska olimpijskie: lublinianka Aleksandra Mirosław w finale wspinaczki sportowej
Pierwsza konkurencja na czas rozpocznie się w piątek o 10:30 czasu polskiego. Godzinę później zawodniczki będą rywalizowały w boulderingu, zaś na 14:10 zaplanowano prowadzenie.
– Aleksandra Mirosław ma realne szanse na wywalczenie medalu olimpijskiego – powiedział Marcin Dzieński, mistrz świata we wspinaczce na czas z 2016 roku. Jego zdaniem kluczem jest wygranie czasówki, a w dwóch pozostałych konkurencjach może wystarczyć jedno siódme miejsce. Wynik w kombinacji uzyskuje się przez pomnożenie miejsc zawodnika w poszczególnych konkurencjach.
– Spojrzałem na nazwiska finalistek i wiem, że Ola ma w piątek realną szansę na medal olimpijski. Jak to możliwe? Po prostu w finale poza naszą reprezentantką jest Francuzka Anouck Jaubert, która również specjalizuje się w czasówce. Jeżeli nic nieprzewidzianego się nie wydarzy i Ola będzie pierwsza w tej konkurencji, a Francuzka druga, to blokują dla innych ważną jedynkę i dwójkę. Taki układ po pierwszej konkurencji zdecydowanie zwiększałby szanse na medal dla Polki w kombinacji – powiedział Dzieński.
Czasówkę, która zawsze odbywa się na tej samej trasie, Dzieński porównał do biegu na 100 m. Bouldering, którego układu żadna z zawodniczek nie zna do momentu swojej próby, to jego zdaniem takie „przejście parkourowe”, w którym konieczna jest jakaś akrobacja, ruch ciałem, aby skończyć drogę.
– Taka sama sytuacja jest w prowadzeniu, ale tam dochodzi też wytrzymałość, ale jest też miejsce, gdzie można odpocząć. Fizjologicznie te trzy dyscypliny wzajemnie się wykluczają. Nie da się prowadzić treningu pod wszystkie. Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć, które miejsce w konkurencji drugiej i trzeciej musi zająć nasza zawodniczka, aby medal był realny, bo jest bardzo wiele możliwych kombinacji miejsc rywalek. Dobrze byłoby, aby w boulderingu i prowadzeniu pierwsze miejsca zajęła ta sama zawodniczka, bo wówczas ona blokuje jedynkę wszystkim. Oczywiście dzięki temu wygrywa, ale otwiera się wtedy pole walki o srebro i brąz. Do tego pamiętajmy, że to start olimpijski. Tu wchodzą w grę emocje. Może być tak, że wystarczy Oli zajęcie jednego siódmego miejsca na osiem w którejś z pozostałych konkurencji. Warunkiem koniecznym jest wygranie czasówki. W eliminacjach jednak się to udało i widać świetne przygotowanie naszej zawodniczki – powiedział Dzieński.
LilKa / AR / PAP / opr. AKos / ToMa
Fot. KW Kotłownia FB